Tajemnice T‑Crossa: wraz z jego twórcą poznajemy nowy model Volkswagena
Na rynek miejskich SUV-ów wchodzi nowość Volkswagena. Przed nią duże wyzwanie, bo będzie walczyła w bardzo konkurencyjnym zaułku rynku, w którym do tej pory ten niemiecki gigant był w ogóle nieobecny. O tym dlaczego zwlekał z zapełnieniem tej niszy i co nowego wnosi T-Cross, rozmawiamy z twórcą modelu, Davidem Thiele.
Nim się obejrzeliśmy, Volkswagen stał się specjalistą od SUV-ów. T-Cross dołącza do gamy niemieckiej marki jako piąty model tego typu, obok T-Roca, Tiguana, Tiguana Allspace'a i Touarega. Startujący od ceny 69 790 zł crossover jest najmniejszy i najtańszy w tym gronie. Zamówienia na premierową, limitowaną edycję można już składać przez stronę Volkswagena, a pierwsze egzemplarze pojawią się na naszych drogach w kwietniu.
Czytelnicy Autokultu mieli już możliwość zapoznania się z tym bardzo ważnym dla niemieckiego konsorcjum modelem. Byliśmy obecni na jego światowej premierze w Amsterdamie, a nawet jeździliśmy już zamaskowanym egzemplarzem w przedprodukcyjnej formie. W materiałach tych zawarliśmy wiele informacji dotyczących wyglądu, wyposażenia i danych technicznych. Teraz przyszedł czas na spotkanie w cztery oczy z egzemplarzem w pełnej krasie, które pozwoli nam zrozumieć sens tego modelu i przekonać się, czego można się po nim spodziewać w praktyce. W dogłębnej analizie nowej konstrukcji w przyfabrycznym studiu Volkswagena w Wolfsburgu pomaga nam David Thiele, który był odpowiedzialny za poprowadzenie projektu T-Crossa do fazy produkcyjnej.
Więcej niż podwyższone Polo
Mierzący 4,11 m długości (czyli niecałe 13 cm mniej od dotychczas najmniejszego SUV-a marki, T-Roca) T-Cross technologicznie bazuje na najbliższym mu wielkościowo modelu, czyli subkompaktowym hatchbacku Polo. Dzieli z nim wiele podzespołów i linię produkcyjną w hiszpańskiej Navarze. Początkowo będzie oferowany z jednostkami benzynowymi o trzech lub czterech cylindrach i mocy od 95 do 150 KM. Do gamy dołączy z czasem także 1.6 TDI o mocy 95 KM. Napęd będzie przekazywany na koła przednie za pośrednictwem skrzyni ręcznej o pięciu lub sześciu przełożeniach. Pojawi się także opcja DSG o siedmiu biegach.
Moje pierwsze pytanie dotyczy motywacji, jakie stały za decyzją o stworzeniu takiego modelu przez Volkswagena. Przez długi czas ta konserwatywna marka odpierała się modzie na SUV-wy z pomocą posiadających bardzo silną pozycję na rynku hatchbacków pokroju Polo i Golfa. Teraz sama tworzy modele, które stanowią dla nich największą konkurencję.
– Nie zmienimy preferencji klientów – przyznaje David. – Mogliśmy wybrać, czy chcemy odciągać klientów od Polo i Golfa na rzecz naszych własnych modeli, czy pozwolić im przejść do innych marek. Klasa miejskich crossoverów, do którego Volkswagen dołącza z modelem T-Cross, to obecnie najszybciej rozwijający się segment rynku na świecie. W Europie już teraz jego popularność jest dobrze widoczna, a będzie jeszcze większa w nadchodzących latach – zdradza przedstawiciel Volkswagena, sugerując, że T-Cross to więcej niż przelotna moda i w przyszłości będzie stanowił jeden z fundamentów w tej ciągle rozrastającej się gamie marki.
Skoro preferencje klientów się zmieniają, T-Cross nie mógł być po prostu Polo na szczudłach. David mówi nawet, że jego celem było stworzenie auta jak najbardziej odległego od klasycznego odpowiednika.
– T-Cross jest zupełnie inny niż Polo tak z wyglądu, jak i w osobistym odbiorze – twierdzi Niemiec. – Kluczową rolę odgrywa pod tym względem pozycja za kierownicą, która jest aż o 10 cm wyższa niż w Polo i to naprawdę czuć. Wysoko umieszczone siedzisko jest jednym z decydujących czynników, dla których klienci przesiadają się z hatchbacków do SUV-ów. Dlatego też bardzo dużo czasu spędziliśmy na znalezieniu optymalnej pozycji kierowcy i każdemu przymierzającemu się do crossovera tej wielkości radziłbym zwrócić na to uwagę. Thiele zwraca uwagę także na powiększoną funkcjonalność
– T-Crossa najłatwiej określić jako auto wielkości Polo, ale z bagażnikiem Golfa. Posiada nadspodziewanie spore możliwości przewozowe, a pozostaje dużo poręczniejszy w zatłoczonym mieście – dodaje mój rozmówca.
Blisko do T-Roca, ale jednak daleko
Tym sposobem T-Cross jest już tylko trudno zauważalne półtora centymetra niższy od kolejnego pod względem wielkości SUV-a Volkswagena, T-Roca. Posiada także podobnej wielkości bagażnik. Czy Volkswagen się nie boi, że modele te nie są do siebie zbyt zbliżone?
– Przeprowadzaliśmy odpowiednie badania i wykazały one, że po T-Crossa i T-Roca sięgają zupełnie różne osoby – zdradza mi Thiele. – Po pierwsze, obydwa modele zauważalnie inaczej wyglądają i już to zdradza przeznaczenie jednego i drugiego. W segmencie T-Roca klienci nastawieni są bardziej na design, dla nich samochód jest symbolem statusu. Są gotowi poświęcić parę litrów pojemności bagażnika, by jeździć SUV-em o bardziej efektownej bryle zbliżonej do coupe.
– W segmencie T-Crossa tymczasem klienci dużo większą uwagę zwracają na codzienną funkcjonalność, cechy pragmatyczne – kontynuuje David. – Już z wyglądu T-Cross sprawia wrażenie gotowego do ciężkiej pracy. Ma pudełkowaty kształt, by w pełni wykorzystać przestrzeń dawaną przez jego wymiary zewnętrzne.
A jak T-Cross wypada na tle swoich odpowiedników z innych marek Grupy Volkswagen? Bliźniaczy Seat Arona już od roku jest dostępny na polskim rynku, a w przyszłym roku dołączy do nich jeszcze podobnej wielkości Skoda.
– Przyznam, że o Skodzie jeszcze za dużo nie wiem. Za to Seat Arona to świetny samochód, mam duże uznanie do jego twórców – wyznaje Thiele. – Najważniejsza różnica pomiędzy ich autem a naszym to przybliżany już temat wysokości pozycji za kierownicą. Nasze modele wpisują się w szerszą strategię. Gradacja zaczyna się od Polo, pięć centymetrów wyżej siedzi się w Aronie, kolejne pięć centymetrów wyżej w T-Crossie, a kolejne pięć wyżej już w Tiguanie – opisuje David z jak zawsze trochę imponującą, a trochę niepokojącą niemiecką precyzją, po czym wylicza kolejne różnice pomiędzy swoim dziełem a Seatem.
– Podobnie jak i w innych modelach, tak i w tym Volkswagen instaluje cały wachlarz zaawansowanych systemów bezpieczeństwa. T-Cross będzie posiadał wiodące wyposażenie pod tym względem nie tylko w swoim segmencie, ale w ogóle na rynku. W wyposażeniu standardowym znajdą się tu między innymi systemy Pre-Crash (przygotowujący osoby w środku do kolizji poprzez napięcie pasów, zamknięcie okien i tym podobne działania), utrzymywania pasa Lane Assist oraz ostrzegające przed innymi użytkownikami ruchu przy cofaniu i zmianie pasa Blind Spot Detection i Rear Traffic Alert.
Zamiast minivana
Przy tak bogatym wyposażeniu dziwi mnie więc fakt braku obecności w crossoverze napędu na cztery koła. W T-Crossie 4x4 zabraknie nawet w opcji. David zwraca tutaj uwagę na fakt, jak auta tego typu są wykorzystywane w rzeczywistości.
– W praktyce T-Cross to podobnie jak Polo samochód miejski, ale z walorem dodatkowej praktyczności przydatnej w codziennym życiu. To właśnie ta praktyczność ma być najmocniejszym punktem tego modelu. Pod tym względem ten jest nieomal jak minivan: bagażnik posiada od 380 do nawet 455 l pojemności zależnie od położenia tylnej kanapy, która przesuwa się w zakresie aż 14 cm. Obok składanych tylnych oparć można tutaj złożyć także oparcie fotela z przodu, co pozwala przewozić bardzo długie przedmioty. T-Cross to więc model dla klientów, którzy poszukują auta miejskiego o funkcjonalności minivana, ale z drugiej strony chcą czegoś bardziej charakternego z wyglądu.
– Rozwijając ten model musieliśmy skupić się na określonych celach i podjąć pewne czasem trudne decyzje – tłumaczy brak obecności napędu na cztery koła Thiele. – By zachować konkurencyjną cenę zdecydowaliśmy się odrzucić parę elementów. Wśród nich znalazł się napęd na cztery koła czy dodatkowy wyświetlacz dla kierowcy na przedniej szybie. Zamiast tego skupiliśmy się na dostarczeniu dużego i oferującego wiele informacji wyświetlacza Active Info Display (czyli ciekłokrystalicznego ekranu deski rozdzielczej).
Czy także napęd hybrydowy sprawiłby, że cena T-Crossa wzrosłaby do niekonkurencyjnego poziomu? Przyznaję mojemu rozmówcy, że wobec Dieselgate oczekiwałbym od Volkswagena bardziej aktywnego lansowania czystszych napędów, szczególnie w tych masowych segmentach, które mają największy wpływ na kształt dzisiejszej motoryzacji. David przypomina mi, że T-Cross posiada tradycyjne napędy z tego względu, że Volkswagen szykuje się do jeszcze bardziej radykalnego kroku.
– Trzeba pamiętać, że lada dzień rozpocznie się historia w pełni elektrycznych modeli z rodziny ID. Jednym z jej głównych członków będzie ID Crozz, który potrzebuje wyraźnego oddzielenia od pozostałych crossoverów w gamie.
Przyznaję mu, że Volkswageny z rodziny ID zapowiadają się rzeczywiście naprawdę obiecująco. Ale z drugiej strony nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Volkswagen jest o krok za trendami tak jeśli chodzi o alternatywne napędy, jak i nowe typy nadwozi. Thiele zauważa, że to świadoma strategia.
– Volkswagen jest tą marką, która nim coś wypuści na rynek, chce mieć absolutną pewność, że dostarcza właściwy produkt. Zauważ, że Tiguan przybył stosunkowo późno, jak na trwający już boom na SUV-y, a okazał się wielkim sukcesem. Z naszego punktu widzenia więc moment wejścia do danego segmentu nie ma kluczowego znaczenia dla powodzenia produktu, a pierwsze wrażenie robi się tylko raz. Nasze produkty muszą się obronić swoją jakością.
Jak wypada ona w nowym T-Crossie polscy klienci będą mieli okazję przekonać się wiosną 2019 roku.