Wielki comeback Porsche: całkowita dominacja klasy GT w Le Mans

Porsche mogło wycofać się z topowej klasy prototypów Le Mans, ale nie odpuściło sobie tego legendarnego 24-godzinnego wyścigu zupełnie. Na swoje 70-lecie do Francji przywiozło aż cztery 911 i ponownie wygrało na francuskiej ziemi – i to w jakim stylu!

Wielki comeback Porsche: całkowita dominacja klasy GT w Le Mans
Mateusz Żuchowski

18.06.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:45

Wieść o wycofaniu się Porsche z koronnej kategorii Le Mans tuż po zwycięstwie spadła w zeszłym roku na fanów motorsportu, jak grom z jasnego nieba – wydawało się, że niemiecki zespół jest w szczytowej formie i przed nim jeszcze wiele do osiągnięcia. Zapowiedź skupienia aktywności sportowej na Formule E zapewne nie była dla wszystkich fanów wystarczającą rekompensatą, ale szczęśliwie dla nich Porsche nie porzuciło tego 24-godzinnego francuskiego klasyka całkowicie.

Różowa świnia wraca do Le Mans

W roku świętowania swoich 70. urodzin Porsche powróciło na Circuit de la Sarthe w wyjątkowo mocnym składzie czterech egzemplarzy 911 RSR. Dwa z nich specjalnie na tę okoliczność pokryto najsłynniejszymi malowaniami modeli wyścigowych tej marki sprzed lat. To najlepiej pamiętane to naturalnie "Różowa Świnia" z modelu 917/20 z roku 1981. Wystawiona na Le Mans 47 lat temu ewolucja 917 opracowana wspólnie z francuskimi specjalistami od aerodynamiki SERA-CD na tyle przypominała twórcom świnkę, że ci w przypływie jakże niemieckiego poczucia humoru postanowili pomalować model w tuszę wieprzową podzieloną na części. Gdy malowanie powróciło w tym roku na 911 RSR, po raz kolejny ujrzeliśmy na francuskich wirażach różowy bolid z wyszczególnionymi częściami schabu (Kotlett), szynki (Schinken) czy boczku (Rückenspeck).

Różowe malowanie po raz pierwszy wsławiło się w historii Le Mans 47 lat temu (fot. Porsche)
Różowe malowanie po raz pierwszy wsławiło się w historii Le Mans 47 lat temu (fot. Porsche)

Ostatecznie, oryginalna "Różowa Świnia" nie była szczególnie udanym 917 – po godzinach utrzymywania piątej pozycji miała wypadek i nie dojechała do mety. Dużo więcej szczęścia miało natomiast kolejne kojarzące się z Le Mans malowanie w barwy papierosów Rothmans. W latach 80. zdobiło ono modele Porsche 956 i 962, które na wyrosły na jedne z najlepszych bolidów wyścigowych wszech czasów. Obydwie 911 nawiązujące do wielkich poprzedników zostały przygotowane przez niemiecki zespół Manthey Racing. Dwa kolejne Niemcy ściągnęli z zespołu CORE Autosport, który na co dzień rywalizuje nimi w amerykańskiej serii wytrzymałościowej IMSA. Dodając do tego jeszcze sześć kolejnych 911 wystawionych przez prywatne zespoły w kategorii LMGTE Am, w tegorocznym Le Mans niemiecka marka dysponowała wyjątkowo mocnym składem aż dziesięciu samochodów. Sama liczba startujących nie gwarantuje jednak jeszcze w Le Mans sukcesu, ale Porsche w tym roku dysponowało także odpowiednią jakością – pozostawało poza zasięgiem rywali praktycznie przez całą dobę rywalizacji zarówno w kategorii Pro, jak i Am, pewnie notując dwa zwycięstwa.

Porsche w barwach Rothmansu zdominowało Le Mans przez całą dekadę lat 80. (fot. Porsche)
Porsche w barwach Rothmansu zdominowało Le Mans przez całą dekadę lat 80. (fot. Porsche)

LMGTE Pro: przebłyski Forda i BMW to za mało

Trwające od początku tygodnia sesje treningowe i kwalifikacyjne pozwoliły już sobie wyrobić dobry obraz rozkładu sił podczas weekendowej rywalizacji. Wykręcony już w trakcie pierwszej sesji kwalifikacyjnej "Różową Świnią" przez Gianmarię Bruni kosmiczny wynik 3:47,5 (osiągnięty dzięki szczęśliwemu ułożeniu innych samochodów na torze z "holującymi" na długich prostych prototypach) pozostał całkowicie poza zasięgiem konkurencji do końca tygodnia.

Udane kwalifikacje dla Porsche zwieńczyło drugie miejsce kolejnej 911 Manthey Racing. Na przestrzeni od niskiego 3:49 do 3:51 zameldowało się w sumie kilkanaście samochodów. Największym zagrożeniem dla Porsche miał się okazać zwycięski parę lat temu Ford GT. Trochę gorzej wyglądała forma Ferrari i Corvette. Kwalifikacje dla BMW M8 i Astona Martina Vantage'a wypadły przeciętnie – nowe konstrukcje nie wyglądały na materiały na zwycięzców, co było szczególnie rozczarowujące dla Brytyjczyków, którzy wygrali tu rok temu ze swoją starą konstrukcją.

Malowanie Rothmansa na Porsche w roku 2018 (fot. Porsche)
Malowanie Rothmansa na Porsche w roku 2018 (fot. Porsche)

Start wyścigu przyniósł dalsze wzmocnienie pozycji Porsche. Różowe 911 prowadzone przez skład Estre/Christensen/Vanthoor konsekwentnie budowało przewagę nad drugim autem zespołu, które z kolei oddalało się od trzeciego Forda. Po 1/3 wyścigu dorobiło się przewagi około dwóch minut i nie oddało jej już do samego końca, przejeżdżając przez ten czas 344 okrążenia.

911 w barwach Rothmans nie miało tak lekkiej przeprawy. Przez cały czas mogło czuć na plecach oddech Forda GT nr 68, co ostatecznie doprowadziło w godzinach porannych do trwającej około dwóch godzin, ostrej rywalizacji pomiędzy wozami prowadzonymi przez Makowieckiego i Bourdaisa. Lepsza strategia pit stopów pozwoliła jednak 911 prowadzonej przez trio Lietz/Bruni/Makowiecki oddalić się od rywali i pewnie dojechać do mety na drugiej pozycji. Ford, którego dwie najlepsze załogi dojechały na 3. i 4. lokacie, musiał tym samym uznać wyższość Porsche, choć amerykański gigant zagrażał Niemcom przez całą dobę.

Porsche uparcie stawiało w tym roku czoła trójce Fordów GT (fot. Porsche)
Porsche uparcie stawiało w tym roku czoła trójce Fordów GT (fot. Porsche)

Nie można powiedzieć tego niestety o Ferrari, którego tempo w tym roku nie było konkurencyjne pomimo wystawienia do rywalizacji zaktualizowanego modelu 488 GTE Evo. Przed zespołem Astona Martina z kolei jeszcze dużo pracy z nowym Vantagem (ewentualnie przed organizatorami Le Mans, którzy regulują parametry startujących tu konstrukcji w ramach wyrównującej osiągi strategii Balance of Performance). Projekt jest wyraźnie nieudany i póki co znacząco ustępuje reszcie stawki. Pozytywnym zaskoczeniem była natomiast forma stworzonego od zera BMW. Sprawdzony już w ostatnich tygodniach w paru wyścigach długodystansowych M8 obsługiwany przez zespół MTek przez pewien czas miał nawet potencjał powalczyć o podium, ale przed dobrym wynikiem na mecie powstrzymały problemy techniczne pierwszego auta i wypadek drugiego.

LMGTE Am: Dempsey zwycięża w swoim debiucie w nowej roli

Najniższa klasa Le Mans była, przewrotnie to ujmując, widowiskiem jednego aktora. Patrick Dempsey po odstawieniu na bok kariery w Hollywood i zakończeniu paroletniej przygody z motosportem jako kierowca wyścigowy, do Le Mans powrócił jako manager własnego zespołu Dempsey Proton Racing. Z tym zadaniem poradził sobie doskonale, prowadząc swój team do zwycięstwa w klasie, dając przy okazji Porsche 911 RSR kolejne trofeum. Kierowcy Dempseya w składzie Andlauer/Ried/Campbell kontrolowali sytuację na torze od sobotniego popołudnia i utrzymywali nad drugim Ferrari przewagę około dwóch minut, z którą dojechali do mety. Tym sposobem współprowadzący samochód, zaledwie 18-letni Julien Andlauer przeszedł do historii jako najmłodszy zwycięzca klasy w historii Le Mans.

Zwycięstwo zespołu Dempsey Proton Racing w Le Mans było sensacyjne z więcej niż jednego powodu (fot. Porsche)
Zwycięstwo zespołu Dempsey Proton Racing w Le Mans było sensacyjne z więcej niż jednego powodu (fot. Porsche)

488 GTE z numerem 54 zespołu Spirit of Race jechało dobrze, ale nie starczyło to do wypracowania bezpośredniego zagrożenia. Do walki chciało się włączyć też kolejne Ferrari zespołu Keating, ale wszelkie nadzieje zostały rozwiane podczas 22. godziny, gdy prowadzony przez Bena Keatinga samochód wyjechał z toru. Także w tej klasie nie poszczęściło się Astonowi Martinowi, którego Vantage w zeszłorocznej specyfikacji miał wypadek i nie dojechał do mety.

Choć tegoroczna edycja Le Mans nie obfitowała w nagłe zwroty akcji i szczególnie dramatyczny przebieg, to klasa GT była świadkiem rywalizacji na bardzo wysokim poziomie, nie pozwalającym na popełnienie żadnego błędu. Gdy w niedzielny poranek rozmawiałem chwilę z szefującym Porsche Motorsport Frankiem-Steffenem Walliserem i starałem się go dopytać o strategię na ostatnią fazę wyścigu, ten odpowiedział, że "strategia w Le Mans zawsze jest tylko jedna: pruć ile się da, pruć z całych sił, bo choć wyścig ma 24 godziny, to mogą tu decydować sekundy". Tak też w tym roku Porsche zrobiło, ale ostatecznie sekundy tym razem o zwycięstwie nie decydowały.

W tym roku Porsche całkowicie zdominowało w Le Mans klasy GTE. Czy Niemcom uda się utrzymać tak dobrą passę także za rok? (fot. Porsche)
W tym roku Porsche całkowicie zdominowało w Le Mans klasy GTE. Czy Niemcom uda się utrzymać tak dobrą passę także za rok? (fot. Porsche)
Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)