Za kółkiem Renault 4 Parisienne. "Nie tylko (...) łatwo się prowadzi. Łatwo się go podnosi!"
8 milionów sprzedanych egzemplarzy, kobieca wyprawa przez Ameryki, podium rajdu Paryż-Dakar, niezliczone wersje specjalne i tytuł jednego z najważniejszych samochodów w historii. Renault 4 ma 60 lat, ale nie straciło nic ze swojego urzekającego wizerunku.
Jest 1992 rok. W Paryżu otwarto Disneyland, prom kosmiczny Endeavour udał się w dziewiczy rejs, a w salonach Renault można było kupić fabryczne nowe Clio… lub produkowane od 1961 roku Renault 4. Dziś trudno sobie wyobrazić, by tak wiekowe auto było produkowane, ale z drugiej strony "czwórka" nie była zwykłym autem.
Mam okazję się o tym przekonać wsiadając do egzemplarza z serii Parisienne z 1967 roku. Ostatnie lata spędził w muzeum, ale to chyba ta wersja najlepiej pokazuje jak uniwersalne było to auto. Powstało, by zastąpić rynkową niszę po Citroënie 2CV. Francuzi budowali już równe drogi, chcieli mieć więc auta wygodne, większe, lepiej wyposażone. Widać to po ofercie – po pierwszym roku z oferty zniknęła bazowa "trójka".
Renault chciało też trafić do kobiet, dlatego egzemplarze z serii "haute couture" wypożyczano na 48 godzin posiadaczkom prawa jazdy. Wyróżniały się ozdobnikami imitującymi plecionkę trzcinową w typowo szkockich kolorach. Później taka ozdoba została wykorzystana właśnie w "Parisienne". Akcja zakończyła się sukcesem, ale niektóre z kobiet oczekiwały od auta więcej niż ozdobnych grafik.
Michelle Ray, wraz z Elaine Lucotte, Betty Gerard i Martine Libersart postanowiły to sprawdzić. Dwa samochody z całkowicie żeńską załogą zostały wysłane na Ziemię Ognistą. Cel: Alaska i miasto Anchorage. Dystans: 40 tys. km. Okazało się, że R4 jest idealnym samochodem dla kobiet, ale "nie tylko dlatego, że łatwo się prowadzi. Łatwo się go podnosi!”
Zespół przeszedł trzytygodniowe szkolenie w fabryce, a samochody były zapakowane po dach. Jedzenie, zapasowe koła, części, sprzęt filmowy… zostało miejsce tylko na jedną walizkę z ubraniami dla całej czwórki.
Nic nie mogło ich powstrzymać: ani uparci urzędnicy, ani teren Mato Grosso, gdzie wjeżdżały z maczetą i karabinami. 1300 km pokonały "na ślepo", gdyż siatka dróg praktycznie nie istniała. W pewnym momencie samochody dzieliło nawet 400 km, a nawigacji nie ułatwiał sezon deszczowy. Nawet Ameryka Północna nie dawała wytchnienia. Luźny kamień zbił szybę przy -18 stopniach Celsjusza, a Michelle May owinęła się śpiworem i zatrzymywała co 60 km, żeby się ogrzać.
To nie jedyna wyprawa Renault 4. Francuzi organizowali do 1984 roku konkurs w którym wysyłali osoby w wieku od 18 do 25 roku życia na podróż życia, oferując nie tylko samochody na kilka miesięcy, ale i przy okazji kursy mechaniki czy obsługi kamery. Wystarczyło tylko być jednym z 200 szczęśliwców…
Moja wyprawa nie będzie tak spektakularna, ale za to chyba równie interesująca. Ruszam spod fabryki w Flins, skąd wyjeżdżają elektryczne Zoe. Parisienne ma z przodu miękką kanapę, ale nie ma pasów. Nie ma też radia, korbki od szyb, wspomagania czy skomplikowanych kontrolek. Drążek zmiany biegów (są 3 + plus wsteczny) jest rączką od parasola i jest tuż przy kierownicy. Ruszamy.
Wiele rzeczy się zmieniło – hamulce (bębnowe) pełnią role spowalniaczy, silnik generuje tyle samo mocy niezależnie od wciśnięcia pedału gazu, lusterka są małe i nic w nich nie widać. Z drugiej strony jednak cały czas kontroluję sytuację, poziom uwagi wzrósł do 200 proc. i nie ma nawet czasu, żeby zerknąć w smartfona (co robi chyba już większość kierowców na polskich drogach). Nawet jeśli bym chciał to zrobić, woda wlewająca się do buta na prawych zakrętach szybko postawiłaby mnie do pionu.
O ile Parisienne ważąca zaledwie 570 kg najlepiej czuje się w okolicach 60 km/h, tak późniejsze egzemplarze, jak np. jeden z edycji limitowanej "sixties" jest w stanie jechać nawet 90 km/h bez większej zadyszki. Ma już "normalne" zegary, nawiew i hamulec ręczny pomiędzy fotelami. Niby nadal jest klasykiem, ale to już zupełnie inne auto…
Godzina, dwie czy trzy za kierownicą czarnej "czwórki" nie są męczące, lecz wymagają troski, uwagi i zdolności przewidywania. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, mechanika tego auta jest tak prosta, że poradzi sobie z nią nawet laik – o ile zaprzyjaźni się z gaźnikiem. Nic dziwnego, że to auto jest jednym z najliczniej wyprodukowanych na świecie...