9 kosmicznych desek rozdzielczych w historii motoryzacji
Cyfrowy zestaw wskaźników, ekrany dotykowe, wymyślny design - dzisiejsza technologia daje producentom duże pole do popisu przy projektowaniu wnętrza. Nie oznacza to jednak, że kiedyś projektanci nie puszczali wodzy fantazji. Prezentujemy 9 ciekawych desek rozdzielczych ubiegłego wieku
20.11.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:18
Zacznijmy od nieco przyziemnego auta - Opel Kadett E (1984-1993). Zestaw wskaźników LCD był w standardowym wyposażeniu topowej wersji GSi, która od 1984 roku montowana była z silnikiem 1.8/115 KM, a od 1986 roku - 2.0/115 lub 129 KM. Na początku 1988 roku wprowadzono 150-konną wersję 16-zaworową. Kadett GSi mógł pochwalić się najlepszym współczynnikiem oporu powietrza Cw=0,30 w swojej klasie. Konkurencyjny Golf GTI osiągnął wynik Cw=0,37
Amerykański, 2-osobowy roadster produkowany był w latach 1986-1993, łącznie powstało 21. tys. egzemplarzy. Co ciekawe, podwozie wytwarzane w Detroit, było transportowane do Turynu, gdzie scalano je z nadwoziem. Następnie wracało do Stanów Zjednoczonych i było doposażane w brakujące podzespoły. Ustawienie zegarów przypomina nieco to, znane z Lancii Delty HF. Przyciski ustawień tempomatu, pozycji lusterek bocznych czy świateł, umieszczone za kierownicą nie ułatwiały ich obsługi.
Pozostajemy w Ameryce. Dotykowy ekran multimedialny jest dziś właściwie czymś naturalnym i oczywistym w samochodzie, ale 35 lat temu? Szaleństwo! Za jego pomocą obsługiwano klimatyzację, komputer pokładowy czy radio. Buick Riviera siódmej generacji produkowano w latach 1986-1993, ale dotykowy ekran montowano także w koncernowych bliźniakach, m.in. Oldsmobile Toronado.
Wyprodukowana w zaledwie 645 egzemplarzach Lagonda, była swego czasu jedną z najdroższych limuzyn na świecie. Każda ręcznie składana sztuka pochłaniała aż 2200 roboczogodzin. Pierwsza seria auta wyposażona była w cyfrowe wyświetlacze i dotykowe przyciski. Przypomnę, że był to rok 1976. Istne szaleństwo! Niestety, nowoczesna technologia nie była pozbawiona wad, a system nierzadko się psuł. W dalszych latach produkcji, stopniowo ograniczano dotykowe przyciski i zmieniano szatę graficzną wyświetlacza.
Następca nieco zmodernizowanego GS, był ówcześnie najmniejszym autem z hydropneumatycznym zawieszeniem. Wnętrze? Niespotykane. Radio znajdowało się między fotelami z przodu (o ile znajdowało się w wyposażeniu, w przeciwnym razie, montowano kieszeń), dźwignia hamulca ręcznego znajduje się w konsoli środkowej na wysokości środka kierownicy, po lewej i prawej stronie kierownicy wyrastają walce, którymi obsługiwało się wycieraczki, światła czy kierunkowskazy, prędkościomierz i obrotomierz mają charakter bębenkowy, jak w starych wagach, a nad nimi znajduje się wyświetlacz z kontrolkami. Jest to najlepszy dowód na to, że nietypowe rozwiązania są nieodłącznym elementem francuskich projektów.
Choć w Polsce ciężko będzie go spotkać, Isuzu Piazza, znany także pod nazwą Impulse, również zaskakiwał swoim designem, nie tylko wewnętrznym, ale i zewnętrznym. Za jego projekt odpowiedzialny był Giugiaro, a deska rozdzielcza prototypu Asso di Fiori, w dosyć niechlujny sposób obszyta była skórą (a może eko-skórą). Ostatecznie zrezygnowano z tego, ale futurystyczne przełączniki w blokach, podobnych do tych z Citroena, zachowano. W wyższych wersjach wyposażeniowych można było spotkać także cyfrowy wyświetlacz.
Kolejne auto, które trudno będzie spotkać w Polsce. W Niemczech również, bowiem sprzedano go tam zaledwie nieco ponad 1000 sztuk. XT, zwany także Vortex lub Alcylone, nie grzeszył designem, głównie przez specyficzne proporcje nadwozia. W środku nie było lepiej - projektanci również tu puścili wodze fantazji. Zaczęli od kierownicy o niespotykanym kształcie, dalej zastosowali wymieniane już w tym zestawieniu bloczki po bokach kierownicy, którymi obsługiwano m.in. światła i wycieraczki, a jako opcję dodali jeszcze cyfrowy zestaw wskaźników. Jego następca, SVX, również zaskakiwał futurystycznym nadwoziem. Co ciekawe, zastosowano w nim pierwszy na świecie 6-cylindrowy silnik typu boxer chłodzony cieczą.
Vectora spotkaliście na pewno. Na opakowaniu gumy TURBO. Ten samochód był naprawdę TURBO. Turboszeroki (prawie 2 m), turboniski (nieco ponad 1 m), turbomocny (6.0 V8, podwójne turbo, 625 KM), turboszybki (3,8 do setki, 350 km/h szacowanej prędkości maksymalnej), turbofuturystyczny. Już samo nadwozie przywodziło na myśl myśliwce, podobnie jak jego wnętrze. Kierowca miał do dyspozycji aż 3 ekrany. Moc kierowana była na tylne koła za pośrednictwem... 3-biegowej skrzyni automatycznej (dźwignię zmiany przełożeń umieszczono po lewej stronie). Auto produkowano ręcznie z bardzo drogich materiałów przez 3 lata, podczas których powstało zaledwie 19 egzemplarzy.
Zestawienie zakończymy autem, które (niestety) nigdy nie weszło do produkcji seryjnej. Wielka szkoda. Pod maską szykownego nadwozia coupe (o niespotykanym współczynniku oporu powietrza Cw=0,25), pracował 3-rotorowy silnik Wankla o łącznej pojemności 2 litrów i mocy 315 KM. Połączony był z 4-biegową automatyczną skrzynią biegów, która przekazywała moc na 4 koła. Zastosowano także system 4 skrętnych kół. Wnętrze przypomina współczesne koncepty, głównie za sprawą obciętej od góry i dołu kierownicy. Zamontowano na niej również liczne przyciski, które przeniosłyby nas wprost do kabiny myśliwca. Całość dopełnia cyfrowy wyświetlacz.