Samochodem przez pustynię Namib - przygotowania, część 2
Od początku kwietnia wraz z Adamem Maciejewskim przygotowujemy się do podróży przez egzotyczną Namibię. Adam już przeżył taką wyprawę, w centrum której znalazł się przejazd samochodami terenowymi przez pustynię Namib. Dziś druga część poradnika dotyczącego organizacji tego typu przedsięwzięcia. Tym razem od strony motoryzacyjnej.
"Jak się poruszać po mieście?" - hiphopowy kawałek legendarnego już składu "Stare Miasto" to pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi do głowy, gdy myślę o tym, że są rzeczy, które potrafi każdy. Nie, nie chodzi tu o rapowanie. Bardziej o to, jak wygodnie i łatwo jest się dzisiaj przemieszczać. Przejechać z jednego krańca obcego miasta na drugie? Nie ma sprawy. Tramwaj, autobus, metro i... Uber. Jechać po autostradzie w Polsce, Niemczech, Holandii, po amerykańskiej "highway"? Też z łatwością radzimy sobie z tak prostym zadaniem. Jednak jak poruszać się, gdy utwardzona droga cywilizacji się kończy? Jak pokonywać nieprzystępne tereny, które dają do zrozumienia, że nie chcą być pokonane? Na co zwrócić uwagę, przygotowując siebie i pojazd do trudnych wyzwań, jakie leżą za linią horyzontu. Oddajmy znów głos Adamowi Maciejewskiemu, by mógł o tym opowiedzieć.
Namibia to stosunkowo duży kraj, a najlepszym środkiem transportu jest tam samochód. W większość miejsc bez auta po prostu nie dotrzemy. Choć odległości między głównymi atrakcjami kraju nie są wielkie (po kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów), to czasami przebycie nawet niewielkiego odcinka zajmuje cały dzień. Oczywiście, jeśli podróżujemy dobrymi drogami asfaltowymi lub szutrowymi, to możemy pędzić z maksymalną dopuszczalną prędkością. Kiedy jednak zbaczamy z utartych szlaków, podróżowanie jest o wiele wolniejsze.
W ciągu 25 dni mieliśmy do przejechania ponad 6 tys. km, z tego kilkaset po wydmach, bez dróg, kilkaset po górskich, kamienistych duktach kojarzących się z drogami do wrót piekieł, ok. 1,5 tys. km po drogach asfaltowych, a resztę po drogach szutrowych. Jak się potem okazało, o zadziwiająco dobrej jakości, co jednak nie uchroniło nas przed pęknięciem aż 4 opon.
Formalności
Zależnie od tego, jaki typ podróży planujemy, tak należy dobrać samochody, ich liczbę i wyposażenie. Należy też pamiętać o uzyskaniu odpowiednich zezwoleń na przejazd (szczegóły poniżej). Teoretycznie po Namibii można podróżować jednym samochodem, ale na pewno nie jest to wskazane na bardzo trudnej do przejechania pustyni. Do tego zalecałbym minimum trzy samochody, by można było pomagać sobie nawzajem w sytuacjach awaryjnych. To taka liczba "akurat". Zbyt duża grupa pojazdów też nie sprzyja podróży, bo zbytnio rozjeżdżają trasę, tworząc coraz głębsze koleiny. Dzieje się tak, gdy jedno z aut ma problemy z podjazdem pod wydmę, a to owocuje np. zakopaniem się, co utrudnia jazdę pozostałym uczestnikom wyprawy i suma summarum opóźnia przejazd.
Pokonanie przełęczy takiej jak przełęcz Van Zyll’s lepiej realizować w dwa samochody (znów, by można było sobie pomóc w razie jakichś trudności). Podobnie z innymi regionami Kaokolandu. Podróżując po parkach narodowych, wspomniane wcześniej zezwolenia na wjazd po prostu wykupujemy na bramkach wjazdowych. Dobrze jest zwrócić uwagę na termin ważności takiego zezwolenia i na godziny zamknięcia bramek wyjazdowych. Utknięcie w parku po ustalonych zezwoleniem godzinach może narazić nas na niepotrzebne problemy.
Planując przejazd przez obszar zamknięty pustyni Namib, warto jednak pamiętać, że jest to szczególny park narodowy (Namib-Naukluft National Park), do którego wjazd bez specjalnego zezwolenia nie jest w ogóle możliwy! W Namibii działają jednak niewielkie, profesjonalne firmy, które mają koncesję na organizowanie wypraw przez te tereny. Na marginesie, mało ludzi wie, że jest to jeden z największych na świecie obszarów chronionych, zajmujących blisko 50 tys. km kw. Włączenie w organizację przejazdu jednej z takich firm jest w pewnym sensie koniecznością. Osoba prywatna, turysta, po prostu nie otrzyma stosownego zezwolenia. Należy się oczywiście liczyć ze znacznym kosztem takiej usługi, ale w zamian otrzymujemy profesjonalnego przewodnika z dobrym samochodem i pełny serwis kulinarny – pyszne śniadania, lunche (jeśli jest czas) i kolacje. Jest nawet możliwość skorzystania z prostego, przenośnego prysznica i toalety.
Samochód kontra pustynia
Ponieważ nasza podróż była mocno zróżnicowana – piaski pustyni, kamieniste górskie drogi, drogi szutrowe i asfalt, szukaliśmy samochodów w miarę uniwersalnych. Wybraliśmy toyoty land cruiser 79 4.2 D z 6-cylindrowymi silnikami o mocy 96 KW, z momentem obrotowym 285 Nm. Napęd oczywiście 4x4, dodatkowo reduktory oraz możliwość blokowania mechanizmu różnicowego na obu osiach (przód i tył). Są to elementy niezbędne w tego typu podróży. Wybraliśmy samochody w wersji Camp przeznaczonej na Afrykę, czyli z wydzieloną przestrzenią na bagaż i sprzęt biwakowy oraz z namiotem na dachu.
Czy był to dobry wybór? Patrząc z perspektywy czasu i biorąc pod uwagę zróżnicowanie terenów, jakie przebywaliśmy, odpowiem, że tak. Idealnym scenariuszem jednak byłoby posiadanie różnych samochodów na różne obszary. Jazda w każdego rodzaju terenie powinna sprawiać radość, a jest ona tym większa, im samochód jest lepiej do danego typu terenu dopasowany. Wskazane toyoty land cruisery okazały się doskonałe na drogi szutrowe i kamieniste. Pokonanie nawet najtrudniejszej przełęczy Van Zyll’s z jej dużą pochyłością i koszmarnie wyboistą nawierzchnią (w zasadzie to nie była żadna nawierzchnia, a zwyczajne skały i kamienie) nie sprawiało tym samochodom większych problemów. Bez wysiłku przedzierały się przez najtrudniejsze, kamieniste i niezwykle trudne technicznie odcinki. Niestety dużo gorzej było na wydmach. Tu okazało się, że przy podjazdach zbyt szybko traciły możliwość przyśpieszania i utrzymania pędu. Co na to wpływało? Niewłaściwa charakterystyka oraz relacja momentu obrotowego do masy pojazdu.
Samochody były bardzo ciężkie – z wyposażeniem każdy z nich ważył ponad 3,5 tony. Nie przeszkadzałoby to, gdyby silniki były bardziej elastyczne w górnym zakresie obrotów silnika, pozwalając na podtrzymanie przyspieszenia na dłużej, na jednym biegu. Niestety w przypadku naszych toyot optymalne wartości mocy i momentu osiągane były wyłącznie w niskiej strefie obrotów. Potem zwyczajnie przestawały "ciągnąć". Innymi słowy, przy wzroście obrotów moment obrotowy szybko osiągał maksimum, a potem zbyt szybko malał. W praktyce utrudniało to uzyskanie odpowiedniej prędkości, a więc nabrania i podtrzymania pędu (który jest iloczynem masy i prędkości), koniecznego do pokonywania najwyższych wydm.
Dobierając samochód do jazdy na wydmach, należy zatem zwrócić uwagę na charakterystykę przebiegu krzywej momentu obrotowego. Jeśli posiada się własny pojazd, w celu poznania tych właściwości silnika warto odwiedzić hamownię i wykonać odpowiednie testy. W innych przypadkach powinno wystarczyć posiłkowanie się danymi fabrycznymi.
Na wydmy najlepiej byłoby wybrać taki pojazd, którego charakterystyka silnika jest najbardziej zbliżona do silnika benzynowego. Tak, by przy podjeździe pod wydmę można było się trzymać jednego biegu i nie zmieniać przełożeń. Z silnikiem diesla zawsze musimy dokonywać w głowie odpowiednich obliczeń, bo jeśli zmiana biegu wypadnie nam w nieodpowiedniej chwili i auto zwyczajnie zacznie zwalniać lub się zatrzyma, może postawić nas to w mocno kłopotliwej sytuacji. Dlaczego ? Bo np. nie będziemy w stanie ruszyć pod górę i trzeba będzie wycofać się i spróbować ponownie, nabierając większego rozpędu. Większa prędkość to oczywiście większe ryzyko. Ale to nie wszystko. Zjazd tyłem z wysokiej wydmy także wymaga ogromnej uwagi. Musimy zjeżdżać idealnie prostopadle do górnej krawędzi wydmy. Jeśli zmienimy wektor, samochód może ustawić się bokiem i zacząć dachować. "Rolka" z wydmy to zazwyczaj dachowanie wielokrotne – zależne od jej wysokości.
Wychodzi więc na to, że samochody terenowe z silnikiem benzynowym, nawet posiadające mniejszy moment obrotowy niż diesle, podczas przeprawy przez pustynie pozwalają korzystać z charakterystyki silnika w bardziej optymalny sposób, przyspieszając w górę wydm skutecznie, nawet z obrotami silnika sięgającymi powyżej 4.000 obr./min. W takich warunkach sprawdzają się po prostu lepiej. [block position="indent_right"]18690[/block] Są za to dużo bardziej niebezpieczne. Głównie ze względu na ryzyko zapłonu i wybuchu benzyny w razie wypadku. W odróżnieniu od samochodów rajdowych te przeprawowe nie posiadają bowiem tzw. "bezpiecznych baków", tylko zwykłe zbiorniki. Dlatego przy pierwszych przygodach w wydmami lepiej jednak wybrać samochody z silnikami diesla, nawet kosztem częstszego zakopywania się. Tym bardziej, że silniki najnowszych generacji nie cierpią już tak mocno na opisane przeze mnie przypadłości.
Biorąc pod uwagę zarówno masę samochodu przeprawowego, jak również wymagania, które omówiłem powyżej, wydaje się, że optymalnym wyborem pojazdu, który miałby służyć do przejechania takiej pustyni jak Namib, jest toyota hilux 3,0 D4D, którą jechał nasz przewodnik. 126 KW mocy i 343 Nm momentu obrotowego o dosyć płaskiej krzywej przebiegu sprawiało, że miał on większą łatwość w radzeniu sobie w miejscach, które naszym land cruiserom sprawiały kłopoty. Jednak jeśli planujemy przejechać tymi samymi samochodami zarówno pustynię, jak i górskie szlaki Kaokolandu, lepiej chyba wybrać land cruisery. Może powinny one być po prostu mocniejsze niż te, które nam udało się wynająć?
Skoro wiemy już jaki chcemy samochód...
Przed wyruszeniem w drogę warto zwrócić uwagę na następujące sprawy:
- Odpowiednie ubezpieczenie samochodu, obejmujące także szyby oraz ubezpieczenie osobiste, obejmujące także transport w razie wypadku w niedostępnym terenie (pustynia).
- Jakość opon.
- Jakość i liczba zapasowych kół (po 2 na auto).
- Odpowiednie lewarki, klucze umożliwiające sprawną wymianę kół oraz kompresor do pompowania kół z ciśnieniomierzem.
- Liny do wyciągania samochodu – najlepiej i sztywne, i elastyczne.
- Wyciągarki (na pustyni trudniej się z nich korzysta, ale jest to możliwe – za kotwicę może posłużyć np. zakopane w piachu koło zapasowe).
- Trapy gumowe służące do wyjeżdżania z piachu w przypadku utknięcia.
- Szpadel do ewentualnego odkopywania samochodu z piachu.
- Komplet wyposażenia biwakowego.
- Odpowiedni poziom płynu chłodzącego.
- Odpowiedni poziom oleju (płyny sprawdzamy codziennie przed wyruszeniem w trasę).
- Znajomość wszystkich mechanizmów, w jakie wyposażony jest samochód, zwłaszcza sposobu załączania trybu napędu na 4 koła (afrykańskie land cruisery mają standardowo napęd na tył – odpowiednia dźwignia załącza napęd na przód), reduktora (standardowe położenie to Hi Gear, po redukcji Low Gear) i blokady mechanizmu różnicowego (osi tylnej i przedniej).
- GPS ze wskazaniem sugerowanego szlaku lub przynajmniej duża liczbą punktów orientacyjnych; planowany przez nas szlak i harmonogram przejazdu powinien być znany komuś, kto z nami nie jedzie i będzie mógł pomóc w razie problemów.block position=\wide18691/block
- CB Radio – konieczne do porozumiewania się między samochodami. Należy zwrócić uwagę na odpowiednio duży zasięg.
- Telefon satelitarny i naładowana karta air time.
- Kompas - jeżdżąc po bezkresie wydm pustyni Namib (szerokość do 160 km, długość ok. 1300 km) nie możemy się zgubić. Na pustyni nie ma ludzi, którzy mogą nam pomóc. Dlatego trzeba mieć przynajmniej dwa GPS-y (na wypadek, gdyby jeden zawiódł), właściwe mapy z zaznaczonymi możliwymi szlakami oraz standardowy, klasyczny kompas.
- Konwerter napięcia o odpowiedniej do ładowanych urządzeń mocy oraz ładowarki sprzętu elektronicznego.
- Sprawność klimatyzacji. Zasadniczo nie polecam jednak nadużywania klimatyzacji, bo istotnie obniża moc silnika, a ponadto utrudnia funkcjonowanie organizmu w sytuacjach, kiedy musimy często opuszczać samochód i przechodzić z relatywnie chłodnego samochodu w rozgrzane pustynne powietrze. Osobiście wolę jazdę z otwartymi oknami.
- Odpowiednie planowanie przejazdów – warto pomyśleć o jeździe wczesnym rankiem i późnym popołudniem, z przerwą na lunch w czasie, kiedy jest najgoręcej. Jadąc wąską plażą, między falami wzburzonego, zimnego tutaj Oceanu Atlantyckiego a pasmem wysokich wydm, należy uwzględnić godziny pływów morskich, by nie dać się zaskoczyć przypływowi. Jeśli nas zaskoczy i nie zdążymy przejechać tego kilkudziesięciokilometrowego odcinka plaży, trzeba wjechać maksymalnie wysoko na wydmy i poczekać na odpływ. Niestety nie wszędzie od strony oceanu da się łatwo na wydmy wjechać – zdecydowanie lepiej nie przegapić właściwej luki czasowej. My zmieściliśmy się z zapasem ledwie kilkunastu minut.
Przygotować się na spotkanie ze zwierzętami i inne ewentualności
Na pustyni Namib zdarzają się oczywiście spotkania z wieloma gatunkami. Najczęściej są to antylopy Oryx (bywają niebezpieczne), szakale (podchodzą pod obozowiska, ale są bardzo płochliwe – sprawiają wrażenie sympatycznych psiaków, choć oczywiście takie nie są) oraz foki. Te ostatnie wylegują się na plażach całymi stadami, ale czasami można spotkać starsze, odrzucone osobniki, które zawędrowały nawet kilka kilometrów w gąb pustyni. Nam się to zdarzyło. Natknęliśmy się na osobnika maszerującego nocą przez pustynię, z dala od wody. Czasem spotka się węża. Niektóre mają tak usytuowane oczy, że potrafią zagrzebać resztę ciała w piasku i być zupełnie niewidocznymi do momentu, w którym człowiek na takiego węża nie nadepnie.
Lepiej więc mieć ze sobą odpowiedni zestaw ratunkowy, zawierający przynajmniej opaskę uciskową, pompkę do odsysania jadu i skalpel do nacięcia rany. Większość namibskich węży jest jednak niegroźna dla człowieka. Są oczywiście wyjątki, jak chociażby puff adder czy czarna mamba. Na pustyni można też napotkać skorpiony oraz pająka pustynnego sicarius, uznawanego za najgroźniejszego na świecie (nie wynaleziono skutecznego antidotum na jego jad). Zatem, oprócz skalpela, trzeba też mieć trochę szczęścia. Choć fortuna ponoć sprzyja dobrze przygotowanym.
Lepiej więc nie zapomnieć o elementach takich jak:
- Odpowiednie obuwie – piasek na pustyni osiąga temperaturę nawet do 80 stopni C, więc najlepiej nie używać sandałów, tylko wysokich, krytych butów, które dodatkowo chronią przed ukąszeniem pająka, skorpiona czy węża. Warto też mieć długie spodnie.
- Woda techniczna (głównie do mycia, ale zdatna też do picia po przegotowaniu) i woda pitna na cały okres przejazdu przez pustynię. Przejazd przez obszar zamknięty zwykle trwa 6 dni. Na każdy dzień powinniśmy mieć min. 5 litrów wody pitnej i tyle samo wody technicznej na osobę, choć nam w praktyce nie udało się jej tyle zużyć. Należy sprawdzić szczelność zbiornika na wodę techniczną i węża spustowego do wody. Należy też uważać, by zawór przy wężu nie otworzył się w trakcie jazdy, bo możemy zostać pozbawieni zapasów. Co prawda w niektórych miejscach pustyni Namib można pozyskać wodę, ale nie jest to możliwe wszędzie i z pewnością nie jest to proste. Oprócz wody warto zabrać ze sobą trochę płynów izotonicznych.
- Lodówka samochodowa – oczywiście musi być sprawna, a prowiant w lodówce tak upakowany, by wstrząsy samochodu nie powodowały swobodnego przemieszczania się żywności i napojów. Ewentualną wolną przestrzeń należy wypełnić np. kocem. Jazda po wydmach czy kamieniach powoduje mnóstwo wstrząsów – nam, mimo wydawałoby się dobrego upakowania wszystkiego, poprzecierały się puszki z napojami. Dodatkowo należy sprawdzić mocowanie lodówki. Jeśli będzie słabo przypięta, z pewnością przy najbliższej okazji wyskoczy z wnęki i może zdewastować nam przewożony obok sprzęt.
- Drewno na opał - na pustyni Namib nie ma drewna, trzeba je zabrać ze sobą. Będzie potrzebne do palenia ognisk, na których będziemy wieczorami smażyć soczyste steki.
- Paliwo – musimy mieć nie tylko pełne baki (nasze auta miały zbiorniki po 130 litrów), ale też po kilka pełnych kanistrów na dachu. Warto sprawdzić szczelność i zadbać o ich dobre przymocowanie. Znane mi są przypadki, że kanistry zwyczajnie spadały z dachu przy niektórych samochodowych ewolucjach. Paliwo należy kupować wyłącznie na renomowanych stacjach paliwowych. My mieliśmy po 210 litrów paliwa na samochód, ale i tak ostatniego dnia nam tego paliwa zabrakło. Na szczęście telefon satelitarny oraz znajomi czynią cuda i paliwo dojechało nocą. Gorzej by było, gdyby paliwa zabrakło na środku pustyni.
- Snorkel – tu opinie są podzielone. Moim zdaniem przy jeździe po wydmach może nam więcej zaszkodzić niż pomóc. Utrudnia dopływ powietrza do silnika, co powoduje, że komputer sterujący dopływem paliwa do cylindrów podaje go mniej, a to z kolei prowadzi do zmniejszenia generowanej mocy.
- Lekarstwa – tu zalecam konsultację z lekarzem. Na pewno warto pamiętać, że w północno-wschodniej części Namibii występuje wysokie ryzyko malarii, więc profilaktyka jest mocno wskazana (np. malarone).
- Rośliny – najciekawszą rośliną, jaką można spotkać między wydmami (my spotkaliśmy ją tylko w jednym miejscu) jest owoc nara. Miąższ ma bardzo przyjemny smak. Można jeść też zawartość pestek. Nara lubiany jest nie tylko przez podróżników, ale też np. hieny i szakale.
Technika jazdy
Po pierwsze, jeśli nie jesteśmy doświadczonymi zdobywcami wydm, nie wyjeżdżamy na pustynię Namib. Nie robimy tego również, jeśli nie mamy minimum trzech samochodów. Pierwszy samochód wytycza trasę, a ostatni asekuruje ten w środku. Po drugie, wydmy są niesymetryczne – podjazd zwykle nie jest bardzo stromy, za to jest długi. Natomiast zjazdy są zazwyczaj bardzo strome. Jeśli zjedziemy z wydmy, to tą samą drogą już nie damy rady podjechać. Zatem, jeśli kierowca zakopie się np. na szczycie wydmy i nie będzie mógł samodzielnie wydostać się z piachu, to ten, który z wydmy już zjechał, nie będzie miał możliwości powrotu, by go wyciągnąć (chyba, że znajdzie okrężną drogę powrotną). Wtedy do akcji musi wkroczyć samochód z tyłu, który ma możliwość podjechania po mniej stromym zboczu i wyciągnięcia tego pojazdu, który ugrzązł w piasku.
Co do samej techniki jazdy, to w szczególności trzeba pamiętać o następujących sprawach:
- Zanim wjedziemy na piach, zmniejszamy ciśnienie w oponach – nawet do ok. 0,6 atmosfery (zależy od typu piachu) - wtedy opony mają dużo lepszą przyczepność i samochód tak łatwo się nie zakopuje. Z normalnym ciśnieniem nie ma nawet sensu próbować – zakopiemy się po kilkunastu metrach.
- Piaszczyste podłoże można podzielić na cztery rodzaje: wilgotne, wyschnięte, twarde i najtrudniejsze do jazdy samochodem suche/miałkie. Wilgotne i wyschnięte występują najczęściej na plaży. Część trasy przez pustynię Namib (dobrych kilkadziesiąt kilometrów) wiedzie właśnie dziką plażą. Najlepiej jedzie się po piachu mokrym, który jest zalewany przez fale. Trzeba oczywiście na nie uważać, by zbytnio nie zalały samochodu i go nie unieruchomiły.Piasek wyschnięty, który sąsiaduje z mokrym, jest już trudniejszy do jazdy. Na samej pustyni napotkamy natomiast piasek twardy oraz bardzo niebezpieczny suchy/miałki. Niestety techniki ich rozróżniania są zawodne. Teoretycznie twardy piasek rozpoznaje się po gęstych pasach, jakie tworzy na jego powierzchni wiatr – tzw. gęstej zebrze. Im pasy są luźniejsze, tym większe ryzyko utknięcia. Zdarzało się to nawet naszemu bardzo doświadczonemu przewodnikowi. Najgroźniejsze są piaski ruchome, po polsku zwane kurzawkami, po angielsku quicksands. Mogą one mieć charakter suchy lub mokry. Suchy powstaje w wyniku zmieszania w specyficznych warunkach piasku i powietrza. To powoduje, że jest on bardzo luźny i wejście lub wjechanie na taką nawierzchnię oznacza natychmiastowe zapadnięcie się. Natomiast wersja mokra powstająca w wyniku zmieszania piasku i wody występuje na pewnych obszarach pustyni Namib. Na szczęście nasze ciało ma istotnie mniejszą gęstość niż ta, którą ma taka kurzawka, więc utonięcie nam raczej nie grozi. Co innego z samochodem. On zapada się jak w budyniu. Bez pomocy nie ma szans na jego wyciągniecie.
- Ważne! Należy bezwzględnie starać się jeździć w koleinach wytyczonych przez pierwszy samochód. Chodzi o ochronę ekosystemu.
- Wydmy są zmienne – zmienia się zarówno ich kształt, położenie, jak i twardość piasku. Nawet przewodnik, który przejechał pustynię X razy, zwykle nie może powtórzyć tej samej trasy dwukrotnie.block position=wide18692/block
- Wydmy można omijać lub je forsować. Omijając wydmy zwracamy szczególną uwagę na twardość piasku. Między wydmami bardzo często jest zbyt luźny, by po nim przejechać. Ponadto jazda po wydmach dostarcza więcej adrenaliny i więcej pięknych widoków. Wtedy też najwięcej się uczymy.
- Podjazd. Długość podjazdu ma istotne znaczenie – jeśli nie rozpędzimy samochodu, nadając mu odpowiedni pęd umożliwiający wjazd na szczyt wydmy, utkniemy. Niestety czasami i tak się zakopiemy, zwłaszcza jeśli będziemy próbowali wjeżdżać wielokrotnie tym samym śladem po rozjeżdżonym piasku. Kluczowe jest więc maksymalne rozpędzenie samochodu i wjechanie na szczyt wydmy z impetem. W trakcie przyspieszania koła nie mogą buksować. Moc silnika na wydmach niewiele nam pomoże. Najważniejsze jest wykorzystanie pędu osiągniętego poprzez umiejętne przyspieszanie i zmianę biegów.
- Ważne - hamowanie! Na szczycie wydmy musimy rozpędzony samochód zatrzymać. Jeśli nam się to nie uda, wyskoczymy z niej w powietrze i z całą pewnością zaliczymy wielokrotne dachowanie. Szczyt wydmy nie jest łagodny – to dość ostrakrawędź. Auto musimy zatrzymać tak, by jego przód przechylił się w stronę zbocza zjazdowego. Nie jest to wcale takie proste. Jadąc szybko widzimy przed sobą niebo i musimy przełamać barierę strachu zbliżając się do szczytu.Gdy samochód przełamie szczyt, musimy natychmiast stanąć, idealnie prostopadle do poziomego grzbietu wydmy. Dopiero po zatrzymaniu oceniamy, jak wygląda zjazd i ruszamy do przodu.
- Zjazd. Długość zjazdu ma mniejsze znaczenie. Jeśli opanujemy strach i odpowiednią technikę, będzie to czysta przyjemność. Kluczowe jest, by nie jechać ani zbyt szybko, ani zbyt wolno i zawsze prostopadle w dół (pomaga w tym umieszczona w aucie poziomica). Niezastosowanie się do tych rad skutkuje wielokrotnym dachowaniem i prawdopodobnym zniszczeniem samochodu. Nam się raczej nic poważnego stać nie powinno, chyba, że uderzy nas w głowę nieprzymocowany bagaż lub sprzęt. Faktem jest jednak, że dachowanie na piasku nie jest tak groźne, jak na zboczu skalistym. By zjechać z właściwą prędkością należy obserwować piasek zsuwający się z wydmy razem z nami i dostosować prędkość zjazdu do jego tempa. Wydaje się to trudne, ale tak wcale nie jest. Tę technikę opanowuje się niemal intuicyjnie.
- Pustynia Namib to nie tylko wydmy. Są też obszary kamieniste oraz wąski pas plaży między oceanem a wydmami. Obszary kamieniste są płaskie i łatwe do przejechania, natomiast jadąc plażą trzeba uważać na wspomnianą już jakość piasku oraz pływy morskie, a także na żywe i... martwe zwierzęta. To królestwo licznych stad fok i w związku z tym dużo tu leżących na piasku kości. Gdzieniegdzie spotkamy też mnóstwo kości wielorybów.
To tyle jeśli chodzi o przygotowania. Za tydzień opowiem o właściwej wyprawie i zaprezentuję wam obszerną galerią zdjęć z tej przygody. "ciąg dalszy nastąpi".
To już definitywnie ostatni odcinek naszych przygotowań do przeprawy przez pustynię Namib. Zajrzyjcie do nas za tydzień o tej samej porze, po kolejną porcję wrażeń z dzikiej Namibii o bezkresnych krajobrazach. Adam Maciejewski opowie wtedy o przebiegu całej wyprawy. Do zobaczenia!