Szczęśliwy Petter Solberg wyznacza kierunek WRC
Wspaniale jest oglądać Pettera Solberga takiego jakim jest i w miejscu, w którym czuje się najlepiej. Wspaniale byłoby oglądać rajdy WRC tak jak dziś ogląda się Rallycross RX.
19.08.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:08
Muszę Wam powiedzieć, że nigdy nie byłem fanem tego kierowcy. Nawet nie należy moim zdaniem do rajdowej czołówki. Pamiętam go jeszcze w czasach gdy jeździł w zespole Forda i to nie Fiestą WRC. W 1998 roku zadebiutował w mistrzostwach świata Toyotą Celicą w Rajdzie Szwecji, gdzie zajął 16. miejsce. Później zauważony przez Malcolma Wilsona dostał wsparcie i trafił pod skrzydła M-Sportu. To był pierwszy rok nowego modelu – Focusa WRC. Do zespołu dołączył Colin McRae, rok później Carlos Sainz, a pomiędzy nimi ten nikomu nieznany młodzieniec z Norwegii. Petter odbierał lekcje od prawdziwych fachowców.
Po pierwszym kontakcie z Focusem WRC, Solberg dowiózł go na 5. pozycji Rajdu Safari i od razu stał się odkryciem roku. Pojechał kilka rajdów i zaliczył kilka świetnych występów, ale pod koniec 2000 roku ogłosił, że przechodzi do Subaru. Jeszcze przed zakończeniem tego sezonu zaliczył 4 rajdy WRC w zespole Davida Richardsa. Jego partnerem był młody, nie mniej i nie bardziej utalentowany Richard Burns. Petter miał zastąpić Juho Kankkunena w sezonie 2001. Tak też się stało.
Jednak rok 2001 to był okres Richarda Burnsa, który zdobył tytuł mistrza świata. Jeździł regularnie i to wystarczyło. Colin i Carlos mieli duże problemy z ukończeniem rajdów w Focusie, a Mitsubishi debiutowało z fatalnym Lancerem WRC. Wszystkie okoliczności wskazywały na to, że Marcus Grönholm zostanie mistrzem, ale jego Peugeot zbyt często miał awarie. Burns został mistrzem ciułając każdy punkt i ostrożnie podchodząc do rywalizacji. To się opłaciło. Tymczasem Petter Solberg dostawał skrzydeł i gdy Burnsa skusiła oferta Peugeota, a Mäkinen szukał ratunku w Subaru, to Petter Solberg został liderem japońskiej drużyny. W sezonie 2002 już nie taki anonimowy Norweg zniszczył w zespole Tommiego Mäkinena, a w 2003 roku został mistrzem świata.
Petter Solberg i Richard Burns w pewnym sensie byli do siebie podobni. Obaj nie jeździli na maksa jak Marcus Grönholm czy Colin McRae, mieli raczej styl Carlosa Sainza, który logicznie rozgrywał mistrzostwa. Obaj też zdobyli swój jedyny tytuł mistrza świata w Subaru. Obaj w pewnym sensie przez przypadek i pecha rywali. Petter nie były mistrzem, gdyby Citroën pozwolił Loebowi walczyć w ostatniej rundzie sezonu 2003. Tak czy inaczej jest jedynym żyjącym mistrzem świata, który zdobył tytuł samochodem marki Subaru. Jedno ich różniło: mieli zupełnie inne charaktery i sposób bycia. Burnsa wielu postrzegało jako buca, a Solberg zawsze był duszą towarzystwa.
Losy Pettera Solberga po sezonie 2003 doskonale pokazują jak można źle skończyć, znajdując się w nieodpowiednim miejscu. Subaru nigdy nie było najlepszym samochodem, a po sezonie 2003 było coraz gorszym. Gdy wreszcie odeszli z rajdów, Petter nie bardzo miał się gdzie podziać. Wsiadł do prywatnego Citroëna Xsary WRC i tak utrzymywał się na powierzchni. Potem zmiana na C4 WRC i DS3 WRC, by na koniec swojej kariery otrzymać życiową szansę.
Propozycja Malcolma Wilsona była nie do odrzucenia. Gdy zespół opuścił Mikko Hirvonen, Petter Solberg został wybrany na partnera Jariego-Mattiego Latvali w ostatnim sezonie startów fabrycznego zespołu Forda. Po 3 latach spędzonych w niekonkurencyjnych Citroënach, bez zwycięstwa i szans na zwycięstwo, Solberg mógł wrócić na szczyt jako najbardziej doświadczony kierowca w stawce. Niestety nie wrócił, bo nigdy na nim nie był. Petter jeździł bardzo przeciętnie przy tym popełniając błędy w niemal każdym rajdzie. Błędy, które doprowadziły Malcolma Wilsona do rozpaczy, a Forda do wycofania się z mistrzostw. Duet Latvala-Soberg, który teoretycznie, jako jedyny mógł zagrodzić niezwyciężonemu Citroënowi, nie podołał zadaniu. Tymczasem Petter Solberg został w klasyfikacji generalnej kierowców pokonany przez młodszego, mniej doświadczonego i jeżdżącego starszym samochodem Norwega, Madsa Østberga. Koniec przygody z WRC.
Petter Solberg zawsze miał duże poczucie humoru i odszedł w swoim stylu. Uśmiechnięty i z podniesioną głową oraz zapewnieniami, że to nie koniec ścigania. W niedługim czasie poinformował fanów, że przygotuje coś dużego i nie będą zawiedzeni. Powiedział też, że nie ma zamiaru jeździć w mistrzostwach świata za własne pieniądze. Nawet więcej, bo nie zamierzał jeździć za darmo, a taką propozycję otrzymał od Malcolma Wilsona. Jego zdaniem nie tak powinno wyglądać życie kierowcy w sporcie na najwyższym poziomie. Miał rację i poszedł własną drogą. W pewnym sensie dał do zrozumienia, że era świetności WRC dobiega końca. Wyznaczył kierunek, w którym WRC nie chce iść. Pokazał, że odchodząc z WRC wcale nie trzeba odchodzić na emeryturę, że duże zmiany to nic złego i że dziś, samochody rajdowe/kierowców rajdowych można pokazać w sposób przystępny dla widza.
Petter Solberg zawsze był showmanem i zawsze doskonale czuł się w centrum uwagi, w świetle reflektorów, tam gdzie jest głośno i po prostu fajnie. Odchodząc na „emeryturę” nie wybierał się na odpoczynek, lecz do innego świata wyścigów, do świata nieustającego show i do dyscypliny, gdzie czuje się teraz jak ryba w wodzie.
Uwielbiam patrzeć jak Petter Solberg wygrywa zawody FIA World Rallycross Championship (Rallycross RX). Jest przeszczęśliwy i widać, że to jego drugie życie, które chyba powinno być pierwszym. To jego miejsce, jego dyscyplina. Petter jest jedynym kierowcą, który wygrywając bieg czy to finałowy czy tylko kwalifikacyjny wychodzi z samochodu podczas jazdy i wiwatuje machając do kibiców. To dozwolone! Ten szczery uśmiech, który w F1 zobaczycie tylko u Daniela Ricciardo, idealnie odzwierciedla to, jak szczęśliwym facetem jest teraz Solberg.
Poza tym są jeszcze umiejętności. W Rallycrossie nie trzeba mieć radowego doświadczenia na takim poziomie jak Petter Solberg, ale widać, że pomaga mu ono. Petter jest najlepszym kierowcą w stawce, startuje jak z katapulty i szybko ucieka rywalom. Jest absolutnie skupiony i perfekcyjny w tym co robi. Doskonale balansuje 600-konnym autem na ciasnych torach serii Rallycross RX. Mr Hollywood zamienia się w Mr Perfect Rallycrossu.
Jak bardzo chciałbym go zobaczyć znów w bezpośrednim starciu z Sébastienem Loebem, a nawet Ogierem. Jak bardzo chciałbym by najlepsi kierowcy WRC regularnie pojawiali się w serii Rallycross RX, a nawet nie płakałbym nad totalnym upadkiem WRC i przejściem wszystkich zawodników do rallycrossu. Jeśli seria WRC nie zdobędzie się na odwagę i nie przejdzie radykalnych zmian, to wcale nie jest nierealny scenariusz. Rajdowe Mistrzostwa Europy już raz upadły (choć oszukano nas, że nie). Cóż stoi na przeszkodzie, by to samo stało się z rajdowymi mistrzostwami świata?
Gdyby cała czołówka rajdowa skończyła tak jak Petter Solberg, mielibyśmy prawdopodobnie najciekawszą serię motorsportu w Europie o zasięgu światowym i o randzie mistrzostw świata. Mr Hollywood nigdy nie pasował do rajdów, a doskonale pasuje do rallycrossu. Rozrywkowy facet przeszedł do rozrywkowej serii. Zarabia pieniądze, świetnie się bawi i wygrywa zawody nie wiedząc do końca czy zdobędzie pierwszy mistrzowski tytuł. Doskonale bawią się kibice i osoby oglądające Rallycross RX. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, to gorąco polecam. Zastanawiam się tylko Ile czasu jeszcze wytrzymają inni faceci w WRC i jak długo WRC będzie udawała ważniejszą serię od Rallycross RX.