Formuła Extreme E - nowe spojrzenie na motorsport?
Pustynny krajobraz, upał, który po 15 minutach sprawia, że traci się siły oraz kurz, skutecznie utrudniający oddychanie. Te ekstremalne warunki towarzyszyły mi podczas kolejnej wizyty na Sardynii, gdzie odbywały się wyścigi Exteme E.
28.08.2023 13:12
W zeszłym roku miałem okazję przyjrzeć się z bliska, jak wygląda ta nietypowa forma rywalizacji. Film z tego wyjazdu można obejrzeć TUTAJ. W tym roku również miałem możliwość zajrzeć za kulisy tego wydarzenia, co stworzyło doskonałą okazję do porównania ubiegłorocznych wrażeń.
O co chodzi w Extreme E?
To jednoklasowa międzynarodowa seria wyścigów terenowych, gdzie sezon składa się z pięciu segmentów. Inicjatorem tej rywalizacji jest Alejandro Agaga oraz były kierowca wyścigowy — Gill de Ferran. Od 2021 roku impreza organizowana jest w najróżniejszych zakątkach świata, niemniej miejsca te nie są wybierane przypadkowo. To pełne uroku, aczkolwiek zaniedbane ekologicznie lokalizacje. Organizacja takiego wydarzenia jest w stanie zapewnić wsparcie środowiskowe i społeczne w ramach równoległych działań. Odwiedzono już min. Senegal, Grenlandię, Chille, Urugwaj, Arabię Saudyjską oraz Sardynię, na której goszczę już drugi raz dzięki uprzejmości marki Cupra.
Pełna niezależność
Organizacja takiego wydarzenia to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Na miejsce trzeba dostarczyć dziesiątki kontenerów, w których znajdują się pojazdy, zaplecze serwisowe wraz z częściami zamiennymi, stanowiska dla mediów, kuchnie polowe oraz infrastruktura sanitarna. Wszystko przypływa statkiem do najbliższego portu, a następnie, po około 3 dniach rozładunku, trafia na miejsce rozgrywek. Statek jest też bazą dla zawodników oraz ekip.
Obóz, który powstaje w miejscu imprezy, to małe miasteczko całkowicie niezależne od mediów z zewnątrz. Ponieważ pojazdy biorące udział w wyścigu są elektryczne, najważniejszy jest zapas prądu, który wytwarzany jest na miejscu m.in. za pomocą generatorów wodorowych.
A co z widownią?
Nie ma możliwości oglądania rywalizacji przez publiczność na miejscu. To dość nietypowa formuła, która z pewnością nie zadowoli kibiców, którzy chcą poczuć wyjątkowe emocje na miejscu i dopingować swoich faworytów. Nie ulega wątpliwości, że zapewnienie odpowiedniej infrastruktury, stanowiłoby kolejne logistyczne wyzwanie, dlatego zdecydowano się, aby całą rywalizację transmitować na żywo przez internet. Obraz z kamer przesyłany jest do studia w Londynie, gdzie dodawana jest oprawa graficzna, a następnie wszystko trafia na oficjalną platformę dla widzów.
Transmisje na żywo nie są niczym nowym, ale może się okazać, że niedługo coraz więcej imprez sportowych będzie zamknięta dla widowni, bo tak jest łatwiej i bezpieczniej. Do tego rozwijająca się technologia rozszerzonej rzeczywistości sprawia, że doświadczenia zebrane z transmisji przy użyciu odpowiedniego sprzętu mogą gwarantować więcej rozrywki niż fizyczna obecność na miejscu podczas rywalizacji. Najbliższe lata pokażą, czy taka formuła będzie wypierać tradycyjne kibicowanie.
Tavascan XE
Wszystkie drużyny ścigają się tym samym pojazdem. W zeszłym roku był to Spark Odysey 21. Tegoroczna rywalizacja odbywa się za kierownicą wyjątkowego projektu marki Cupra. Tavascan XE to konstrukcja ważąca 1780 kg dająca moc na poziomie 550 KM. Aby osiągnąć pierwszą setkę, wystarczy 4,5 sekundy. Napęd przenoszony jest na cztery koła, a dystrybucją momentu można dowolnie zarządzać z poziomu komputera pokładowego, co daje możliwość natychmiastowego reagowania na zmieniające się warunki podczas wyścigu.
Klara Andersson oraz Sebastien Loeb reprezentują zespół ABT Cupra. W rozmowie przyznali, że samochód jest doskonale przystosowany do takiej rywalizacji. Ten rodzaj motorsportu znacząco różni się od tego, który kojarzymy z poprzednich lat. Czasem, aby zmienić kluczowe parametry samochodu, wystarczy kilka sekund bez interwencji mechaników. Największą niedogodnością jest jazda w takich warunkach bez klimatyzacji. Na szczęście zmiany zawodników następują relatywnie szybko.
Co się zmieniło przez rok?
Atmosfera całego wydarzenia wydawała się nieco bardziej kameralna. W zeszłym roku nie było tłumów, jednak teraz dało się wyczuć większą swobodę w poruszaniu się po terenach, na którym odbywała się rywalizacja. Brak widowni nie oznacza, że na miejscu obecni są tylko zawodnicy i członkowie ekip. Jest sporo dziennikarzy i gości specjalnych (np. rodziny zawodników, przedstawiciele sponsorów itp.) Odniosłem wrażenie, że organizacja jest na wyższym poziomie, chociażby w kwestii punktów z wodą i jedzeniem. Takie rozproszenie gwarantowało wszystkim swobodny dostęp. Ponadto ogromnym ułatwieniem był parking, który w przeciwieństwie do zeszłorocznych rozgrywek, zlokalizowany był bezpośrednio obok centrum wydarzeń. Wcześniej znajdował się on kilka kilometrów dalej, a każda z obecnych na miejscu osób była transportowana wojskowymi ciężarówkami.
Obecność na tej imprezie skłania do refleksji, czy tak będzie wyglądać przyszłość motorsportu? Nie mam na myśli rodzaju zasilania maszyn biorących udział w rywalizacji, lecz jej formułę, bez udziału kibiców, którzy z pewnością zadbaliby o niezapomnianą atmosferę.