Mój pierwszy raz na Goodwood Festival of Speed: nic już nie będzie niesamowite
Jubileuszowy, 25. Goodwood Festival of Speed był jednocześnie moim pierwszym. Po dwóch intensywnych dniach cieszę się, że nie pojechałem na żaden z wcześniejszych 24 festiwali. Zacząć przygodę z motoryzacją od Goodwood Festival of Speed, to jak rozpocząć realizację marzeń o lataniu zamiast od szybowców, od lotu promem kosmicznym.
Na GFoS nie powinno się pojechać zbyt wcześnie. To wydarzenie zamyka pewien etap w motoryzacyjnym życiu każdego entuzjasty samochodów. Festiwal Prędkości postawi na waszych osiach czasu punkt, który rozetnie je na dwie epoki: przed i po Goodwood Festival of Speed. Dlatego jeśli nie zobaczycie wystarczająco dużo samochodów i wydarzeń wcześniej, później niewiele rzeczy będzie w stanie zrobić na was wrażenie. Odwiedźcie najpierw 24h Le Mans, zobaczcie jakieś gigantyczne zagraniczne targi, pokroju tych w Genewie, zajrzyjcie do kilku muzeów wielkiego kalibru, odwiedźcie kilka różnych miejsc na świecie, by zobaczyć różnorodność kultury samochodowej.
Na mniejszych wydarzeniach da się skupić na ich pojedynczych gwiazdach. Zawsze jest tych kilka wyjątkowych samochodów, którymi można się nacieszyć. Sam zawsze z różnej maści imprez i targów w głowie przywożę do domu 3 do 5 najlepiej zapamiętanych maszyn. Czasem to najszybsze samochody, czasem najbardziej widowiskowe pod względem wyglądu, innym razem to po prostu moje osobiście subiektywnie ulubione auta, niekoniecznie nawet dostrzeżone przez innych widzów.
Na Goodwood Festival of Speed tak się nie da. I już tłumaczę dlaczego.
Goodwood Festival of Speed celebruje prędkość na każdy możliwy sposób
Tu jest wszystko. Ale to naprawdę WSZYSTKO. Każdy typ samochodu sportowego, jaki kiedykolwiek w historii automobilizmu zaznaczył swoją obecność, na 99 proc. pojawił się na Goodwood Festival of Speed.
Przedwojenne samochody do bicia rekordów prędkości, powojenne bolidy grand prix, pierwsze samochody elektryczne, najnowsze samochody elektryczne, samochody autonomiczne, rajdowe współczesne i z minionych epok, auta przygotowane do startów w Pikes Peak, legendy królujące w Le Mans z praktycznie każdego okresu, drogowe modele sportowe z każdego okresu, najnowsze samochody drogowe, które dopiero co miały swoją premierę, motocykle z różnych epok i w różnych wariantach – z koszem, dragstery, cafe racery, hipersamochody z Niemiec, Włoch, Szwecji, USA, Japonii, przedstawiciele serii NASCAR i wiele więcej. A gdy myślicie, że widzieliście już wszystko, nad torem przelatuje facet z plecakiem odrzutowym, po czym na koniec dnia odbywa się spektakularny pokaz lotniczy. I fajerwerki. Fajerwerki też są.
Tego się nie da wymienić jednym tchem. Można najwyżej spróbować wypisać w jednym zdaniu, a i tak z pewnością o czymś zapomniałem (współczesne bolidy F1 i samochody przygotowane do driftingu!). Absolutnie nie wierzę w to, by ktokolwiek przyjechał na Goodwood Festival of Speed i opuścił go nienasycony, zawiedziony, że nie było jednej z jego wymarzonych legend.
Nie da się BARDZIEJ
Zobaczyć legendarny samochód, a doświadczyć go, to dwie zupełnie różne sprawy. Jeśli odwiedzaliście różne muzea, to wiecie, że samo spotkanie twarzą w twarz ze słynnym modelem (tym jedynym, waszym wyśnionym) jest niesamowitym przeżyciem. Goodwood Festival of Speed wprowadza to na wyższy poziom. Tutaj wszystkiego można doświadczyć, poczuć na klatce piersiowej drżenie powietrza wywołane przez odpalenie 23,9-litrowego silnika Napier-Railtona Speciala i zanurzyć się w brzmieniu płaskiej, widlastej jednostki Porsche 917 Kurzhecka.
Żadne auto nie jest odgrodzone – bezcenne Ferrari 250 GTO można podziwiać z każdej strony, zajrzeć do środka. Można włożyć głowę do wnętrza Porsche 962 Dereka Bella. Mimo to każdy zna granice – nikt nie siada na autach, nikt się o nie nie opiera, nie kładzie się na nich do zdjęć. Wszystko jest zorganizowane tak, żeby widz mógł podejść do samochodu jak najbliżej i każdy rozumie jakimi niepisanymi zasadami to zaufanie się rządzi.
Jeszcze lepsze, niż zobaczenie tych wszystkich legend z bliska, jest moim zdaniem oglądanie ich w akcji. Ponieważ na Goodwood Festival of Speed byłem gościem Porsche, mogłem obserwować wszystko z tarasu ustawionego na wyjściu z prostej startowej. Widok dalej roztaczał się na dwa pierwsze zakręty. Pozostali widzowie wcale nie byli bardziej oddaleni od toru. Tutaj wszystko dzieje się bardzo blisko, z niewielkim marginesem, który zamykają bele z siana.
Dzięki temu ze stosunkowo niedużej odległości można tu zobaczyć jadące pełnym ogniem maszyny każdego rodzaju. Wielu kierowców nie wyjeżdża tu na spacer nawet bezcennymi bolidami grand prix z okresu powojennego czy historycznymi gigantami, takimi jak Fiat S76. Tu większość samochodów idzie blisko maksimum ich możliwości.
Najlepsza możliwa lekcja historii
Goodwood Festival of Speed jest lepsze niż encyklopedia – gołym okiem widać tu ewolucję różnych typów samochodów. Chcecie zobaczyć jak zmieniły się rajdówki od Audi Quattro S1 i Lancii 037, przez Forda Focusa WRC Colina McRae, po współczesną Fiestę WRC? Tutaj nawet przekonacie się jak inaczej jeżdżą i brzmią. Samochody długodystansowe? Grand prix? Drogowe? Wszystko jest tutaj.
Na dodatek żadna książka nie powie wam o tych autach tyle, ile z wyciąganych z rękawa anegdot opowiedzą wam ich właściciele, byli kierowcy czy zespoły utrzymujące je na chodzie. Tu każdy ma historię.
Legendy chodzą w tłumie
W samochodowym amoku, między oglądaniem Porsche 953 a 961, prawie wpadłem na faceta, który nagle zatrzymał się, by pstryknąć telefonem fotkę jednego z trzech 917. Być może nie zwróciłbym na niego uwagi większej, niż w przypadku innych gapiów zatrzymujących się gwałtownie dla zdjęcia, gdyby nie jego czerwony kombinezon Audi. Prawie rozbiłem się o plecy Toma Kristensena.
Chwilę później, w trakcie Porsche Moment, czyli finału przejazdu ogromnej kawalkady różnych "porschaków", który miał miejsce na okrągłym podjeździe przed Goodwood House, wokół tegorocznej rzeźby celebrującej 70. urodziny samochodu sportowego marki z Zuffenhausen, spotykam kolejne legendy. Ze swojego 962 wysiada Derek Bell. Moment później mija mnie Walter Röhrl.
Sama lista legendarnych kierowców, którzy byli gośćmi Porsche na tegorocznym Goodwood Festival of Speed, jest wręcz szokująca. Wspomniani Derek Bell i Walter Röhrl, a do tego: Brian Redman, Hurley Haywood, Gijs van Lennep, Manfred Schurti, Richard Attwood i Günter Steckkönig.
Nie da się bardziej doświadczyć motoryzacji najlepszego sortu, niż tutaj. Goodwood Festival of Speed to wydarzenie magiczne, przebijające atmosferą i rozmachem niezwiązanym z formą, a z samą treścią absolutnie wszystko, co do tej pory widziałem. Podobno godnymi konkurentami są Goodwood Revival i Le Mans Classic, które jednak nie dostarczają aż tak szerokiego wachlarza samochodów przez ograniczenia epokowe.
Mam poczucie, może chwilowe, że teraz widziałem już wszystko. Czuję się trochę jak kojot, który w końcu złapał Strusia Pędziwiatra. Co teraz?
Zapowiedź galerii zdjęć z Goodwood Fesitval of Speed 2018:
Już wkrótce: pełna galeria zdjęć z Goodwood Festival of Speed, wywiad z Derekiem Bellem i opowieść o tym, jak przejechałem Goodwood Hillclimb w Porsche 911 Carrera RS 2.7 z 1973 roku.
Zdjęcia wykonałem Olympusem OM-D E-M1 Mark II.