Auta po nowym roku miały być droższe. Sprawdzamy, czy faktycznie tak się stało

Porównaliśmy ubiegłoroczne cenniki z kwotami, jakie obecnie widnieją na stronach producentów. Nie zabrakło kilku niespodzianek.

Škoda Superb
Škoda Superb
Źródło zdjęć: © WP Autokult | Mateusz Lubczański
Aleksander Ruciński

Spadający popyt, rosnąca inflacja a przede wszystkim kary dla producentów za przekroczenie norm emisji CO2 - wszystko to miało sprawić, że po 1 stycznia 2025 roku nowe auta wyraźnie podrożeją. Czy tak się stało? Sprawdzamy w cennikach.

By dysponować pełniejszym obrazem sytuacji, pod uwagę wziąłem najpopularniejsze modele na polskim rynku oraz hity w poszczególnych segmentach, mając na uwadze bazowe ceny, bez uwzględniania rabatów i promocji. Porównywałem ostatnie cenniki dostępne w 2024 roku z pierwszymi opublikowanymi w 2025.

Wyniki? Wszystko zależy od marki. Wśród sprawdzanych modeli nie zabrakło takich, których ceny w ogóle się nie zmieniły. To m.in. Dacia Duster, Kia Sportage, Volvo XC60 czy Mercedes GLC.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Toyota Land Cruiser 250 – wziął wszystko, co najlepsze

Znalazły się jednak i takie, gdzie różnice okazały się spore. W podwyżkach wśród marek popularnych zdecydowanie króluje Škoda. Cena bazowej Fabii między grudniem 2024 roku, a styczniem 2025 wzrosła z 71 850 zł do 73 450 zł. Podrożał też Kamiq (89 900 zł zamiast 87 700 zł) i Octavia (110 800 zł zamiast 108 500 zł). Jeszcze większe różnice dotyczą Superba, którego cennik otwiera teraz kwota 156 000 zł, a nie 149 900 zł, jak jeszcze pod koniec 2024 roku.

Podwyżki w wysokości 3000 zł doczekał się też jeden z ulubionych SUV-ów Polaków. Mowa o Hyundaiu Tucsonie, który teraz kosztuje od 138 900 zł. Podobną kwotę (138 000 zł) trzeba zapłacić za Nissana Qashqaia dotychczas wycenianego na 132 000 zł. Warto jednak zauważyć, że o ile ceny obu modeli w bazowych wersjach wzrosły, o tyle odmiany z hybrydowym napędem plug-in pozostały bez zmian, co może stanowić delikatną zachętę do ich zakupu. Na tym zależy natomiast producentom, gdyż pozwoli to obniżyć im średnią emisję.

Lexus poszedł jeszcze dalej obniżając cenę na swojego najpopularniejszejgo plug-ina. NX bazowo podrożał z 232 900 zł na 237 900 zł, ale już wersja 450h z wtyczką kosztuje 309 900 zł zamiast 324 900 zł. A co z bratnią Toyotą?

Niestety w przypadku RAV4 Plug-in nie można już liczyć na takie spadki. Model utrzymał swoją dotychczasową cenę. Zmiany w gamie japońskiego producenta w ogóle są dość kosmetyczne i obejmują podwyżki rzędu 1000 zł dla niektórych modeli lub wersji wyposażenia. Corolla hatchback podrożała na przykład ze 126 900 zł do 127 900 zł, a sedan w wydaniu Comfort z 111 900 zł do 112 900 zł.

Biorąc pod uwagę wymienione modele, różnice w stosunku do 2024 roku nie wydają się przesadnie spektakularne, ale są już zauważalne. Niewykluczone jednak, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by producenci wdrożyli drastyczne zmiany. Zobaczymy, co przyniosą kolejne miesiące.

Póki co widać delikatny trend w utrzymywaniu lub obniżaniu cen hybryd plug-in, co może zwiastować chęć producentów do zwiększenia sprzedaży takich aut. Nic dziwnego, gdyż każdy sprzedany plug-in to niższa średnia emisja spalin danej marki, a co za tym idzie - mniejsze kary wynikające z nowych regulacji UE.

Wciąż jednak mówimy o autach wykorzystujących silnik spalinowy. Gdy przejdziemy do elektryków, sytuacja zmienia się diametralnie. One potrafią być dużo tańsze niż jeszcze na koniec 2024 roku. Więcej na ten temat przeczytacie w poniższym artykule.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)