Flipping luksusowych samochodów. Współczesna patologia świata motoryzacji
Przyjemność posiadania supersamochodu łączy się z niekończącym się ciągiem wydatków. Zakup, ubezpieczenie, ceny części i serwisu sięgające absurdalnych poziomów. Pomimo tego właściciele nowych perełek motoryzacyjnych starają się zarobić na najszybszych nowościach. Nie wszystkim się to podoba.
04.12.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:33
John Cena – aktor oraz gwiazda ligi WWE – sprzedaje swojego pachnącego nowością Forda GT. Nie byłoby w tym nic dziwnego, oprócz faktu, że producent spod znaku niebieskiego owalu pozywa gwiazdę właśnie za chęć pozbycia się auta wartego około 460 tys. dol. Dlaczego?
John Cena gets SPOOKED by a Ford GT's Frankenstein ROAR! - John Cena: Auto Geek
Podczas zakupu Forda GT, którego dokonywali tylko wybrani szczęśliwcy, klienci byli zobowiązani do posiadania auta przez co najmniej dwa lata. Zaawansowana konstrukcja jest krokiem milowym dla Forda, nic więc dziwnego, że zainteresowanie modelem GT jest tak duże. W pozwie sądowym przygotowanym przez amerykańskiego producenta wspomniano, że Cena wykorzystał sytuację, by uzyskać dużą sumę pieniędzy, a producent odnotował z tego tytułu straty. W piśmie wymienia się między innymi spadek wartości rynkowej pojazdu czy też nadszarpnięcie zaufania do marki. W efekcie Cena na razie nie sprzeda samochodu.
Tzw. flipping, czyli sprzedaż ekskluzywnych i rzadkich pojazdów zaraz po zakupie, staje się patologią światka motoryzacji. Wystarczy przypomnieć, że Porsche 911 R, jedna z najbardziej pożądanych 911 na świecie, na początku produkcji kosztowała około pół mln dol. Jej zakup był jedną z najlepszych inwestycji w historii. Gdy Porsche z manualną przekładnią pojawiło się na drogach, cena jednego egzemplarza bez problemu przekraczała milion dolarów.
Taka sytuacja zirytowała Andreasa Preuningera, szefa sekcji Porsche GT. – Nie podoba mi się, że ludzie kupują nasze auta by na nich zarobić – powiedział w wywiadzie dla magazynu "Car&Driver". Tymczasem tuż po premierze 911 GT2 w sieci pojawiły się pierwsze informacje o możliwości zakupu tego ekskluzywnego auta. Wystarczyło dopłacić jeszcze 160 tys. dol., czyli tyle, ile kosztuje świetnie wyposażona Panamera.
Flipping pojawia się też w kontekście ultrarzadkich pojazdów pokroju Astona Martina Valkyrie. Sprawą zajął się nawet szef brytyjskiej marki, Andy Palmer, który stwierdził, że osoby zajmujące się flippingiem nigdy nie będą miały okazji zakupu limitowanego modelu w przyszłości. W podobnej sytuacji jest Mercedes-AMG ze swoim modelem Project One.
O tym jak flipping wpływa na środowisko supersamochodów niech świadczy fakt, że Ferrari F40 w momencie wjechania do salonu - czyli pod koniec lat 80. - kosztowało 400 tys. dol. Niektórzy z kolekcjonerów byli w stanie zapłacić znacznie, znacznie więcej, a ceny bez problemu przebijały poziom miliona "zielonych". Dlatego dostępność jego następcy, F50, była znacząco ograniczona, a w Stanach Zjednoczonych auto trzeba było przez jakiś czas finansować w leasingu.