Zakaz spalinówek jeszcze nieprzesądzony. Von der Leyen przypomina o ważnym terminie
Nastroje dotyczące wprowadzenia zakazu sprzedaży spalinówek zdają się słabnąć. O możliwościach modyfikacji zmian przypomniała sama Ursula von der Leyen. Kluczową datą będzie 2026 r. Z innej perspektywy na rewolucję patrzą także producenci – Mercedes ogłosił, że zachowa spalinowe silniki przynajmniej do następnej dekady.
23.02.2024 | aktual.: 23.02.2024 14:27
Zakaz sprzedaży aut spalinowych emitujących CO2 można bez wątpienia uznać za jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji UE. Chociaż propozycja spotkała się z wieloma sprzeciwami, w tym Polski, Włoch, a w pewnym momencie także Niemiec, ostatecznie Parlament Europejski przyjął uchwałę, choć nie obyło się bez pewnych wyłączeń.
Jednym z nich ma być m.in. furtka dla pojazdów zasilanych paliwami syntetycznymi, które w całościowym ujęciu nie powoduje emisji dodatkowego dwutlenku węgla. W jaki sposób miałoby się to odbywać oraz jakie byłyby zasady i ograniczenia – tego jeszcze nie wiadomo.
Tymczasem nastroje wobec wspomnianego zakazu wydają się słabnąć, co dostrzegła sama Ursula von der Leyen, która do tej pory wydawała się dużą zwolenniczką zmian. Jak donosi portal Automobilwoche, przewodnicząca Komisji Europejskiej przypomniała, że jeszcze nie wszystko przesądzone, a podjęta decyzja o zakazie sprzedaży aut emitujących CO2 ma zostać poddana weryfikacji w 2026 r.
Polityk podkreśliła, że w dyskusjach często zapomina się o tej dacie, która może doprowadzić do ewentualnych zmian i przesunięcia terminu. Jak mówi Ursula von der Leyen, wspomniana weryfikacja ma zapewnić zarówno konsumentom, jak i przemysłowi, otwartość na technologie oraz możliwość wyboru dotyczącego przyszłości mobilności i przyszłych inwestycji.
Takie słowa wydają się jednak zupełnie nie zgadzać z odgórnym zamysłem wprowadzenia zakazu, który praktycznie nie dawał wyboru i faworyzował przede wszystkim jedną grupę pojazdów – zasilanych prądem.
Niechęć rośnie
Weryfikacja na pewno powinna objąć także gotowość państw członkowskich do przestawienia się na elektromobilność. Jedną kwestią jest miks energetyczny, który przykładowo w Polsce daleki jest od ekologicznego. Druga sprawa to sieć ładowarek.
Według wyliczeń ACEA sprzed 1,5 roku (kiedy debatowano nad zakazem), Holandia ze współczynnikiem liczby ładowarek na 100 km dróg wynoszącym 64,3 nie ma się czym przejmować. Tymczasem u nas współczynnik wynosił wówczas… 0,7. Wielka Brytania, która do tej pory zakładała jako datę "graniczą" 2030 r., w zeszłym roku zdecydowała o przesunięciu jej do 2035 r.
Negatywne nastroje wobec nadchodzącego zakazu odczuwają także producenci. Volkswagen już kilkukrotnie musiał ograniczać produkcję elektrycznych modeli z uwagi na niski pobyt. Podobnie było z elektryczną cuprą, wytwarzaną w niemieckim Zwickau.
Kolejnych przykładów nie trzeba szukać daleko. Lutz Meschke, szef finansów Porsche, podczas niedawnego wywiadu zdradził, że w jego opinii założona przez Unię Europejską data 2035 r. nie zostanie dotrzymana. Jak stwierdził, toczą się obecne intensywne dyskusje nad zasadnością wprowadzenia zakazu.
Do wspomnianego grona można liczyć także Mercedesa. Już w zeszłym roku prezes firmy Ola Källenius stwierdził, że Europa prawdopodobnie nie będzie gotowa na tak szybkie przestawienie gamy modelowej. W ostatniej rozmowie z telewizją Bloomberg mężczyzna powiedział z kolei, że auta spalinowe jeszcze przez wiele lat pozostaną tańsze, od swoich elektrycznych odpowiedników, co będzie stanowiło poważną barierę dla klientów.
Producent ze Stuttgartu tym samym również obserwuje ochłodzenie zainteresowania klientów modelami elektrycznymi. Prognozowane wzrosty okazały się nietrafione, a sprzedaż w tym roku najprawdopodobniej utrzyma się na zeszłorocznym poziomie. W związku z tym Mercedes ogłosił, że zaktualizuje ofertę silników spalinowych aż do kolejnej dekady. Co więcej, zaktualizowane zostały także prognozy dotyczące udziału aut elektrycznych.
Mercedes przewiduje, że elektryki będą stanowić połowę sprzedaży dopiero w drugiej połowie obecnego dziesięciolecia, a nie jak wcześniej zakładano, już w 2025 r. Obecnie modele bezemisyjne wraz z hybrydami plug-in stanowią ok. 20 proc. sprzedaży.
Ostatecznym potwierdzeniem szansy na zmiany jest niedawna deklaracja Manfreda Webera – przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej, która stanowi obecnie największą siłę w Parlamencie Europejskim. W wywiadzie dla "Mediengruppe Bayern" obiecał on, że będzie dążył do zniesienia wspomnianego zakazu, jeśli w nadchodzących wyborach zdobędzie większość. Te zaplanowane są na 9 czerwca 2024 r.
Niezależnie od ewentualnych zmian, czy wręcz zniesienia zakazu, jednymi z poszkodowanych będą producenci, którzy już teraz inwestują duże pieniądze w technologię, które być może wcale nie okaże się jedyną słuszną. Nad wieloma wisi jeszcze widmo konieczności dostosowania się do nowych norm emisji spalin Euro 7, co także pociągnie za sobą koszty. Niepewność w kwestii przyszłości mobilności na pewno nie działa na ich korzyść.