"Biorę 1000 zł i słucham". Kierowcy zaskoczeni słowami policjanta
Pewnego dnia mój przyjaciel Krzysztof zadzwonił z pytaniem, czy pamiętam popularny kiedyś teleturniej "Awantura o kasę". Zaintrygowany tym nietypowym pytaniem zapytałem go, o co mu chodzi. Wtedy Krzysztof zaczął opowiadać mi o swoim niedawnym spotkaniu z policją na drodze.
11.12.2023 18:19
Jechał swoim autem, kiedy nagle na rondzie z prawej strony wyjechała kobieta, jakby nie zauważając jego samochodu. Mimo próby hamowania nie zdążył zatrzymać pojazdu i lekko uderzył w bok jej auta, ocierając przednie i tylne drzwi. Na szczęście, w jego samochodzie nie doszło do poważnych uszkodzeń, jedynie zderzak został otarty, ale nie pękł.
Krzysztof opowiedział mi, jak próbował załatwić sprawę na miejscu, proponując kobiecie, że jeśli zapłaci mu 500 zł za szkody, to nie będą musieli wzywać policji i wypełniać oświadczenia o zdarzeniu. Jednak kobieta była przekonana, że to on jest winny, twierdząc, że jechał za szybko. Mimo jego prób wyjaśnienia, że to ona wymusiła pierwszeństwo, kobieta nie była w stanie tego zaakceptować i wezwała policję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po około 20 minutach na miejsce przyjechał radiowóz. Jak relacjonował Krzysztof, funkcjonariusz wysiadł z auta, przedstawił się i z uśmiechem na twarzy rzucił: "biorę 1000 zł i słucham państwa".
Krzysztof przyznał, że zarówno on, jak i kobieta byli zaskoczeni tą wypowiedzią. Początkowo pomyślał nawet, że chodzi o łapówkę. Jednak policjant szybko wyjaśnił, że 1000 zł to koszt mandatu za niezachowanie ostrożności na drodze i spowodowanie zagrożenia. Dodatkowo kobieta otrzymała 300 zł mandatu za wymuszenie pierwszeństwa, co dało łącznie 1300 zł.
Zobacz także
Jak się okazało, kwota mandatu wynikała z dwóch elementów. Podstawą był zapis z taryfikatora mandatów, mówiący o tym, że za niezachowanie należytej ostrożności na drodze i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, kierujący pojazdem mechanicznym musi zapłacić mandat karny powiększony o 1000 zł.
Z tego powodu, każde zdarzenie drogowe, nawet bez udziału innego uczestnika, jest zagrożone mandatem. Wysokość mandatu zależy od wykroczenia, jakie popełnia kierowca powodujący zagrożenie. W tym przypadku kobieta została ukarana mandatem w wysokości 300 zł za nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, a kwota ta została zgodnie z przepisem powiększona o 1000 zł.
Funkcjonariusz, żartując, że "bierze 1000 zł" i słucha wyjaśnień uczestników zdarzenia, chciał dać do zrozumienia, że wiedział, iż doszło do niezachowania ostrożności i spowodowania zagrożenia. Wiedział więc, że któryś z kierowców dostanie mandat w jeszcze nieznanej mu kwocie, ale na pewno powiększony o 1000 zł.
W mojej opinii, funkcjonariusz, widząc tę drobną kolizję, z dobrze dobranym żartem dał do zrozumienia obu kierowcom, że nie było sensu wzywać patrolu. Gdyby doszli do porozumienia na miejscu, nikt nie musiałby płacić 1000 zł mandatu.