Test: BMW M3 Touring – czego to człowiek nie wymyśli

W internecie krążą pogłoski, że najnowsze M3 Touring, to samochód idealny. Że to auto, które łączy w sobie wszystkie cechy, jakich oczekuje kierowca, uwielbiający czerpać radość z jazdy każdego dnia, niezależnie od okoliczności. Wszystko dlatego, że ten samochód nie jest idealny tylko dlatego, że ma 510 koni, czy dlatego, że do 100 km/h przyspiesza w zaledwie 3,6 s! Oczywiście to też jest super, ale nie o to w tym chodzi. To auto jest idealne, bo to M3 i to M3, które daje wam praktyczność na poziomie BMW X3 bez konieczności kupowaniu SUV-a.

Dodatkowo, BMW z M3 Touring pokazało, że może doskonale wykorzystywać okazję daną od przeciwników. Poczekali, aż Audi zajmie się czymś, co jest dobre dla misiów polarnych i zapchali lukę po RS4. Genialne taktyczne zagranie, bo aktualnie M3 touring nie ma konkurencji. Wiązało się z tym jednak ogromne ryzyko, bo naturalną koleją rzeczy będzie porównywane do – można powiedzieć już legendarnego – RS4, więc ten samochód mógł się okazać kompletną klapą. Czy tak się stało? Spójrzcie tylko na niego! Nie trzeba nim jeździć, żeby wiedzieć, że plan wypalił.

Myśleliście, że to koniec ryzyka, które podjęło BMW? Nie, bo drugie było jeszcze większe. Co zwykle wiąże się ze zwiększeniem masy i wymiarów w aucie sportowym? Utrata jakości prowadzenia. Na szczęście miałem tę przyjemność jeździć zarówno M4, jak M3 we wszystkich odmianach, więc mam porównanie. Jak więc jest? Tego nie będę wam teraz zdradzał. Zapraszam do obejrzenia materiału wideo umieszczonego na górze. Obiecuję, że będzie warto.

Na zachętę dodam tylko, że M3 Touring w polskich salonach dostępne jest tylko w odmianie Comptetition, czyli z rzędowym, podwójnie doładowanym, sześciocylindrowym, benzynowym silnikiem o pojemności 3 litrów i o mocy 510 KM, który dysponuje momentem obrotowym na poziomie 650 Nm. No i co najważniejsze, w tym samochodzie otrzymujecie zawsze napęd na cztery koła, który można dowolnie konfigurować. Musicie przyznać, że to brzmi ciekawie. Zapraszam!