Ottomar Domnick (pierwszy z lewej) nie mógł się doczekać swojego porsche 356© fot. mat. prasowe

70. rocznica pierwszego odbioru porsche z fabryki w Zuffenhausen. Tradycja, która przetrwała do dziś

Filip Buliński
26 maja 2020

Kupno nowego samochodu dla każdego jest nie lada przeżyciem. Jeśli tym autem dodatkowo jest Porsche, a odbiór odbywa się w macierzystym zakładzie niemieckiego producenta, emocje sięgają zenitu. Niemal to samo przeżywał zarówno Ottomar Domnick w 1950 roku, jak i Florian Böhme 70 lat później.

"Dziś odbieram swoje porsche" – z taką myślą obudził się w piątkowy poranek 26 maja 1950 roku Ottomar Domnick, neurolog i psychiatra, który dostąpił zaszczytu odebrania pierwszego w historii porsche z macierzystego zakładu. Czy można sobie wyobrazić lepsze rozpoczęcie weekendu? Niektórzy mogą sobie jednak zadać pytanie, dlaczego wydarzenie miało miejsce dopiero 2 lata po debiucie Porsche 356? Aby znaleźć na to odpowiedź, cofnijmy się odrobinę w czasie.

Przed końcem wojny firma musiała przenieść się w spokojniejsze miejsce – do austriackiego Gmünd. Po zakończeniu walk duża część zespołu trafiła za kratki. Podczas gdy Anton Piech i Ferdynand Porsche spędzili w więzieniu prawie 2 lata, syn tego drugiego, Ferry, został zwolniony już po 3 miesiącach. Ze względu na nieobecność ojca musiał on przejąć dowodzenie. To właśnie wtedy w jego głowie powstała sentencja: "Rozejrzałem się, ale nigdzie nie mogłem znaleźć samochodu, o którym marzyłem. Dlatego postanowiłem, że zbuduję go sam".

Z każdym rokiem coraz więcej chętnych odbierało swoje nowe porsche z fabryki
Z każdym rokiem coraz więcej chętnych odbierało swoje nowe porsche z fabryki© fot. mat. prasowe

W ten sposób w 1948 roku powstało Porsche 356. Liczba pochodzi od kolejnego numeru projektu firmy. Gdy w 1931 roku zakładano biuro konstrukcyjne, pierwszy projekt dla firmy Wanderer, wcale nie został oznaczony "jedynką". Dostał numer 7, co miało podnieść prestiż firmy i sprawić, że potencjalni zleceniodawcy będą patrzeć na zespół Ferdynanda bardziej przychylnym okiem. Biorąc pod uwagę to drobne "oszustwo", 356 powinien nazywać się 350.

Mimo że produkcja ruszyła, ograniczona infrastruktura i brak perspektywy rozwoju w Gmünd zadecydowały o przeprowadzce. Po zmontowaniu niespełna 50 sztuk w 1950 roku firma przeniosła się z powrotem w ojczyste strony do Zuffenhausen.

Porsche chętnie podtrzymywało rozpoczętą w 1950 roku tradycję
Porsche chętnie podtrzymywało rozpoczętą w 1950 roku tradycję© fot. mat. prasowe

Po zagospodarowaniu części hal zakładu karoseryjnego Reutter, wznowiono produkcję, a pierwszą osobą, która odebrała swój pojazd z nowej fabryki był właśnie 43-letni Ottomar Domnick. Bardzo zależało mu, żeby być pierwszym i podczas "ceremonii" nie krył ekscytacji. Już w fazie budowy auta Domnick obserwował, jak postępują prace nad jego nowym wozem. Przy przekazania srebrnego porsche 356 o numerze 5001, oprócz Ferry’ego Porsche, na miejscu był m.in. Herbert Linge, który odbył z nowym właścicielem przejażdżkę zapoznawczą.

Konstrukcje spod znaku Porsche nie były Lingemu obce – pracował dla niemieckiej firmy, odkąd skończył 14 lat. Szczególnie dobrze pamięta początki swojej kariery — jak opowiada, kiedy Porsche przechadzał się między budynkami, często w towarzystwie gości, zawsze wchodził przywitać się z konstruktorami. Dzięki temu między nim a zespołem tworzyła się pewnego rodzaju więź.

Wyobraźcie sobie dzień, w którym odbieracie porsche 959. Ja bym nie mógł usiedzieć na miejscu
Wyobraźcie sobie dzień, w którym odbieracie porsche 959. Ja bym nie mógł usiedzieć na miejscu© fot. mat. prasowe

Dla Ferdynanda Porschego nieważne były względy polityczne czy ideologiczne, jeśli widział w czymś potencjał i możliwość rozwoju. W końcu jest ojcem niezliczonej liczby patentów, a na przełomie wieków został wybrany "samochodowym inżynierem XX wieku". Dla niego liczyła się przede wszystkim pasja – projektowanie oraz fakt, by dany ustrój pozwalał mu się realizować.

Najlepszym dowodem na to jest fakt, że na początku lat 30. współpracę z konstruktorem chciał nawiązać Związek Radziecki. Choć Porsche dostał lukratywną propozycję pracy, ostatecznie odmówił, ale bynajmniej nie ze względów ideologicznych. Jego syn wskazywał na obawę ojca przed niesatysfakcjonującym poznaniem języka, przez co nie mógłby się realizować.

Tu się skreśli, tu się dopisze

Na początku lat 50. nikt nie słyszał o dealerach Porsche, dlatego procedura zamówienia auta odbywał się przez Volkswagena. Na zachowanym zleceniu złożonym przez Domnicka można dojrzeć ręcznie przekreślony napis "Volkswagen", a nad nim dopisany "Porsche Sport". Mimo szybkiego rozwoju sieci salonów tradycja odbierania aut Porsche z miejsca ich narodzin nie umarła. Dziś jest to opcja, na którą z każdym rokiem decyduje się coraz więcej klientów.

Na gotowej umowie, ręcznie przekreślono "Volkswagen" i dopisano "Porsche Sport"
Na gotowej umowie, ręcznie przekreślono "Volkswagen" i dopisano "Porsche Sport"© fot. mat. prasowe

Tobias Donnevert, zarządzający całym procesem, a także zajmujący się indywidualizacją modeli, twierdzi, że odbiór auta z macierzystej fabryki jest wyjątkowym przeżyciem dla klientów. Według niego najlepsza jest chwila, gdy właściciel pierwszy raz widzi samochód, który do tej pory objawiał mu się tylko na wizualizacjach. Efekt przerasta oczekiwania.

Obecnie na taką formę odbioru auta rocznie decyduje się w Zuffenhausen ok. 2,5 tys. osób, w Lipsku – 3 tys. Choć większość odbierających to mieszkańcy Niemiec, ok. 10 proc. klientów przylatuje ze Stanów Zjednoczonych.

Cały proces jest mocno rozbudowany. Klient ma możliwość zwiedzenia fabryki czy zobaczenia eksponatów z muzeum Porsche. Dodatkowo w Lipsku istnieje możliwość przejechania się po przydomowym torze testowym. W pakiecie jest także obiad oraz opieka asystenta, który przekaże nowemu właścicielowi szereg cennych porad z zakresu pielęgnacji, serwisowania czy użytkowania.

Po 70 latach pierwszy odbiór elektrycznego Porsche

W 70. rocznicę pierwszego w historii odbioru samochodu z ojczystej fabryki Porsche miało miejsce także inne, przełomowe wydarzenie. Pod koniec lutego Florian Böhme jako pierwszy odebrał z fabryki w Zuffenhausen pierwsze elektryczne porsche – Taycana. Co ciekawe, Florian w dniu odbioru kończył 43 lata – w takim wieku był też Ottomar, gdy uczestniczył w historycznym odbiorze 356 70 lat wcześniej.

Mimo upływu lat można podejrzewać, że poziom ekscytacji Floriana był nie mniejszy niż Ottomara. Wtedy przekazanie auta następowało przy zakładzie na świeżym powietrzu, dziś ma to już miejsce w specjalnie przygotowanej do tego sali.

Florian po 70 latach od historycznego wydarzenia jako pierwszy odbiera z Zuffenhausen elektrycznego porsche taycana
Florian po 70 latach od historycznego wydarzenia jako pierwszy odbiera z Zuffenhausen elektrycznego porsche taycana© fot. mat. prasowe

Choć z pozoru odbiór Floriana Böhme wydaje się następnym z kolei, to jest przełomowy. Stanowi bowiem otwarcie nowego, elektrycznego rozdziału w historii marki, z zachowaniem tradycji, których początek datowany jest na 70 lat wstecz. To pokazuje też, jak niezmienne pozostają emocje związane z daną czynnością. A teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że budzicie się w słoneczny poranek z jedną myślą: "dziś odbieram swoje porsche".

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (5)