Poradniki i mechanikaOpona zimowa, całoroczna czy letnia? Podpowiadamy jak rozwiązać ten dylemat

Opona zimowa, całoroczna czy letnia? Podpowiadamy jak rozwiązać ten dylemat

Opony zimowe
Opony zimowe
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński
14.11.2018 12:15, aktualizacja: 30.03.2023 10:58

Wymieniać, czy nie wymieniać? A może zamiast opon zimowych tym razem całoroczne? Rozsądek podpowiada jedno, portfel co innego. Radzimy, jak mądrze podjąć decyzję o oponach na zimę.

W związku z ogumieniem zimowym zrodziło się pośród kierowców kilka mitów. Są też różne, czasami skrajne opinie na ten temat. Spróbujmy się z nimi zmierzyć.

Kiedyś nie było opon zimowych, zimy były gorsze i jakoś się jeździło

To argument dość powszechnie przywoływany przez starszych użytkowników samochodów, którzy mają prawo jazdy nierzadko kilkadziesiąt lat. Warto rozłożyć go na czynniki pierwsze.

Kiedyś nie było opon zimowych… to fakt, że były przynajmniej trudno dostępne. Inna sprawa, że kiedyś wiele opon miało charakter ogumienia całorocznego, nierzadko z oznaczeniem M+S, sugerującym, że nadają się na każde warunki.

Opony tego typu zrównywały szanse na drodze. Mam na myśli to, że każdy ruszał, hamował i skręcał tak samo… kiepsko. Nie było dużych różnic pomiędzy samochodami.

No właśnie, kiedyś było też znacznie mniej samochodów, ruch był mniej intensywny, prędkości mniejsze, kierowcy ostrożniejsi. Nikt nie miał ABS-u, kontroli trakcji i ESP, więc zdawał się na własne umiejętności. Na rozsądek i… liczył się z utratą bardzo cennej rzeczy, jaką kiedyś był samochód.

Zimy były gorsze, to fakt. Dlatego jeździło się "jakoś". Dobrze pamiętam czasy, kiedy 10-kilometrowy odcinek był wyzwaniem. Po drodze jeden kierowca pomagał drugiemu wydostać się z opresji, jaką był 5-centymetrowy dołek, w który wpadło jedno z kół.

Pamiętam prędkość 20-30 km/h po śniegu w obawie przed wypadnięciem z drogi. Wierzę, że argumentujący w ten sposób też pamiętają, tylko musieliby sięgnąć głębiej we wspomnienia. Ja pamiętam jedno – nie jeździło się normalnie, tylko "jakoś".

Mam napęd na cztery koła i to mi wystarczy

To najgłupszy z mitów dotyczących ogumienia na zimę. Wynika najpewniej z niezrozumienia korzyści, jakie daje napęd na cztery koła. Jego największą przewagą nad napędem na jedną oś jest możliwość szybszego ruszenia z miejsca.

W znakomitej większości przypadków nie daje nic w zakręcie i absolutnie nie poprawia skuteczności hamowania. To właśnie w tych dwóch sytuacjach drogowych jest najbardziej niebezpiecznie, a opony zimowe dają największe korzyści.

Cóż z tego, że ruszycie skuteczniej niż inni, wyprzedzicie wszystkich spod świateł, kiedy trzeba będzie się zatrzymać z większej prędkości na ogumieniu, które nie daje dobrej przyczepności? To samo dotyczy zakrętu, w jaki wjedziecie prawdopodobnie szybciej niż inni, wierząc w nietuzinkowe własności napędu na cztery koła.

Czy jazda na oponach letnich zimą ma sens?

W wyjątkowych okolicznościach i przy założeniu jednej, żelaznej zasady może mieć. Zasadą tą jest: nie ruszam auta, gdy jest śnieg lub mróz. Przez sporą część dni ostatnich zim mieliśmy niemalże jesienne warunki. Sucho i nierzadko dość ciepło.

Co prawda opony letnie mocno twardnieją przy temperaturach poniżej 10 stopni Celsjusza, ale i tak zapewniają dobrą przyczepność, gdy jest sucho, a nawet gdy jest mokro, ale nie mroźno.

Trzeba tylko pamiętać, że zimą warunki radykalnie się zmieniają w ciągu doby. O ile w południe może być 10 stopni Celsjusza i opony letnie rzeczywiście będą miały przewagę, o tyle wieczorem może być 0 stopni Celsjusza i już zimówka swoją elastycznością złapie więcej przyczepności.

Pomijam już sytuację, że w każdej chwili może poprószyć śnieg i wówczas letnia opona prawie uniemożliwia normalną jazdę.

Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy "sobie radzą". Problem w tym, że obecnie mamy bardzo zróżnicowane ogumienie. Jedni mają zimówki, inni letnie. Różnica przyczepności pomiędzy nimi może być ogromna, co powoduje, że zachowanie jednego kierowcy może być zupełną niespodzianką dla innego zmotoryzowanego.

Gdybyś wiedział, że samochód jadący za tobą po śniegu ma opony letnie, pewnie nie hamowałbyś mocno. Niestety, takiej wiedzy nie mamy. W razie awaryjnego hamowania kierowca dysponujący zimówkami zatrzyma się na 30 m, a ten, który ma wciąż letnie opony, będzie potrzebował na to kolejnych 30 m.

Porównanie drogi hamowania w zależności od rodzaju opony
Porównanie drogi hamowania w zależności od rodzaju opony© fot. mat. prasowe/PZPO

Jazda na oponach letnich zimą może mieć sens wyłącznie wtedy, gdy jeździmy na małe odległości i tylko w dobrą pogodę. To znaczy bez śniegu i lodu. Jednak to wciąż spore ryzyko. Nie tylko dla bezpieczeństwa, ale i finansowe.

Nawet jeżeli kolizja i tak byłaby nie do uniknięcia, to wasze opony letnie będą wzbudzały wątpliwości ubezpieczyciela, czy aby nie doszło do rażącego niedbalstwa. W efekcie wypłata z autocasco może zostać wyraźnie obniżona.

Kiedy założyć zimówki?

Najlepiej teraz, gdy w zakładach wulkanizacyjnych nie ma jeszcze długich kolejek. Pewne jest, że po pierwszym opadzie śniegu sytuacja zmieni się diametralnie. To kierowców, a nie drogowców ostatnio zima zaskakuje.

Pierwsze przykazanie specjalistów od opon mówi o średniej temperaturze dobowej 7 stopni Celsjusza. Jeszcze nie ma tej sytuacji, ale niebawem nadejdzie. Nie jest to sztywna reguła, której należy się kurczowo trzymać. To tylko wskazówka.

Jasne jest, że w dobrych warunkach i przy temperaturze rzędu 10 stopni Celsjusza, zimowa opona zużywa się szybciej, ale przypomnę, że w przypadku większości zmotoryzowanych to właśnie zimówka jeździ mniej w skali roku. I zwykle w korzystniejszych dla trwałości bieżnika warunkach.

Zimówka jest jak ubezpieczenie

Opony zimowe są w pewnym sensie jak polisa ubezpieczeniowa. Płaci się za nią, ale najlepiej, jakby nigdy się nie przydała. Przydaje się rzadko, ale bez niej byłoby fatalnie.

Tak dokładnie jest z oponami zimowymi. Można żałować na nie kilkuset złotych i jeździć na letnich – prawo w Polsce to dopuszcza – ale wracając z rodzinnej wycieczki w fatalną pogodę, możecie słono zapłacić za pozorne oszczędności – postojem, hotelem, w ostateczności wypadkiem.

Opony zimowe kontra całoroczne

Dobrej klasy opona całoroczna jest jak polisa ubezpieczeniowa, ale wykupiona na cały rok, a nie na określony czas. Użytkownik nie musi decydować, kiedy zrezygnować z parametrów opony letniej na rzecz zimowej i na odwrót. Zawsze w pojeździe ma właściwe ogumienie, niezależnie od pory roku, pory dnia i pogody.

Są jednak sytuacje, w których zimówka poradzi sobie lepiej. Mowa o jeździe po śniegu i pośniegowej brei. I właśnie z tego powodu coraz więcej kierowców przesiada się na… ogumienie całoroczne. Na przeważającym obszarze kraju te zjawiska w ostatnich latach występują bowiem rzadko i są krótkotrwałe.

Jak kupić dobrą oponę całoroczną?

Opony całoroczne można kupić bez obaw na zimę pod jednym warunkiem. Muszą posiadać symbol 3PMSF, czyli płatek śniegu na tle szczytów gór. Jest to potwierdzenie, że opona ta została homologowana na warunki zimowe, czyli cechuje się odpowiednio elastyczną mieszanką gumową na niskie temperatury.

Bieżnik ma akurat drugorzędne znaczenie. Warto zapoznać się z wartościami na etykietach poszczególnych modelach ogumienia i z testami opon całorocznych.

Co ważne, ogumienie całoroczne dobrej klasy nie jest już drogie. Przykładowo opona w popularnym rozmiarze 205/55 R16 to wydatek rzędu 260-340 zł za sztukę.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (54)