"Jest tyle osób, że zawsze panu ktoś to zrobi". Kręcenie liczników kwitnie
Za "kręcenie" licznika ma grozić nawet 5 lat więzienia, zarówno dla mechanika jak i właściciela pojazdu. Jednak póki co rynek usług, jest tak duży, że na korektę można umówić się w mniej niż minutę. Niezależnie czy w Warszawie, czy też w Raciborzu.
11.02.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:53
Prężny rynek oszustw
Na polskim rynku samochodów używanych panuje dziwne przeświadczenie, że pojazd z przebiegiem większym niż 200 tys. km to złom na kołach, a poniżej tej magicznej granicy – idealne, niezajeżdżone cacko. Korzystają z tego handlarze, którzy importując auto z zagranicy dokonują "drobnej" korekty przebiegu. Ba, nawet osoby prywatne manipulują. Dlaczego? Bo mogą.
"Jak nie będę mógł, to jest tyle osób, że zawsze panu ktoś to zrobi" – słyszę w słuchawce od specjalisty spod Warszawy. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło korekta liczników, a będziemy mogli przebierać w ofertach od hakerów komputerów pokładowych. Czyżby popyt był tak duży, że mogą oni wysłać klienta do konkurencji?
Dobieram popularne auta – audi A4 z 2009 roku, volkswagena passata z 2012 roku. To one królują na liście importowanych używek. Z umówieniem terminów nie ma problemu, niezależnie czy jest to Poznań czy Wrocław. Podaję zmyśloną miejscowość mechanikowi z Raciborza. – Nie ma problemu, przyjadę, niech tylko pan zadzwoni dzień wcześniej! Cały zabieg to kilkanaście minut, z dojazdem do klienta. Wszystko kosztuje 150 zł. Auto nagle jest droższe o kilka, kilkanaście tys. zł. Trudno o lepszą inwestycję.
Polska plaga
Związek Dealerów Samochodów stwierdza, że 80 proc. aut, które przyjechało do kraju, miało zmniejszony przebieg. Pytam więc jednego z ogłaszających się na popularnym portalu – jak to jest z przeglądem, przejdzie? Podobno przebieg spisują. - Spisują, od dwóch lat – słyszę w słuchawce.
Nie od dwóch, a od pięciu, ale najwyraźniej na nikim nie robi to wrażenia. Diagności rzeczywiście mają obowiązek uzupełnienia przebiegu pojazdu, gdy już pojawi się na corocznym badaniu. Nie muszą jednak robić nic ponadto. Zapiski trafiają do systemu CEPiK 2.0, jak i usługi historiapojazdu.gov, gdzie można sprawdzić, co działo się z autem. O ile system a) działa, b) przy wprowadzaniu diagnoście nie omsknęła się ręka, co niestety nie jest tak rzadkim przypadkiem.
Nie jest też tak, że korekta licznika dotyczy wyłącznie nowych aut, które pozwalają na podpięcie komputera. Bartek kupił starszego Mercedesa, który, jak się później okazało, również przeszedł "lekką" korektę przebiegu. Jego czujność była uśpiona, bowiem, jak sam twierdzi, "wydawało mi się, że kupuje od kogoś kto nie robi lipy". Sami modyfikujący nie czują, że robią coś złego, wszak korekta jest całkowicie legalna. Sprzedający za to czują się bezkarni. "Nic nie zamierzam robić z tymi handlarzami" – stwierdza mój rozmówca. "Odkąd mam ten samochód mam też notoryczny problem z licznikiem kilometrów który się zacina więc też te wskazania są nierzetelne już za mojej kadencji" – dodaje.
Zmiana przepisów, zmiana świadomości
Karanie za modyfikacje liczników uderzą w intratny rynek. "Jeśli auto ma "dwójkę" z przodu, to musi kosztować już zauważalnie mniej niż podobny model z przebiegiem np. o 50 000-100 000 km niższym" – mówi Jacek Kowalski zajmujący się sprzedażą aut używanych. Tylko w 2018 roku importowano ponad milion używanych samochodów, a był to wynik lepszy od 2017 roku o ok. 7 proc.
- Świadomość jednak rośnie i ludzie zaczynają dostrzegać to, że lepiej czasami kupić auto z wysokim przebiegiem ale rzetelnie serwisowane z pełną dokumentacją. Lepiej kupić auto, które ma prawdziwy przebieg 200 tys. km, ponieważ najczęściej jest już po wymianie wielu ważnych podzespołów np. osprzętu silnika, niż auto z mniejszym przebiegiem, w którym nic jeszcze nie było "robione" i po zakupie może nas czekać szereg wydatków. Duży przebieg to nic strasznego, pod warunkiem prawidłowej eksploatacji i serwisu – dodaje Kowalski.
Nowe przepisy dopiero trafią do sejmu. Zanim wejdą w życie, nawet kilkaset tys. używanych pojazdów przyjedzie do Polski. O tym, czy wysokie kary odstraszą modyfikujących liczniki, przekonamy się dopiero po kilku miesiącach ich obowiązywania. Przecież spisywanie wskazań przebiegu też miało ukrócić ten proceder.