Nowych diesli nie chcemy, ale używanych sprowadzamy coraz więcej
Polacy kupujący nowe samochody w salonach mają inne gusta niż ci, którzy sprowadzają z zagranicy używane pojazdy. Niestety, w przypadku tych drugich, rośnie odsetek diesli, których pozbywają się mieszkańcy państw Europy Zachodniej.
09.07.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:28
Nowe w benzynie
Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego podsumował sześć pierwszych miesięcy 2019 roku w sprzedaży i imporcie samochodów. Zacznijmy od przedstawienia tego, co dzieje się w salonach. Od początku stycznia do końca czerwca 2019 r. nabywców znalazło 278 332 samochodów osobowych. To o 1,9 proc. więcej niż w pierwszym półroczu 2018 r.
W czerwcu liderem sprzedaży była Toyota, która w zestawieniu obejmującym sześć pierwszych miesięcy musi jednak ustąpić Skodzie. Kluczem do czerwcowego sukcesu Japończyków była Corolla. Kompaktowy model Toyoty w czerwcu znalazł 1993 nabywców i wyraźnie wyprzedził Dacię Duster (1649 szt.) oraz Skodę Octavię (1647 szt.). W półrocznym podsumowaniu górą jest Octavia (10 333 szt.), a na dalszych miejscach plasują się: Skoda Fabia (9271 szt.), Dacia Duster (7924 szt.), Toyota Corolla (7886 szt.) i Toyota Yaris (7155 szt.).
Ciekawe jest jednak nie tylko to, na jakie modele decydują się Polacy, ale też to, jakie wybierają silniki. W przypadku nowych samochodów aż 72,2 proc. stanowią auta benzynowe. Diesle napędzają 20,4 proc. nowych aut, a pozostałe 7,3 proc. to napędy, które moglibyśmy nazwać ekologicznymi.
Wśród nich 0,3 proc. stanowią auta elektryczne, 1,8 proc. pojazdy z instalacją LPG oraz 5,0 proc. hybrydy. Udział tych ostatnich może jeszcze wzrosnąć, gdyż najpopularniejszy obecnie w Polsce model - Toyota Corolla - jest najatrakcyjniejszy właśnie z napędami hybrydowymi (dwa do wyboru), a w jego palecie w ogóle nie ma diesla.
W używanych po staremu
Zupełnie inna tendencja panuje w przypadku samochodów sprowadzonych z zagranicy. Jak wynika z danych PZPM-u, w pierwszym półroczu 2019 r. do Polski sprowadzono 461 393 używane pojazdy. To o 0,3 proc. więcej niż w porównywalnym okresie 2018 r. Najczęściej wybieramy volkswageny (55 122 szt.), ople (50 856 szt.), audi (40 161 szt.), fordy (38 362 szt.) oraz BMW (23 390 szt.).
Optymizmem nie napawa jednak ani wiek sprowadzanych aut, ani wzajemny stosunek poszczególnych rodzajów napędów. Spośród pojazdów przekraczających naszą granicę 10 proc. stanowią te mające nie więcej niż 4 lata. Samochody liczące sobie od 4 do 10 lat stanowią 33,6 proc. importu, a starsze niż 10 lat to 56,3 proc. W porównywalnym okresie 2018 r. było to odpowiednio (9,7 proc., 35,1 proc. oraz 55,2 proc.). Przybywa więc pojazdów najstarszych i w niewielkim stopniu najmłodszych, ubywa zaś tych ze średnim stażem drogowym.
Co więcej, choć wśród sprowadzanych samochodów najczęściej trafiają do nas te benzynowe, to przewaga nad dieslem nie jest tu tak wyraźna, jak w przypadku nowych aut. 52,4 proc. posiadaczy sprowadzonych w tym roku samochodów zdecydowało się na silnik benzynowy, a aż 44,2 proc. na diesla. Zauważalny jest tu wzrost względem pierwszej połowy 2018 r. Wtedy udział diesli wyniósł 43,8 proc.
Pozostałe 3,5 proc. spośród sprowadzonych aut to pojazdy ekologiczne. W przeciwieństwie do rynku nowych aut prym wiedzie tu jednak opcja LPG (2,4 proc.). Hybrydowe jednostki miało 0,5 proc. sprowadzonych samochodów, a elektrycznych było 0,1 proc.
Normy emisji w górę
Z danych wynika, że chętnie sprowadzamy używane diesle. To zła informacja dla mieszkańców miast, bo wysokoprężne silniki emitują sporo tlenków azotu. Na plus należy jednak zaliczyć fakt, że wśród sprowadzonych w pierwszym półroczu 2019 r. aut jest więcej takich, które spełniają wysokie normy emisji.
10 proc. wolumenu sprowadzonych samochodów stanowiły auta spełniające normę Euro 6. W porównywalnym okresie 2018 r. było to 5,9 proc. Normę Euro 5 spełnia 25,7 proc. sprowadzonych pojazdów (w 2018 r. 22,8 proc.). W przypadku norm Euro 4 i Euro 3 było to odpowiednio 41 proc. (w 2018 r. 42 proc.) oraz 19,1 proc. (w 2018 r. 23,7 proc.).
Średni wiek używanego w Polsce samochodu wynosi 13,6 roku. Oznacza to, że zdecydowana większość sprowadzonych aut obniża tę średnią. Kłopot w tym, że nie tak szybko, jakbyśmy sobie tego życzyli, bo liczba pojazdów z zagranicy przewyższa liczbę tych wyjeżdżających z salonów.