Wjechałeś pod prąd na autostradę (drogę ekspresową) i co dalej?

Czytałem wczoraj informację o jadącym pod prąd na drodze ekspresowej kierowcy mazdy, którego nagrano z jadącego prawidłowo autokaru. Przez chwilę pomyślałem: co powinien zrobić, kiedy się zorientował? Odpowiedź przyprawiła mnie trochę o ból głowy.

Kierowca jechał pod prąd ekspresówką. Co powinien zrobić w tej sytuacji? Pomyślcie, nim przeczytacie tekst
Kierowca jechał pod prąd ekspresówką. Co powinien zrobić w tej sytuacji? Pomyślcie, nim przeczytacie tekst
Źródło zdjęć: © fot. mat. prasowe/Lubuska Policja
Marcin Łobodziński

16.09.2022 | aktual.: 13.03.2023 15:42

Zacznę od tego, co napisano w komunikacie prasowym policji:

"Jeśli miniemy zjazd lub zorientujemy się, że poruszamy się w złym kierunku, należy jechać aż do najbliższego zjazdu. Kategorycznie nie wolno cofać czy też zawracać na takich trasach nawet celem pokonania niewielkiej odległości".

A teraz w skrócie:

"Jeśli […] zorientujemy się, że poruszamy się w złym kierunku, należy jechać aż do najbliższego zjazdu".

Nie będę tego komentował, bo uważam to za błąd redakcyjny, a jest piątkowy wieczór, więc do oficera prasowego się nie dodzwonię. Tak jak rzecznik też piszę teksty i takie błędy – często w wyniku redagowania tekstu – czasami się zdarzają, więc nie mam zamiaru kpić. Niemniej, z całą pewnością nie należy się tak zachowywać.

A jak?

No niestety, jako takich instrukcji nie znajdziemy w przepisach ruchu drogowego, ale takie sytuacje zdarzają się stosunkowo często, więc powstały swego rodzaju porady. Których wbrew pozorom nie należy traktować jako wyroczni, a jedynie jako zalecenie.

Jedną z nich jest opublikowana przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Oto co według GDDKiA należy zrobić:

  • Zatrzymaj się w bezpiecznym miejscu, najlepiej na pasie awaryjnym i włącz światła awaryjne.
  • Opuść pojazd z zachowaniem szczególnej ostrożności – jeśli to możliwe schroń się za barierą ochronną
  • Powiadom służby drogowe lub policję – pomogą ci wydostać się z pułapki.

Podobne wskazówki daje niemieckie ADAC, w punktach:

  • Zwolnić i włączyć światła awaryjne.
  • Zatrzymać się na pasie dzielącym jezdnie, czyli po swojej prawej stronie (pod warunkiem że jedziemy prawym pasem), jak najbliżej barier energochłonnych.
  • Ostrożnie wysiąść z auta i wejść między bariery energochłonne na pasie rozdzielającym.
  • Oddalić się od auta i wezwać policję, która pomoże bezpiecznie zawrócić.

Porównując wskazówki tych instytucji widać, że w niemieckiej jest jakaś logika, w polskiej niby też, ale nie do końca. Chyba że GDDKiA zakłada, że jak Polak jedzie autostradą, to nawet pod prąd leci lewym pasem. Bo jeśli jedzie prawym, to aby zjechać na pas awaryjny, musi jeszcze przejechać przez lewy (czyli prawy dla prawidłowego kierunku ruchu), który zazwyczaj jest bardziej ruchliwy. A jeśli miałby to zrobić, to nie wiem, czy nie bezpieczniej byłoby już od razu zawrócić. Tak czy inaczej, używając sformułowania "najlepiej na pasie awaryjnym", GDDKiA dopuszcza również niemiecką opcję zjechania na pas rozdzielający.

Myślę, że wcale niezłym rozwiązaniem jest zjechanie zawsze na pas rozdzielający (to ten pomiędzy jezdniami), jeśli jedziemy bliżej niego i zawsze na awaryjny, jeśli mamy bliżej do niego. Zwykle na rozdzielającym jest więcej miejsca niż na pasie awaryjnym, w Polsce często rośnie tam trawa, ale przestrzeń jest duża. I tam powoli, ostrożnie dałoby się zawrócić.

Tzn. ja na pewno bym tak zrobił, bo bałbym się zostawić samochód w tym miejscu, wszak podobno postój na autostradzie, zwłaszcza w niedozwolonym miejscu jest niebezpieczny. Bałbym się też na autostradzie wysiąść z auta, gdybym nie musiał, bo gdyby ktoś miał we mnie uderzyć, to jednak wolę być w samochodzie. Ale najbardziej bałbym się mandatu.

Warto też rozważyć za i przeciw. Jeśli mam zostawić auto na pasie rozdzielającym lub awaryjnym, wyjść z niego, czekać na służby, to też nie są działania bezpieczne. Czy bezpieczniejsze niż zawracanie? Nie sądzę, by ktokolwiek miał na to badania. Na pewno szybciej byłoby zawrócić, co skróciłoby czas istnienia zagrożenia na drodze. Problem w tym, że zawracanie jest niedozwolone, ale postój też, więc i tu warto sobie policzyć za i przeciw.

Cofanie, zawracanie i jazda pod prąd na autostradzie – konsekwencje

Oczywiście stosując się do zaleceń GDDKiA lub ADAC, czyli zatrzymując się na drodze, lepiej wezwać służbę drogową niż policję. Policja, jak już przyjedzie, to oczywiście pomoże, ale też wystawi mandat.

Zawracanie w warunkach, w których mogłoby to zagrażać bezpieczeństwu ruchu lub ruch ten utrudnić (a tak jest na autostradzie), grozi mandatem od 200 do 400 zł.

Sama jazda pod prąd to 2000 zł mandatu. A postój to kolejne 300 zł, choć jeśli się uda przeskoczyć jednak na ten pas awaryjny, to mandatu być nie powinno. Chociaż nie wiem, jak policja potraktuje postój w przeciwnym kierunku do kierunku jazdy. Myślę, że będą dumni z kierowcy, który nie chciał ryzykować i naraził się na wysoki mandat (2000 zł), ale mimo to wezwał policję, by funkcjonariusze pomogli mu zawrócić.

A więc tak. W najgorszym przypadku, słuchając zaleceń GDDKiA czy ADAC, dostaniemy 2300 zł mandatu, a jeśli jednak zawrócimy, a ktoś to zgłosi lub zobaczy policja, mandat wyniesie 2200 lub 2400 zł. Tyle tylko, że w tym drugim przypadku mandat dostaniemy lub nie. Natomiast stosując się do zaleceń, mandat dostaniemy tak czy inaczej.

To tak, jakby nie potrafiąc pływać, wpaść do wody i krzyczeć "pomocy", czekając na ratownika, którego nie ma, i utonąć, ale przynajmniej nie dostać skurczu, albo wpaść i próbować w kilka sekund nauczyć się pływać i utonąć lub nie, ale z ryzykiem dostania skurczu.

Źródło artykułu:WP Autokult
prawo i przepisyautostradymandat
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)