Ford wraca do Le Mans z modelem GT
Ford obiecał, że dzisiaj poda ważną informację związaną ze sportem motorowym i słowa dotrzymał. Niebieski owal wraca na 24 Heures du Mans.
12.06.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:58
Wyścigówka Forda ma stanąć do walki w 24-godzinnym gigancie z okazji 50-lecia zwycięstwa tego producenta w Le Mans. Oznacza to powrót marki na Circuit de la Sarthe już w przyszłym roku. GT ma być wystawiony w klasie LMGTE Pro. Oznacza to, że Ford stanie w szranki z Astonem Martinem Vantage V8, Porsche 911 RSR, Chevroletem Corvette C7R oraz Ferrari 458 Italia.
GT będzie startować w zawodach całego sezonu World Endurance Championship. Ford wystawi swoje maszyny także w innej serii: TUDOR United SportsCar Championship. Łącznie Amerykanie chcą ruszyć do walki z dwoma zespołami (po jednym na serię), z czego każdy z nich będzie dysponował parą samochodów. Co ciekawe, w Le Mans producent zaatakuje całą swoją małą armią czterech maszyn.
Pierwszy start nowego wozu już za nieco ponad pół roku. Ford chce wystawić wyścigową maszynę do walki już podczas styczniowych zawodów Rolex 24 at Daytona. W tym wyścigu zwyciężył już silnik wyczynowego GT - 3,5-litrowe V6 EcoBoost. Jednostka ta napędzała także najszybszy wóz 12-godzinnego wyścigu w Sebring.
Wyczynowa wersja Forda GT będzie bazować na drogowej maszynie, która do produkcji trafi już w przyszłym roku. W powstawaniu tego wyścigowego samochodu biorą udział także Multimatic Motorsports, Roush Yates Engines, Castrol, Michelin, Forza Motorsport, Sparco, Brembo oraz CGRFS.
Na koniec trzeba przyznać, że Ford potrafił zaprezentować ogłoszenie swojego powrotu z rozmachem:
Ford GT: Returns to Le Mans | IMSA | Ford Performance
Pokazując przestraszonego czarnego konia na koniec filmu Ford już drugi raz pokazał w kogo celuje swoim samochodem. Po raz pierwszy w podobnie żartobliwy sposób Amerykanie dali do zrozumienia Ferrari, że ostrzą na nich zęby, gdy przed halami tegorocznych targów w Genewie wywiesili plakat z modelem GT, podpisany "LaFord".
Tym samym Amerykanie wracają w pewnym sensie do korzeni. Wejście z modelem GT40 do Le Mans w 1966 roku miało na celu właśnie utarcie nosa panoszącemu się przez pół dekady Ferrari. Szkoda tylko, że teraz tego pojedynku nie będziemy oglądać w topowej klasie LMP1.