Rząd nie poprawi PiS‑u. Funkcja policyjnych "suszarek" poza kontrolą
Rząd nie zamierza zmieniać przepisów, które pozwalają na karanie kierowców za sprawą takiej funkcji policyjnych laserowych mierników, która pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą. Choć zmotoryzowani nie mogą mieć pewności co do pomiaru, grozi im do 500 zł i 5 punktów karnych.
11.03.2024 | aktual.: 11.03.2024 12:17
Jest przepis, ale prawie martwy
Od czerwca 2021 r. przepisy zobowiązują kierowców, podróżujących autostradami i drogami ekspresowymi do zachowania minimalnego odstępu od poprzedzającego pojazdu. Sam pomysł na taką regulację jest bez zarzutu, bo "siedzenie na ogonie" jest w naszym kraju dużym problemem. Wprowadzając przepisy, powinno się jednak zadbać również o ich egzekwowanie. I tu jest problem.
Inspektorat Transportu Drogowego, mający pieczę nad fotoradarami, nie ma ani jednego urządzenia, które mierzyłoby odległość pomiędzy pojazdami. Od czasu do czasu akcje pomiaru odległości prowadzą policjanci. Choć jednak mundurowi robią to w dobrej wierze, ani oni, ani ukarani kierowcy nie mogą być pewni, że mandat jest słuszny. Wszystko przez lukę w przepisach.
Narzędziami, wykorzystywanymi przez policję do pomiaru odstępu między pojazdami, są laserowe mierniki prędkości. Są to urządzenia LTI 20/20 TruCam. Wyposażone są one w kamerę i ekran, na którym policjant może odczytać wskazania miernika. "Suszarki" kupiono w 2018 r. – oczywiście jedynie z myślą o pomiarze prędkości, bo przepisy o odstępie jeszcze nie istniały. Tak się jednak składa, że przy okazji urządzenia mają też funkcję określania odległości między pojazdami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak na swojej stronie informuje firma Safety Camera Systems, oferująca urządzenia na polskim rynku, w trybie odległości między pojazdami LTI 20/20 TruCam rejestrowana jest prędkość pojazdów znajdujących się w polu widzenia urządzenia, a także odległość między nimi określana w metrach i sekundach. Według producenta dokładność pomiaru odstępu ma wynosić 15 cm. Problem jednak w tym, że nikt tego nie sprawdza.
Kontrola bez kontroli
Stworzone przed laty ministerialne rozporządzenie metrologiczne o urządzeniach wykorzystywanych do pomiarów określa, jak Główny Urząd Miar powinien sprawdzać funkcję pomiaru prędkości przed wydaniem "suszarce" zatwierdzenia typu. Jest ono konieczne, by służby mogły posługiwać się na drodze danym miernikiem prędkości. W rozporządzeniu nie ma jednak mowy o wymogach dotyczących sprawdzania pomiaru odległości.
Jak przyznaje GUM, z punktu widzenia przepisów metrologicznych możliwość pomiaru odległości jest funkcją dodatkową i nie jest sprawdzana podczas badania przed wydaniem decyzji zatwierdzenia typu. Sprawdza się jedynie, czy funkcja ta nie wpływa negatywnie na wynik pomiaru prędkości. Kierowcy i policjanci muszą więc wierzyć na słowo producentowi, obiecującemu dużą dokładność.
Poprzedni rząd, pytany przeze mnie o tę kwestię w 2021 r., za pośrednictwem Ministerstwa Rozwoju i Technologii stwierdził, że urządzenie, które ma być sprawdzane przez GUM, musi być wymienione w rozporządzeniu Ministra Rozwoju i Finansów z 13 kwietnia 2017 r. w sprawie rodzajów przyrządów pomiarowych podlegających prawnej kontroli metrologicznej oraz zakresu tej kontroli. Urządzenia do kontroli odstępu tam nie było. Czy rząd mógł zmienić rozporządzenie? Oczywiście. Nic takiego jednak się nie stało. Co więcej, obecny rząd również nie ma takich planów.
"W MRiT nie są prowadzone prace mające na celu objęcie prawną kontrolą metrologiczną przyrządów do pomiaru odległości między pojazdami. Należy wskazać, że wiele przyrządów pomiarowych stosowanych powszechnie w użyciu nie jest objętych prawną kontrolą metrologiczną. Przykładowo są to przyrządy pomiarowe stosowane przez służbę zdrowia np. ciśnieniomierze, termometry, glukometry, pulsoksymetry i wiele innych, ale i przyrządy stosowane przez Policję, na podstawie których nakładane są kary użytkownikom ruchu drogowego" – odpowiedziało mi biuro prasowe Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
Jak się sprawdza?
GITD jest na finiszu realizacji dużej inwestycji w system fotoradarów. W 2023 r. na polskich drogach, w większości w miejscach, gdzie stały już wysłużone fotoradary, pojawiło się 147 urządzeń nowego typu. Mesta Fusion RN poza mierzeniem prędkości ma również funkcję pomiaru odległości pomiędzy pojazdami. Na obecną chwilę żadne z urządzeń stacjonarnych GITD nie jest jednak wykorzystywane do karania kierowców, którzy jadą zbyt blisko poprzedzającego pojazdu. Brak przepisów o kontroli tej funkcji z pewnością nie ułatwia podjęcia decyzji o takim wykorzystaniu fotoradarów.
Pozostaje więc policja. Mundurowi od czasu do czasu prowadzą akcję pomiaru odległości na autostradach czy drogach ekspresowych, ale nie jest to łatwe zadanie. Po pierwsze, ze względów bezpieczeństwa pomiar możliwy jest tylko z wiaduktów. Poza ich bezpośrednią okolicą oczy mundurowych nie sięgają. Drugim problemem jest takie zorganizowanie akcji, by przyłapanych kierowców można było zatrzymać bez narażania ich i innych uczestników ruchu na wypadek. Zwykle jest to realizowane w miejscach obsługi podróżnych lub na zjazdach. Gdyby odstęp mierzyły fotoradary czy kamery, kierowca po prostu otrzymywałby mandat do skrzynki pocztowej.
Rozsądne przepisy
Z samym wejściem w życie prawa o odstępie trudno dyskutować, bo od lat taka regulacja była po prostu potrzebna. Przepisy mówią, że na drogach ekspresowych i autostradach wyrażony w metrach odstęp od poprzedzającego pojazdu nie może być mniejszy niż połowa wartości prędkości wyrażonej w km/h. Dla prędkości 140 km/h jest to więc 70 m odstępu. Dla 120 km/h – 60 m.
Nie są to wartości wzięte "z powietrza". Jeśli przeliczymy dystans na czas, okaże się, że przepis nakazuje zachowanie odstępu wynoszącego przynajmniej 2 sekundy. To minimalny bezpieczny margines bezpieczeństwa dla przeciętnego kierowcy. W ciągu dwóch sekund od wystąpienia zmiany – na przykład zapalenia się świateł hamulca w poprzedzającym aucie – kierowca musi zauważyć bodziec, ustalić właściwą reakcję (w tym wypadku hamowanie), przenieść stopę na środkowy pedał i dać czas układowi hamulcowemu na zadziałanie.
Jak uniknąć łamania przepisów podczas jazdy? Oczywiście kierowcy nie mają na wyposażeniu mierników odległości. Trzeba więc posłużyć się czasem. Jeśli docieramy do charakterystycznego punktu (słupek pikietażowy, znak czy wiadukt) po upływie czasu krótszego niż 2 sekundy od momentu, w którym minął go poprzedzający pojazd, to jedziemy zbyt blisko.
Za niezachowanie wymaganego odstępu od poprzedzającego pojazdu na autostradzie czy drodze ekspresowej grozi od 300 do 500 zł mandatu oraz 5 punktów karnych. Według raportu Komendy Głównej Policji w 2022 r. na autostradach miało miejsce 111 wypadków spowodowanych zbyt małym odstępem od poprzedzającego pojazdu. Zginęło w nich 16 osób, a 143 zostały ranne. Był to drugi najczęstszy powód wypadków występujących na autostradach.