Rosjanie nie mają podstawowych części. Chińczycy już przejmują ich rynek
Rosyjski przemysł samochodowy pokazuje, jak bardzo sankcje uderzyły w gospodarkę. Federacja ma "wstawać z kolan". Tymczasem rynek zagarnia "zaprzyjaźniony kraj", a klienci łapią się za portfele.
19.12.2022 | aktual.: 19.12.2022 18:30
Ok. 400 tys. samochodów – tyle chce wyprodukować rosyjski AvtoVAZ (producent Łady) w 2023 roku. To odważne deklaracje, biorąc pod uwagę, że w tym roku sprzedano ok. 160 tys. pojazdów, co jest spadkiem o 50 proc. względem 2021 roku. Jednak liczy się też inny czynnik – jeszcze w tym roku Łada nie miała konkurencji w postaci zachodnich aut, więc przykładowy model Granta zanotował wzrost sprzedaży o 80 proc. względem listopada 2021 roku.
Maxim Sokołow, szef AvtoVAZ, potwierdził zatrudnienie 1100 osób na liniach produkcyjnych, chociażby doskonale znanego nawet w Polsce modelu Niva. Rozbudowywany jest też zakład w Togliatti, który pamięta jeszcze licencję Fiata 124 w latach 60. XX wieku. Fabryki już są, elektroniki wciąż jednak brakuje: choć auta mają już radia czy poduszki powietrzne, system ABS (zapobiegający blokowaniu się kół, obowiązkowy w Europie od 2004 roku) pojawi się w ofercie dopiero w przyszłym roku.
Co więcej, elektroniczny system kontroli trakcji (ESP), wraz automatyczną skrzynią biegów powrócą do oferty dopiero w 2024 roku. Sokołow w wywiadzie z "Forbes" mówi o dyskusjach ws. montażu samochodów klasy C i D wraz "z partnerami z zaprzyjaźnionych krajów".
Na tę sytuację więcej światła rzuca spojrzenie na inną rosyjską markę, Moskwicza. Z opuszczonych zakładów Renault (które sprzedano za jednego rubla!) wyjechał zupełnie nowy model 3, który jest hatchbackiem, ma aluminiowe felgi czy światła LED. To tak naprawdę chiński Sehol X4 (znany też jako JAC JS4), choć szef fabryki nie chce tego komentować.
To nie koniec! Gubernator obwodu kaliningradzkiego potwierdza, że lokalny zakład Avtotor (wcześniej składający np. BMW) ruszył z produkcją chińskich aut. Nie chciał on jednak wyjawić nazw trzech partnerów, którzy na razie celują w produkcję ok. 100 tys. egzemplarzy.
Wyobraźnię pobudza też inny fakt. Na 60 producentów aktywnych przed agresją Rosji na Ukrainę, dziś działa tam zaledwie 14 firm. Trzy z nich są rosyjskie, reszta to przedsiębiorstwa z Chin. Obecnie na rosyjskim rynku 30 proc. sprzedaży to auta Kraju Środka, a ten współczynnik ma się jeszcze zwiększyć. Dodatkowo dilerzy importują auta na własną rękę, gdyż nie są one przedmiotem sankcji.
Nawet jeśli rynek rosyjski jest w lepszej formie niż w połowie roku, nie oznacza to powrotu do normalności. Jak donosi Deutsche Welle, w sieci znaleźć można filmik, na którym jeden z klientów denerwuje się z powodu ceny chińskiego SUV-a Chery Exeed, kosztującego, w przeliczeniu, 90 tys. euro.
- Za to w USA można kupić Mercedesa GLE. A tutaj dostaje się chiński samochód, którego cena jest o dwie trzecie niższa w kraju pochodzenia – mówi mężczyzna.