Lancia Ypsilon III 1.2 8V 60 KM - inna niż myślisz
Lancia Ypsilon, czyli Lancia Y, bo w alfabecie włoskim tak nazywa się ta litera. Nazewnictwo aut, to szczególnie ciekawy i głęboki temat. Gdyby nazwać samochód po naszemu byłaby to Lancia Igrek i brzmiała śmiesznie. Włosi mają jeszcze kilka takich przykładów. Fiat Sedici to Fiat Szesnaście. Nazwalibyście samochód szesnaście? Nikt na świecie by tego nie powtórzył. Przykładów można mnożyć jeszcze długo ale nie o to tutaj chodzi. Lancia Ypsilon, czyli notabene produkt niszowy i niezbyt popularny poza Włochami potrafi zaskoczyć i to raczej pozytywnie.
18.06.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:56
Mimo tego, że zwykle nie uprzedzam się do samochodów, to tym razem wyszedłem na spotkanie z Ypsilonem troszkę uprzedzony stereotypami. Zasadniczo zobaczyć Lancię na drodze to nie lada wyczyn, porównywalny z zobaczeniem Porsche. Widziałem parę razy, rzuciłem okiem ale uważałem to auto za brzydala. Uważałem małą Lancię również za samochód, który jest Fiatem w z innym znaczkiem. Generalnie byłem nastawiony na nie. To zgubne, jednak Lancia pokazała się z dobrej strony.
Przekonanie o jej brzydocie minęło przy pierwszym dokładniejszym kontakcie wzrokowym. Nie całkowicie, bo wciąż uważam, że tył wygląda jak by mu ktoś przywalił wielką łopatą i przypomina mi naleśnika, ale boczna linia i buźka są całkiem ładne. Nie wiem jak Wam, ale od frontu Ypsilon przypomina mi trochę dzieci Multipli drugiej generacji, takie małe Multiplisie.
Samochód jest w swym całościowym kształcie trochę kulkowaty i miejscami przypomina Seicento, chociaż w sumie to tylko moje odczucie. Ciężko mi ten samochód zakwalifikować jednoznacznie do kategorii brzydki czy ładny. Raczej brzydko-ładny, może bardziej polityczne byłoby określenie "ekstrawagancki". Kto jak kto, ale to właśnie Włosi słyną z produkowania aut o kontrowersyjnym wyglądzie. Potrafią zrobić samochód najbrzydszy na świecie (Multipla I), jak i najpiękniejsze dzieła na kołach. Dobrze, że za stylizację pozwalającą się wyróżnić z tłumu nie trzeba płacić milionów i można mieć ją już w małym mieszczuchu. Dzisiaj jest to już na czasie, jednak Lancia była taka zanim to stało się modne. Stwierdzenie "można mieć" w stosunku do Lancii niedługo odejdzie do historii, bo przecież Lancia zabiera zabawki i wycofuje się z Polski oraz wielu innych krajów.
Wnętrze robi dobre wrażenie już od samego początku, czyli otwarcia wrót - drzwi znaczy się. Są one ciężkie, nawet jak na trzydrzwiowe auto ale sprawiają wrażenie "premium". Podobno Lancia chciała być premium, więc w aspekcie drzwi się udało. W środku jest przyjemnie, a ekstrawagancja trwa nadal. Pierwsze co poczułem to to, że fotele nie mają żadnego trzymania bocznego, ale chociaż są wygodne i nie gniotły mnie w tyłek. Owa ekstrawagancja przejawia się na desce rozdzielczej. Wskaźniki umieszczone na środku kojarzyły mi się z Toyotą Yaris, którą zdawałem egzamin na prawo jazdy, a to nie są dobre wspomnienia (mimo sukcesu za pierwszym podejściem).
W Lancii wyglądają one wręcz super. Bardzo podoba mi się czytelna grafika i nawet konieczność spoglądania w innym kierunku niż obecnie przywykłem jest do zniesienia. Generalnie zwykle mam w nosie użyte do budowy materiały, ale Lancia zaskoczyła mnie w dwojaki sposób - pozytywnie i negatywnie. Pozytywnie z pewnością ze względu na dobre spasowanie, podczas jazdy po wertepach nic nie skrzypiało. Fajne było też to, że główny element deski rozdzielczej był pokryty przyjemną i miękką w dotyku tkaniną.
Srebrny lakier na elementach wnętrza, kontrastujący z ciemną tapicerką również robił dobre wrażenie. Generalnie to czego się najczęściej dotyka było dużo lepszej jakości niż we Fiacie, takiej różnicy jakości się nie spodziewałem. Jednak w miejscach, których się tak często nie dotyka, jak półki pod szybą - to już taniocha rodem z Punto II.
Wnętrze ma jeszcze jedną, w moich oczach dużą zaletę - świetnie grający system audio. Bardzo lubię, gdy muzyka w aucie jest dobrej jakości, tutaj można cieszyć się czystymi dźwiękami i przyjemnym basem, nawet pomimo braku subwoofera. Co ważne w Lancii można było mieć automatyczną klimę, wielkie radio z nawigacją i masę innych bajerów rodem z segmentu premium. Ciężko znaleźć egzemplarz z tak bogatym wyposażeniem ale da się, co widać na zdjęciu wnętrza, które dla Was załączyłem.
Na spotkanie z Lancią pojechałem wspomnianym Punto II, które służy mi za punkt odniesienia. Zasadniczo Punto jest dość małym miejskim autem a Lancia jest jeszcze o pół numeru mniejsza. Maluchem pokroju Aygo nie jest, ale w sumie wiele więcej też nie daje.
Tylne miejsca to raczej udręka dla kogoś o normalnym wzroście. Lepiej nie wozić nim więcej niż jednego pasażera. Punto służyło mi również za punkt odniesienia w kontekście osiągów. Sercem obydwu aut jest silnik 1.2 8V o mocy 60 koni, znana i dobrze oceniana jednostka. Sęk w tym, że Lancia mimo mniejszych gabarytów waży więcej i to o 100 kilogramów. Dla małego silnika to dużo, toteż osiągi są dużo gorsze.
Katalogowo Lancia jest o grubo ponad 2 sekundy wolniejsza w sprincie do "setki" - 16.8 s wobec 14.3 s w Punto - przepaść! Jednak tej przepaści nie czuć aż tak bardzo. Samochód przy prędkościach miejskich jest wystarczająco dynamiczny, szału nie ma ale na szczęście skuter 50 ccm nie będzie nas poniżał na światłach. Ważną sprawą jest to, że auto jest w swej konstrukcji dość zwarte. Tłumi nierówności w komfortowy sposób i nie czuć, że jest rozklekotane na wszystkie strony jak niektóre nawet nowe auta. To niewątpliwie zaleta i punkt dla małej Włoszki.
Jak już wcześniej wspominałem Lancia zamiast światowej ekspansji raczej chowa się do mysiej dziury gdzieś na półwyspie Apenińskim. Nikt poza ekscentrycznymi Włochami nie chce samochodów jakie serwuje nam ta włoska marka. Szkoda, bo to naprawdę dobre auta. Taka Lancia Thema była wszystko mającą limuzyną w przystępnej cenie, jednak Europejczycy tego nie kupili, tak jak Ypsilona i innych aut tej bądź co bądź legendarnej marki.
Co to oznacza dla nas, zwykłych ludzi? Oznacza to, że możemy wyróżniać się z tłumu za niewielkie pieniądze. Ypsilona można mieć za małe pieniądze, nawet pomimo tego, że w salonie był dosyć drogi. Problemem jest też to, że ludźmi rządzą stereotypy i ciężko taki samochód później odsprzedać. Nasz naród jest na tyle szary i ponury, że samochody nieco inne niż sztampowe i na wskroś nudne auta Niemieckie nie mają wzięcia. Gdybym miał zadedykować ten samochód jakiejś konkretnej grupie kierowców to byłyby to kobiety. Jeśli już ktoś ma kupić coś ekstrawaganckiego to raczej będzie kobietą i ważniejsze będzie czy kształt nadwozia i kolor pasuje do figury albo nowej sukienki niż to czy ma dynamikę lepszą od Malucha i czy na podszybiu jest tandetny plastik.
Zapraszam na mój FANPAGE - www.facebook.com/motoswiatartura.