Dziwne zachowania kierowców nowoczesnych aut. Trzeba się przejechać, by zrozumieć
Ale zawsze można się zdać na nas. W tym artykule chcę wyjaśnić, dlaczego kierowcy nowoczesnych samochodów robią czasami dziwne rzeczy, a innym razem wydaje nam się, że nie potrafią jeździć.
16.08.2022 | aktual.: 13.03.2023 16:09
Jakiś czas temu jechałem autostradą niemieckim samochodem wyposażonym w najnowsze zdobycze techniki. Był tak nowoczesny, że sam reagował na ograniczenia prędkości, a przed skrzyżowaniami zwalniał bez mojej ingerencji. Kiedy zatrzymałem się na przydrożnym parkingu, przy stacji benzynowej, podszedł do mnie kierowca zainteresowany samym autem, ale zwrócił mi też uwagę, pytając: "czemu pan tak ciągle hamujesz?".
Słusznie, bo kilkukrotnie auto zahamowało, "widząc" ograniczenie prędkości, którego nie było. Nie wiem nawet, czy to z mapy nawigacji, czy z drogi, ale zatrzymałem się właśnie po to, by wyłączyć to ustrojstwo. Przeprosiłem tego kierowcę i spędziliśmy kilka minut na pogawędce w stylu tych spod budki z piwem, czyli ponarzekaliśmy sobie, że teraz to nie ma samochodów, a kiedyś były. A tak, żeby mu było milej.
To nie głupota kierowców, a niedoskonałość systemów
Powyżej opisana sytuacja była wynikiem działania adaptacyjnego tempomatu z dostosowaniem do ograniczeń drogowych. Ta kompilacja rozwiązań kompletnie nie sprawdza się na polskich drogach, więc powinno się to wyłączyć klientowi przed odbiorem auta z salonu, a także pokazać, jak wyłączyć ponownie, gdyby się włączyło. Nikt tego używać chyba nie będzie, więc raczej nie trafi bezpośrednio w tę funkcję w menu. Tak jak ja, więc postanowiłem się zatrzymać.
Po drugie, jest to rozwiązanie dość niebezpieczne. O ile wyhamowanie auta ze 140 do 120 km/h niczym specjalnym nie grozi, o tyle "rzucenie kotwicy" na 40 km/h, bo radarowi "coś się przewidziało", można już uznać za stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym. Podczas mojej jazdy wielokrotnie niemiecki wóz hamował tak, że z moich ust wypadały wyłącznie przekleństwa.
Ale to nie tylko to
Adaptacyjny tempomat, choć kocham to rozwiązanie, sam w sobie ma pewne wady. Z nimi żyć się da, ja się nauczyłem, dlatego… pewnie niejeden z was mnie przeklinał na drodze.
Adaptacyjny tempomat tak relaksuje, że po kilkunastu minutach nie masz chęci w ogóle operować gazem. No i wtedy trzeba robić wszystko, by ta jazda była rzeczywiście przyjemna. O ile na zwykłej drodze, np. krajowej czy gminnej, nie ma z tym najmniejszego problemu, o tyle na autostradzie potrzebujesz trochę przestrzeni.
Radar z przodu, jeśli wykryje inny pojazd, sprawi, że auto zacznie zwalniać (japońskie bardziej hamować), więc trzeba jechać tak, by nie wykrył. Jeśli więc widzisz na autostradzie kierowcę, który zjeżdża na lewy pas, ale na prawym auto do wyprzedzenia jest jeszcze daleko z przodu, to właśnie dlatego, że zaraz zacząłby zwalniać.
Jeśli ktoś trzyma się lewego pasa, wyprzedzając auto po aucie – jak pojazdy przed nim – to też nie na złość tobie. Gdyby zjechał na prawy, to natychmiast tempomat by go wyhamował. Zaś przestrzeń przed nim nie służy do tego, żebyś wjechał w nią, a potem sam będziesz robił dokładnie to samo, tylko jest to coś, co nazywa się "bezpiecznym odstępem". Nawet jeśli tempomat ma ustawiony minimalny odstęp, to i tak jest on duży, bo ma być bezpieczny.
Jest jeszcze jedna dziwna rzecz, jaką robią kierowcy z tempomatem adaptacyjnym. Kiedy auto przed nimi skręca w prawo, to oczywiście hamują. Ale dziwnie wygląda to, kiedy auto przed nimi już skręciło, a oni nadal hamują. To bezwładność działania tempomatu, a nie nieumiejętność jazdy. Więc jeśli krzyczysz "czemu hamujesz, ty...", to tak naprawdę krzyczysz na tempomat.
Światła i światełka
Czasami można zaobserwować dziwne zachowania oświetlenia pojazdów jadących za nami. Jakby zmieniali światła na długie i krótkie, ale bez oślepiania. Można się poczuć jak w tunelu świetlnym. Niby nas nie oślepiają, ale oświetlają pobocze obok. To adaptacyjne światła drogowe. Dzięki nim oni widzą lepiej, ale jeśli jadą odpowiednio blisko, oświetlają nawet otoczenie naszego pojazdu.
Są też takie auta, które migają światełkami na lusterkach lub przy lusterkach. To nie są kierunkowskazy, lecz ostrzeżenie, że jesteśmy w ich martwej strefie. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza podróżując motocyklem. To, że ich system działa, nie oznacza, że nie wykonają manewru skrętu na nasz pas. To, że popełnią w ten sposób błąd, nie zmieni faktu, że i nam może się oberwać.
Od krawędzi do krawędzi
Tak jeżdżą pijani kierowcy albo tacy, którzy zasypiają. I tacy, którzy trzymają telefon w dłoni. Niestety, coraz częściej będą to też kierowcy, którzy chcą wykonać prostą czynność w swoim aucie, np. połączyć po raz kolejny telefon, zmienić temperaturę, czy ustawić nawigację.
Nowoczesne auta wymagają od kierujących coraz więcej uwagi na ekranie, a coraz mniej na drodze. Podstawowe przyciski znikają z desek rozdzielczych i znajdują swoje miejsce w czeluściach tzw. systemu infotainment. Jest coraz mniej pokręteł, które są wypierane przez dotykowe pola, a w które trudno trafić na choć trochę pofałdowanej drodze.
Coraz gorzej jest też z urządzeniami, które pozwalają łączyć smartfona z autem. Bezprzewodowa łączność często zawodzi. Ponowne łączenie też nie zawsze działa. Jednak to nie wszystko.
Aplikacje, takie jak CarPlay, co do zasady są po to, by nie dotykać telefonu i korzystać z większości rzeczy, jakie mamy w smartfonie. W praktyce są tak stworzone, by brać smartfona do ręki przy każdej okazji (np. brak możliwości korzystania z klawiatury na ekranie). Stąd nierzadko jadące wężykiem auta. I dlatego nie warto ufać tym z naprzeciwka, że na pewno pojadą swoim pasem.
Nie bronię, informuję
Wszystko, co przeczytaliście, piszę nie po to, by kogokolwiek usprawiedliwiać z niewłaściwych zachowań. Znam nowoczesne auta i wiem, jak się zachowują. Zdaję też sobie sprawę, jak ja się zachowuję, jadąc nimi. Moim zdaniem warto to po prostu wiedzieć, bo nie każdy miał okazję korzystać z takich nowinek techniki i nie każdy wie, z jakimi problemami muszą się mierzyć właściciele takich aut, jeśli chcą z tej nowoczesności korzystać. A widzę na drogach, że te niewłaściwe zachowania zdarzają się często. I niektóre rozpoznaję od razu.