Stawianie aut na sprzedaż na publicznych parkingach. Czy to dozwolona praktyka?
W niedużych miastach, gdzie nie wszystkie parkingi są płatne, panuje niepisana praktyka powstawania nieformalnych komisów. Osoby, chcące sprzedać swoje auto, stawiają je na ruchliwym parkingu, gdzie można go porównać z innymi ofertami. Sprawdziliśmy, czy jest to legalne oraz czy sprawia problem mieszkańcom.
30.08.2017 | aktual.: 30.03.2023 11:16
Zwykły parking, normalnie ustawione, niby przypadkowe samochody, które łączy jedna rzecz. Kartka przyklejona za szybą z ofertą sprzedaży. Takich aut stoi obok siebie kilka. Czy to przypadek? Może jakiś komis? Okazuje się, że nie, choć niewiele się od niego różni. Wszystkie te pojazdy stoją na publicznym parkingu i zajmują miejsce tym, którzy przyjeżdżają załatwić codzienne sprawy.
To nie może być pierwszy z brzegu parking, na przykład położony gdzieś na obrzeżach miasta. Musi to być miejsce, gdzie w dzień jest sporo ludzi, możliwie blisko centrum lub w popularnej lokalizacji.
Na zdjęciach zamieszczonych w tym artykule jest to parking dla osób przyjeżdżających na lokalny rynek tętniący życiem od świtu do godzin popołudniowych. Zobaczcie go na wideo:
Samochody nie zagrażają bezpieczeństwu, są ustawione prawidłowo, więc nie można żądać od właścicieli ich usunięcia. Niby z jakiej racji, skoro to parking publiczny, czyli dla każdego? Nie ma znaczenia fakt, że prawdopodobnie każde z tych aut ma swój kąt na posesji właściciela.
- Jeżeli samochód nie stwarza zagrożenia, nie jest wrakiem i nie utrudnia ruchu innych pojazdów, a także jest prawidłowo zaparkowany, nie ma podstaw, aby go usunąć - informuje nas komendant straży miejskiej w Mińsku Mazowieckim Anna Kwiatkowska. To jedno z miast, w których ten proceder trwa od lat i jest bardzo widoczny.
Co więcej, gdyby na kartkach widniał jeden numer, a samochodów było na przykład czterdzieści, to jedynym organem, który mógłby się tym zainteresować jest urząd skarbowy. Jednak nie pod kątem parkowania, ale czerpania zysków ze sprzedaży aut, jeżeli ich właściciel nie odprowadzałby podatku dochodowego. Jednak to już zupełnie inny temat.
Miejski kłopot
Samochód wystawiony na sprzedaż, nawet jeżeli ktoś posiada go wyłącznie w celach zarobkowych, też może stać na publicznym parkingu. Dlatego nie dziwi fakt, że również w małych miastach powstają strefy płatnego parkowania lub choćby ograniczonego postoju. To jedna z legalnych metod na rozwiązanie problemu.
- Władze miasta sukcesywnie wprowadzają ograniczenia na parkingach, na których powstają tzw. komisy. Celem wyeliminowania zgłaszanego problemu w centrum stworzono niestrzeżony parking miejski, który jest płatny. Większość innych została objęta strefą ograniczonego postoju, co daje służbom takim jak policja czy straż miejska możliwość egzekwowania przestrzegania przepisów przez posiadaczy pojazdów - opowiada o sytuacji w Mińsku Mazowieckim Anna Kwiatkowska.
Jednak takie ”komisy” mają przewagę nad tymi prawdziwymi – można je bez trudu przenieść w inne miejsce. Zatem strefa płatnego parkowania czy ograniczonego postoju nie jest idealnym rozwiązaniem, a raczej przesunięciem problemu gdzieś, gdzie nie jest on tak wyraźny.
Czy jest to problem dla mieszkańców?
Mieszkańcy przyzwyczajają się do takich parkingów i doskonale wiedzą, gdzie można znaleźć coś na sprzedaż. Trudno nie wiedzieć, skoro znajdują się tam, gdzie prawie każdy chodzi przynajmniej raz w tygodniu. Czy jest to dla nich problem?
- Bardzo często mieszkańcy zgłaszają problem zajmowanych miejsc postojowych przez pojazdy na sprzedaż - informuje nas pani komendant.
Jednak to nie wszystko. Jeżeli dla władz miasta jednym z argumentów za prowadzeniem płatnych parkingów czy też stref ograniczonego postoju są właśnie samochody na sprzedaż, to mieszkańcy zaczynają to odczuwać na własnych kieszeniach. Być może nie jest to zatem najlepsze rozwiązanie?