Autostrady (nie wszystkie) za darmo. Jest już projekt przepisów

Wystarczyła ledwie deklaracja, a już mamy projekt przepisów dzięki którym kierowcy nie zapłacą za autostrady. Oczywiście jest tutaj haczyk: nie zapłacą na wybranych odcinkach, a koszty utrzymania i tak zostaną pobrane w formie innych danin.

Maciej Zalewski
Maciej Zalewski
Źródło zdjęć: © GDDKiA | Maciej Zalewski
Mateusz Lubczański

17.05.2023 | aktual.: 17.05.2023 10:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od 1 stycznia 2024 wszystkie państwowe autostrady w Polsce będą darmowe - powiedział w środę wiceminister funduszy Marcin Horała w TVN24. Premier podniósł stawkę: mówił już o najbliższych wakacjach.

Niemal natychmiastowo odpowiedni projekt przepisów znalazł się w wykazie prac Rady Ministrów. "Oczekiwanym efektem prac nad projektowanym aktem prawnym jest zaniechanie poboru opłaty za przejazd autostradami płatnymi zarządzanymi przez GDDKiA, co jest korzystne dla wszystkich korzystających z tych autostrad" – czytamy.

Tutaj właśnie zawierają się kluczowe informacje dla kierowców: opłaty nie będą pobierane za odcinki, które są pod pieczą Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Innymi słowy: chodzi o te drogi, które należą do państwa, czyli o A2 Konin – Stryków (99 km) i A4 Wrocław – Sośnica (160 km).

Pozostałe, można powiedzieć kluczowe odcinki (Kraków – Katowice, od granicy zachodniej do Poznania czy chociażby A1 nad morze) pozostają w rękach koncesjonariuszy. "Co do prywatnych autostrad, obowiązują umowy" – powiedział Horała. Prace obejmą analizy "na jakich zasadach można te umowy zmienić" – dodał.

To oznacza, że w praktyce kierowcy samochodów osobowych zaoszczędzą 9,90 zł przejeżdżając państwowym odcinkiem A2 i 16,20 zł jadąc do Wrocławia. Zatem z 724 km płatnych autostrad darmowe staną się tylko 259 km, czyli nowe przepisy obejmą 35 proc. takich dróg.

Utrzymanie autostrady jest jednak kosztowne. Obecnie drogi są finansowane z Funduszu Drogowego. Głównym, choć nie jedynym źródłem pieniędzy są: opłata paliwowa (80 proc.), opłata za przejazd autostradą i mandaty z fotoradarów.

Łatwo więc wywnioskować, że pieniądze które zostaną w kieszeniach kierowców trafią i tak do budżetu poprzez np. podniesienie ceny paliw lub zostaną przesunięte z innego miejsca. Już dziś w cenie detalicznej benzyny 95 podatek VAT stanowi 18,7 proc., opłata akcyzowa 23,4 proc., opłata paliwowa 2,6 proc., a opłata emisyjna 1,2 proc.

Dla oleju napędowego podatek VAT i akcyza wynoszą po 18,7 proc., opłata paliwowa 6 proc., a opłata emisyjna 1,3 proc. Łącznie w przypadku benzyny podatki i opłaty na rzecz państwa stanowią 45,9 proc. ceny detalicznej, a w przypadku oleju napędowego 44,7 proc.

Komentarze (11)