Test: Mercedes-Benz 600 (W100) – ojciec chrzestny limuzyn
John Lennon, Elvis Presley, Coco Chanel, Leonid Breżniew, Kim Ir-Sen i Pablo Escobar. Poza mniej lub bardziej chwalebną sławą osoby te łączy jedna rzecz. Wszystkie posiadały swój egzemplarz Mercedesa W100. Wymowne, że mimo niezwykłego zaawansowania, na każdym z 2677 wyprodukowanych i wcale nietanich egzemplarzy, Mercedes tracił. Z okazji 60-lecia premiery auta miałem okazję usiąść za kierownicą.
Mówi się, że dziś już nie ma prawdziwych aut. Systemy asystujące odbierają przyjemność z prowadzenia, automatyczne skrzynie kontrolę nad autem, a samodzielnie zamykana klapa bagażnika to wygodnicki dodatek. Nie mówiąc już o domykaniu drzwi. A może komuś klimatyzowaną podłogę kabiny? Coś takiego w ogóle istnieje? Pomijając pierwszą opcję, pozostałe z wymienionych pojawiły się w motoryzacji już 60 lat temu.
Mianowicie w najlepszym samochodzie na świecie. Tak bowiem określany był Mercedes 600. "Nowy Ambasador". "Der Große Mercedes". Tytuły w gazetach i na materiałach reklamowych, choć skromne, ujmowały w swojej prostocie godność auta, na którego widok aż chciało się stanąć na baczność. Był uwielbiany przez dygnitarzy, przedstawicieli kościoła, a także dyktatorów.
Z pozoru to po prostu duża, reprezentacyjna limuzyna. W rzeczywistości było to szczytowe osiągnięcie techniki lat 60., któremu wówczas, i długo później też, nie dorównywała żadna inna konstrukcja. Podczas tworzenia auta zgłoszono łącznie aż 15 patentów. Przyznam, że gdy odkrywałem kolejne tajemnice o W100, oczy otwierały mi się coraz szerzej, a szczęka nie tyle sięgnęła asfaltu, ile wbijała się w kolejne warstwy ziemi.
Zbieg okoliczności
Powstanie W100 ma związek z innym głośnym wydarzeniem – wycofaniem się Mercedesa ze świata motorsportu w październiku 1955 r. Wbrew panującej opinii, tragiczny wypadek w Le Mans, w którym zginął nie tylko kierowca Mercedesa, Pierre Levegh, ale także ponad 80 widzów na trybunach, był nie tyle głównym powodem, ile argumentem do przyspieszenia decyzji. Niemcy zdecydowali bowiem już wcześniej, że wycofają się ze ścigania, ale dopiero po sezonie ‘56.
Powodem miało być osiągnięcie oczekiwanego rozgłosu, co satysfakcjonowało kierownictwo. Nie bez znaczenia pozostał fakt, że sport motorowy niekoniecznie był dochodowy, a Mercedes chciał zarabiać. Szykowane pod kierownictwem Rudolfa Uhlenhauta mercedesy 300 SLR z zamkniętym nadwoziem nie doczekały się walki na torze, a jeden z nich skończył jako samochód służbowy wspomnianego konstruktora. Swoją drogą, pojazd został w zeszłym roku sprzedany na aukcji za 135 mln euro, stając się oficjalnie najdroższym autem świata.
Tymczasem Fritz Nallinger, dyrektor ds. rozwoju Daimlera, jeszcze przed wyścigiem określił w memorandum ramy techniczne przyszłego samochodu reprezentacyjnego. W dokumencie można było przeczytać, że:
[...] moduł reprezentuje przyszłą grupę dużych samochodów turystycznych i reprezentacyjnych. W standardzie ma automatyczną skrzynię biegów, wspomaganie kierownicy oraz wspomagany układ hamulcowy. Wyjściowo samochód jest 6-osobowy. Konstrukcja auta pozwala w razie potrzeby, poprzez zwiększenie rozstawu osi, stworzyć pojazd z trzema rzędami siedzeń.
Po wspomnianej decyzji o wycofaniu się z motorsportu, by uniknąć zwolnienia wielu utalentowanych konstruktorów, włączono ich w proces tworzenia limuzyny. Rudolf Uhlenhaut został szefem działu badawczo-rozwojowego aut osobowych Mercedesa i objął nadzorem projekt 600.
Określił on trzy filary, wokół których miał powstawać samochód: najwyższy możliwy komfort zawieszenia, najwyższy poziom bezpieczeństwa oraz doskonałe właściwości jezdne. Niemcy mieli przy tym ambitny cel – zdetronizować Rolls-Royce’a w dziedzinie szczytowego luksusu oraz wzmocnić prestiż, jaki wiąże się z posiadaniem mercedesa.
Wszystko to miało zostać spięte sowitą jednostką. Nic dotychczasowego nie nadawało się jednak do wypełnienia komory silnika reprezentacyjnej limuzyny. Podczas badań rozważano V12, ale ostatecznie zdecydowano się na widlastą "ósemkę", której nadano oznaczenie M100. Pierwotnie silnik miał mieć pojemność 5 litrów, ale wskutek prac, zarówno nad "sercem", jak i samym autem, wartość urosła do 6,3 litra.