Test: Toyota Aygo X - małe też może być fajne. Ale nie tanie
Rynek samochodów klasy A kurczy się z roku na rok i zostają tylko najbardziej uznane modele. Toyota z początkiem 2022 roku nieco rozświetliła ten segment oferując autko, które określiła mianem crossovera. Aygo X cieszy się sporą popularnością i wcale to nie dziwi. Choć cena jest wysoka.
To już trzecie wcielenie Aygo na rynku i wcale nienowy samochód, bo w Polsce zadebiutował w 2022 r. Jednak z biegiem czasu, kiedy inni rezygnowali z segmentu A, na Aygo X można popatrzeć inaczej. Mocno odstaje od popularnych modeli, takich jak Kia Picanto, Hyundai i10 czy Fiat 500, bo jest pozycjonowane jako crossover, choć nie do końca bym się z tym zgodził.
Duże koła to za mało, by stać się crossoverem, natomiast nie zmienia to faktu, że pośród najmniejszych samochodów Aygo X wyróżnia się odważną, nowoczesną stylistyką, która może zmienić postrzeganie miejskiego samochodu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marketingowy pomysł na crossovera
Toyota Aygo przez dwie generacje była typowym miejskim autem, produkowanym od 2005 przez francuski koncern PSA. W 2021 r. Toyota mając już platformę nowego Yarisa, postanowiła samodzielnie zbudować miejskie autko, ale według schematu, który ostatnio niemal zawsze działa - musi być crossoverem.
Dodano więc do skróconej platformy felgi o średnicy 17 cali (w standardzie), które podniosły nieco prześwit (i tak wynoszący tylko 14 cm), na premierach wielokrotnie powtarzano słowa "crossover" albo "SUV" i tak oto mamy najmniejszego crossovera na rynku. Jednocześnie samochód, który ludzie kupują nie tylko ze względu na cenę, ale i na wygląd, co w segmencie A udawało się do tej pory głównie Fiatowi z modelem 500.
Warto przy okazji wspomnieć, że inni producenci już wcześniej proponowali różne wariacje na temat miejskiego crossovera segmentu A. Przykładem może być Opel, który miał w ofercie Adama Rocksa lub Volkswagen, który proponował model o nazwie up! Cross. Tylko, że oba były jedynie wersjami wyposażenia klasycznego hatchbacka segmentu A.
Aygo X w praktyce
Autko jest małe, więc i ciasne, choć z przodu zmieści się dorosły kierowca i równie dorosły pasażer. Nie będą narzekać na brak miejsca, prędzej na wyprostowaną pozycję, choć moim zdaniem na krótkich dystansach Aygo X sprawdza się dobrze.
Z tyłu dorosłe osoby mieszczą się na styk, ale większym problemem jest nie przestrzeń wewnątrz, lecz jej brak przy wchodzeniu do kabiny. Otóż tylne drzwi są tak wąskie, że trzeba się tam wcisnąć, ale jeszcze trudniej jest się wydostać. Trzeba przekręcić ciało i bardziej wypaść niż wysiąść, ale w praktyce tylna kanapa zazwyczaj będzie pusta, a najwyżej pojadą tam dzieci.
Jeszcze dalej z tyłu mamy bagażnik, który przypomina raczej schowek o pojemności od 202 l (z systemem nagłośnienia JBL) do 231 l. Nie ma mowy o zmieszczeniu wózka czy poważnych zakupów, ale takie codzienne jak najbardziej.
Wnętrze wersji bazowej jest wykonane z tanio wyglądających materiałów, ale w specyfikacji Undercover, jaką dostałem do testu, można się zakochać. Połączenie kolorystyki, kształtów i materiałów foteli z elementami naturalnej skóry jest urocze, a i nowoczesne zarazem. Autko stało się przyjemne i moim zdaniem, jeśli ktoś ma pieniądze na Aygo X, powinien kupować właśnie te najbogatsze wersje, choć są koszmarnie drogie. Ale o tym na końcu.
Undercover ma też ładne akcenty na zewnątrz i serio nie wstyd mi było tym jeździć. Ten wariant małej Toyoty został stworzony we współpracy z japońskim projektantem, Junem Takahashim, który jest ikoną japońskiej mody ulicznej i właścicielem marki Undercover. W całej Europie było dostępnych zaledwie 5 tys. aut, które mają unikalną kolorystykę opartą na specjalnie opracowanych odcieniach szarych lakierów Celestite Grey i Ash Grey oraz elementy stylistyczne w odcieniu Coral Red.
Dodam jeszcze, że testowy egzemplarz był wyposażony w duży ekran multimediów i nowy interfejs Toyoty. Był więc łatwy w obsłudze i logicznie poukładany, a swoją wielkością dość mocno zdominował cały kokpit. Sparowany z nagłośnieniem JBL i Apple CarPlay tworzy zaskakująco przyjemną część samochodu. Muzyka płynąca z głośników jest dobrej jakości, a elementy wykończenia kabiny nie wpadają w wibracje. Obsługa całego auta jest prosta, a panel klimatyzacji to wciąż tradycyjne pokrętła i przyciski.
Jak to jeździ i ile pali?
Wydawać by się mogło, że produkowany w Polsce litrowy wolnossący benzyniak o mocy 72 KM raczej nie daje frajdy z jazdy. I słusznie. Nie daje, jeśli oczekujemy od takiego samochodu dobrej dynamiki. Tymczasem otrzymujemy odpowiednią, wystarczającą. To nie tylko zasługa samego silnika, który jest zachwycająco elastyczny, lecz także pięciobiegowej skrzyni ręcznej, która może nie grzeszy precyzją, za to imponuje zestopniowaniem.
Spalanie imponuje jeszcze bardziej. Nie ważne gdzie, kiedy i jak będziecie nim jeździć, Aygo X spali zawsze od 5 do 6 l/100 km. Bliżej 5 l w ruchu miejskim o umiarkowanym zatłoczeniu lub na trasie poza autostradą. Bliżej 6 l, kiedy w mieście są ogromne korki, albo "ciśniecie" autostradą. Tak czy inaczej, zawsze na koniec dnia, tygodnia, miesiąca czy po prostu pod dystrybutorem, okaże się, że autko znów pochłonęło od 5 do 6 l/100 km.
Najlepsze jest to, że ten maleńki silnik po prostu ma swoje fizyczne, nieprzekraczalne granice. Jeśli będziecie się mocno starać, zejdziecie ze spalaniem poniżej 5 l/100 km bez najmniejszego problemu, ale i tak szybko wrócicie do normy. I to samo będzie wtedy, kiedy zaczniecie jeździć z gazem w podłodze. W pewnym momencie komputer zacznie pokazywać wartość powyżej 7, ale w końcu tę nogę trzeba będzie z gazu zdjąć i znów średni poziom spalania spadnie do 6.
Dobrze byłoby tu jeszcze wspomnieć o właściwościach jezdnych, choć zgaduję, że klientów Aygo X w ogóle to nie interesuje. Zresztą, poza poprawnością nie otrzymają tu niczego więcej. Komfort resorowania jest typowy dla segmentu.
Na pochwałę zasługuje wyposażenie z zakresu wspomagania jazdy. W tak niewielkim aucie mamy adaptacyjny tempomat czy system utrzymania pasa ruchu. W mieście tempomat nie wyłącza się przy zmianach biegów, a nawet kiedy chwilę dłużej jedziemy na przełożeniu neutralnym. Systemy dobrze pilnują, żeby nie zrobić sobie krzywdy w czasie jazdy, ale też nie denerwują swoim działaniem. Wszystko da się też łatwo wyłączyć.
Cena zwala z nóg, ale nie każdego
Żyjemy w ciekawych czasach, bo segment A stał się tym dla ludzi zamożnych. Nie chodzi o ceny same w sobie, lecz o to, że kupujemy samochód niewielki i raczej mało wszechstronny, za niewiele mniej niż auto znacznie większe.
Toyota Aygo X jest doskonałym tego przykładem. Ona wcale nie jest kierowana do osób ze szczuplejszym portfelem. To zdecydowanie drugie, a być może i trzecie auto w rodzinie. A przynajmniej takie powinno być, chyba, że jesteś singlem lub singielką.
W dniu debiutu na rynku, czyli na początku 2022 roku, Aygo X kosztował 58 900 zł i klienci zamawiali je, zanim jeszcze wjechało do salonów. Dziś cennik otwiera kwota 64 900 zł i nic się nie zmienia - sprzedaje się znakomicie. Obecnie to najpopularniejszy model segmentu A.
Odmiana Undercover kosztowała w dniu debiutu 87 900 zł z przekładnią manualną i 92 900 zł z automatem CVT. Tak, mówimy o miejskim, maleńkim, ale fajnie skonfigurowanym samochodzie z silnikiem o mocy 72 KM za blisko 90 tys. zł. Rozumiecie już, dlaczego jest to segment dla osób zamożnych?
- Atrakcyjna stylistyka w nudnym segmencie
- Bardzo przemyślane wnętrze
- Świetne materiały i wykonanie wersji Undercover, jak na segment A
- Bardzo bogate wyposażenie
- Niskie spalanie
- Dobrze działające systemy bezpieczeństwa
- Wysoka cena wersji podstawowej
- Bardzo wysoka cena wersji topowych
- Za ciasny otwór prowadzący do tylnej kanapy
Toyota Aygo X 1.1 VVT-i 72KM 53kW od 2022 | |
---|---|
Rodzaj jednostki napędowej | Spalinowa |
Pojemność silnika spalinowego | 998 cm³ |
Rodzaj paliwa | Benzyna |
Typ napędu | Przedni |
Skrzynia biegów | Manualna, 5-biegowa |
Moc maksymalna | 72 KM przy 6000 rpm |
Moment maksymalny | 93 Nm przy 4400 rpm |
Przyspieszenie 0–100 km/h | 15.6 s |
Prędkość maksymalna | 158 km/h |
Pojemność zbiornika paliwa | 35 l |
Pojemność bagażnika | 231/819 l |