Skrobaczka mosiężna czy plastikowa? Sprawdziłem, która będzie lepszym wyborem
W sezonie zimowym skrobaczka jest jednym z najpotrzebniejszych akcesoriów, które warto wozić w samochodzie. Coraz większą popularnością cieszą się te z mosiężną końcówką, jednak wiele osób nie ufa twardszemu materiałowi. Czy jest skuteczniejsza od plastikowej? Sprawdziłem, którą lepiej wybrać.
15.01.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:54
Można powiedzieć, że skrobaczki albo odmrażacze pośrednio należą do obowiązkowego wyposażenia samochodu w sezonie zimowym – w końcu kierowca ma obowiązek zapewnić sobie dostateczną widoczność, a jak to zrobić, kiedy szyby pokrył szron lub lód? Choć wiele osób coraz częściej używa chemicznych preparatów, w pojedynku z grubszymi bryłkami lodu znacznie lepiej sprawdzą się klasyczne skrobaczki. Poza "tradycyjną", plastikową, coraz większą popularność zdobywają także narzędzia z metalową, np. mosiężną końcówką.
Wiele osób unika tych drugich z obawy przed porysowaniem szyb. Są one uzasadnione, ale tylko w przypadkach, kiedy samo ostrze jest brudne bądź uszkodzone, lub kiedy na szybie zalega np. piasek. Jednak w takich przypadkach szkło porysuje też plastikowa końcówka. Nie brakuje zresztą niezależnych badań, które potwierdziły, że mosiężna końcówka nie wpływa na uszkodzenie szkła. Zatem którą wybrać?
Skrobanie czas zacząć
Przyszedł mróz, na szybie zebrały się całkiem grube bryłki lodu, wszystko jeszcze pokrył śnieg – wygląda jak idealne warunki do sprawdzenia skrobaczek. Obie nabyłem na stacji benzynowej, ale dostaniecie je też w supermarketach. Sądziłem, że mosiężna będzie droższa, jednak okazało się, że to za plastikową musiałem więcej zapłacić. Pierwsza kosztowała 12 zł, druga – 13 zł. Kwestie wyglądu pominę, ale plastikowa miała dodatkowo miękką rękojeść.
Skrobanie zacząłem od jednokrotnego przejechania skrobaczką po szybie, starając się utrzymać taki sam nacisk przy obu narzędziach. Werdykt? Właściwie w obu przypadkach zostały gdzieniegdzie pozostałości lodu. Obie szyby wymagały więc drugiej tury.
Przy drugim razie nie "oszczędzałem" już siły, starając się od razu usunąć pozostały lód. Tym razem nieco gorzej poradziła sobie plastikowa skrobaczka, którą musiałem trochę dłużej i intensywniej poszorować, żeby usunąć resztki lodu.
Co więc wybrać?
Oba narzędzia poradziły sobie z lodem bez większych trudności. Która zatem jest lepsza? Trzeba uwzględnić kilka kwestii. Po pierwsze, mosiężna skrobaczka będzie znacznie trwalsza – plastikowa szybciej się zużyje, straci swoją pierwotną ostrość i jest bardziej podatna na uszczerbienia. O ile będziemy utrzymywać szyby i skrobaczki w odpowiednim stanie, żadna z nich nie powinna spowodować porysowania szkła.
Jeśli chodzi o łatwość usuwania lodu, z czasem w przypadku plastikowej będziemy musieli wkładać w skrobanie więcej siły, ze względu na stępienie ostrza. Można też jeszcze rozpatrzeć aspekt finansowy. Nie ukrywam, że spodziewałem się, że plastikowa będzie tańsza. Jednak różnica zaledwie 1 zł (i to w dodatku na korzyść skrobaczki mosiężnej) kończy debatę.
Na dłuższą metę lepiej więc wyposażyć się w skrobaczkę mosiężną. Jeśli wciąż im nie ufacie – cóż, plastikowa też spełnia swoją funkcję. O ile jednak będziemy utrzymywać szyby w czystości, nie powinniśmy się obawiać o to, czy grozi nam porysowanie szkła. Jeśli zaniedbamy ten aspekt, nie ma znaczenia, jakiej końcówki będziemy używać.