Dlaczego Sébastien Loeb wystartował w Monte Carlo i jak długo potrwa dominacja Volkswagena?
Gościnny występ Loeba w Rajdzie Monte Carlo, w brawach Citroëna, był jedną z wielu atrakcji inauguracyjnej rundy Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata. Jednak prawdziwa przyczyna jego jednorazowego powrotu jest zupełnie inna.
19.02.2015 | aktual.: 02.10.2022 11:07
Cykl WRC umiera i gdyby nie zapowiedź powrotu Toyoty na rajdowe trasy, nie było by absolutnie żadnych nadziei na poważniejsze zmiany. Nawet jeśli Hyundai dogoni Volkswagena, co zajmie im jeszcze minimum rok, to i tak zmieni się niewiele. Teoretycznie w mistrzostwach biorą udział cztery fabryki, ale równie dobrze można je podzielić na dwie ligi. M-Sport jest właściwie na szarym końcu i tylko wielka pasja Malcolma Wilsona utrzymuje markę Ford na oesach. Rozwój Fiesty to jedynie łabędzi śpiew, okruchy, które podrzucają inżynierowie tej utytułowanej ekipy swoim kierowcom. No i jeszcze sami kierowcy. Wierzę, że Ott Tänak i Elfyn Evans to utalentowani chłopcy, ale wyraźnie widać, że M-Sport nie jest w stanie zatrudnić solidnego zawodnika odkąd stracił Latvalę.
Przyglądając się Citroënowi, widać niemal to samo. DS3 wciąż jest rozwijany, ale postępu nie widać w osiągach. Tu jednak jest inny problem i chodzi o kierowców. Kris Meeke jest szybki, talentu mu nie brakuje, nie brakuje mu doświadczenia, ale brakuje wyników. Jest właściwie kalką Colina McRae, który był jego mentorem. Nikt nie wątpił w talent tego kierowcy, ale warto zaznaczyć, że zdobył tylko jeden tytuł mistrzowski.
Mads Østberg miał swoje pięć minut gdy jeździł leciwą, prywatną Fiestą WRC i łoił kierowców fabrycznych. Niestety wydaje się, że jego czas minął. To, że czasami potrafi walczyć o trzecie miejsce ma niewielkie znaczenie, bo w mistrzostwach nie walczy się o najniższy stopień podium. Mikko Hirvonen też tak jeździł i słusznie stwierdził, że to nie ma już sensu.
A jednak Citroën wciąż pozostaje w grze i nawet udało im się skusić Sébastiena Loeba na gościnny udział w Rajdzie Monte Carlo. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem, ten gościnny start był czymś zupełnie innym niż mogłoby się wydawać.
Citroën ma takich kierowców jakich ma i nie jest w stanie sprawdzić rzeczywistych osiągów swojego DS3 WRC oraz tkwiącego w nim potencjału. By tego dokonać, musiałby posadzić w nim kierowcę o najwyższych umiejętnościach, a jak wiemy, obecnie na rynku jest takich tylko trzech, choć osobiście uważam, że czterech – niestety żaden z nich nie jest dostępny. Dlatego też poproszono Sébastiena nie tyle o start, co test. Loeb mógł wygrać Monte Carlo, ale czy zauważyliście jakikolwiek smutek czy wielką skruchę z powodu błędu i wypadnięcia z czołówki wyników? Czy Citroën powiedział: „…popełniliśmy błąd, bo Loeb i Meeke byli nominowani do zdobywania punktów, a zdobył je Østberg.”?
Gdy dowiadywałem się o tym, o czym teraz czytacie, mój rozmówca z uśmiechem powiedział: Sprawdź co Loeb powiedział po rajdzie. I faktycznie, sami przeczytajcie: „Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się znaleźć tempo. DS3 WRC był doskonały.” Teoretycznie celem były przecież punkty, a Citroën jeszcze przed sezonem 2014 twierdził, że zmienia strategię i już nie walczy o tytuły, lecz o zwycięstwa w poszczególnych rajdach. I to by się trzymało kupy w kontekście zaangażowania Sébastiena Loeba w tym roku. A jednak nie chodziło tak o zwycięstwo, jak o „znalezienie tempa”.
Citroën angażując Loeba mógł sprawdzić, czy DS3 jest wciąż samochodem konkurencyjnym i w jakich obszarach można go jeszcze poprawić. Odpowiedzi na te pytania mógł dać tylko Loeb. Z całym szacunkiem dla Meeka, w którego długo wierzyłem i Østberga, który imponował mi kilka lat temu, ale oni nie są na poziomie kierowców, którzy mogliby walczyć o mistrzostwo i wciąż daleko im do Loeba.
Pozostaje pytanie: jakie tempo ma Citroën DS3 WRC? Gdybym był szefem tego zespołu, jedyny rajd, w którym nie sprawdzałbym osiągów przy pomocy Loeba to Monte Carlo. Przyczyna jest prosta – to jest rajd nieprzewidywalny, w którym nawet przez przypadek można osiągać dobre czasy. Wystarczy sprawdzić zeszłoroczne wyniki. Poza tym Loeb ma po prostu szczęście do Monte. Jednak osoba, z którą rozmawiałem powiedziała mi, że kalendarz Loeba jest w tym roku mocno napięty i jest on w pełni zaangażowany w WTCC, więc mógł wystartować tylko w Monte jeśli chodzi o pierwsze rajdy tego sezonu, a tylko o te chodziło Citroënowi. No dobrze, czy więc Citroën ma powody do zadowolenia?
Oczywiście, że tak. Loeb tylko na dwóch odcinkach specjalnych nie znalazł się w pierwszej piątce oesowych wyników. Na OS8 popełnił błąd i popsuł samochód, ale na szczęście była to ostatnia próba dnia. Stracił przez to 10 minut. Teraz odejmijcie mu te 10 minut od czasu końcowego i sprawdźcie, które miejsce w rajdzie by zajął. Oczywiście to wszystko tylko teoria, bo gdyby Loeb nie urwał koła, Ogier pewnie pojechałby szybciej, ale to nie ma znaczenia, bo nie ustalamy tu wirtualnego zwycięzcy, ale tempo Citroëna. Okazuje się, że wciąż jest ono bardzo dobre, tylko za kierownicą trzeba posadzić bardzo szybkiego i skutecznego kierowcę.
Yves Matton jeszcze przed sezonem zapowiadał chęć przerwania dominacji Volkswagena poprzez wprowadzanie wielu poprawek do DS3 WRC. Pierwsze przeszły solidny test w Monte Carlo, kolejne pojawią się w Portugalii. W tegorocznym DS3 WRC poprawki obejmą praktycznie każdy obszar samochodu, z aerodynamiką włącznie. Jak powiedział mój tajemniczy rozmówca: Citroën jest bardzo zadowolony z samochodu i zmotywowany, ale będzie bardzo trudno.
Tymczasem inna osoba, z którą rozmawiałem nieco wcześniej, a która ma dobre kontakty z Volkswagenem twierdzi, że inżynierowie tej stajni na razie mogą spać spokojnie i absolutnie nie boją się konkurencji. Ich nowe Polo WRC jest daleko z przodu i czekają na to, co pokaże Citroën i Hyundai, a gdy pojawi się konieczność, wprowadzą jedną z kilku modyfikacji, które są na chwilę obecną schowane w szufladzie i czekają na swój czas. A potem znów odjadą. Dlaczego więc Volkswagen trzyma prędkość w szufladzie?
Po pierwsze dlatego, że nie ma konieczności poprawiania auta, bo nie ma konkurencji. Po drugie, Jost Capito bardzo wierzy w spektakl WRC i jest też świetnym marketingowcem – potrafi sprzedać markę Volkswagen w tym trudnym sporcie. Zobaczcie co powiedział niedawno, gdy Malcolm Wilson jednoznacznie stwierdził, że Volkswagen jest nie do pokonania: Miło nam słyszeć słowa Malcolma! Jednakże jest oczywista szansa na pokonanie nas. W tym sporcie zawsze można być pokonanym. Na Monte uzyskaliśmy dobry wynik, ale dominowaliśmy od samego początku rajdu. Nie prowadziliśmy potrójnie od startu. Ten wynik to zasługa błędów rywali. Mówi się, że od wejścia Volkswagena tylko dominujemy, ale to nieprawda. To inni popełniają błędy. Można pomyśleć, że to bzdury, ale Jost mówi innym językiem, językiem motorsportu. Pozwólcie, że spróbuję Wam to przetłumaczyć: „Miło nam słyszeć słowa Malcolma, bo to prawda. Jednak wolelibyśmy, by kibice wierzyli w to, że można nas pokonać i za każdym razem siadali przed telewizorem, trzymając kciuki za konkurencję i oglądając w tym czasie jak Volkswagen dominuje”.
Czy można przerwać dominację Volkswagena? Nawet mój rozmówca, który dobrze zna środowisko zespołu Citroëna i wie, na jakim są i mogą być poziomie, w to nie wierzy. Volkswagen w sezonach 2015-2016 będzie nie do pokonania. Jednak nie jest to tylko kwestia samochodu, ale też kierowców. Wiesz gdzie obecnie jeździ trzech najlepszych kierowców… - powiedział wyraźnie wskazując na niemiecką ekipę. Rzeczywiście, aż współczuję Toyocie podczas rekrutacji kierowców do swojego fabrycznego zespołu. Miejmy nadzieję, że w tym czasie Robert Kubica odnajdzie już kompromis między tempem a wynikami.