Projektant BMW przyznaje, że projekty retro są fajne, ale są zbyt nudne, by je wprowadzić na rynek
Kiedyś to BMW projektowało samochody. A teraz - zamiast nich - robi tło do wielkich nerek. Tak powiedzieliby złośliwi. BMW potrafi udowodnić, że się mylą. W ostatnich latach niemiecka marka zaprezentowała w końcu wiele pięknych modeli bezpośrednio nawiązujących do ich historii. Szef designu marki powiedział jednak jasno, że pozostaną one w sferze prototypów.
08.02.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:41
2002 Hommage. Albo 3.0 CSL Hommage. No i M1 oraz 328 Hommage. W ciągu ostatnich kilkunastu lat BMW wyrobiło sobie torturujący fanów marki nawyk tworzenia, jak to sam producent nazywa, "hołdów". Są to modele, które swoim projektem w bezpośredni sposób nawiązują do wielkich klasyków z przeszłości oraz nie mają tego kontrowersyjnego, wielkiego grilla. Jak się nad tym zastanowić, to jedno wynika z drugiego.
Teraz okazuje się, że wymienionym modelom można przypisać jeszcze jeden wspólny mianownik: nigdy nie wejdą na rynek. Tak przynajmniej stwierdził dyrektor designu Grupy BMW Adrian van Hooydonk w wywiadzie dla TopGear.com.
– Przyglądamy się naszemu historycznemu dorobkowi już od ponad 10 lat. Przez ten czas pokazaliśmy szereg pojazdów koncepcyjnych z linii Hommage, które reinterpretują w nowoczesny sposób nasze najsłynniejsze modele. Prezentowaliśmy je na konkursie elegancji Villa d'Este i z reguły spotykaliśmy się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem – powiedział van Hooydonk brytyjskiemu magazynowi.
Szczególnie zaskoczyło go przyjęcie modelu BMW Garmisch. W 2019 roku niemiecki koncern zbudował wierną replikę wyprodukowanego w jednym egzemplarzu modelu z roku 1970. Projektant BMW przyznał, że producent otrzymał wiele głosów na przykład z rynku amerykańskiego, że gdyby taki klasyczny projekt połączyć na przykład z nowoczesnym napędem elektrycznym, to klienci kupiliby takie auto bez zastanowienia.
Holender tłumaczy, że zainteresowanie takimi projektami wynika z faktu, że większą sympatię zawsze wzbudza to, co już dobrze znane i lubiane. Od razu zaznacza jednak, że nie oznacza to, że BMW pójdzie na łatwiznę i wprowadzi któryś ze wzbudzających tak pozytywne reakcje projektów inspirowanych przeszłością do produkcji.
– Dla mnie wprowadzenie do sprzedaży modelu bezpośrednio nawiązującego do przeszłości to przyznanie się do faktu, że marka gdzieś po drodze straciła pomysł na siebie i zaczyna od nowa. Cofa się do miejsca, w którym sprawy zaczęły iść w złą stronę i zaczyna od tego punktu raz jeszcze – opowiada van Hooydonk, wbijając przy tym szpileczkę Renault, które niedawno ogłosiło, że do produkcji wraca Renault 5.
Przekaz jest prosty: zamiast współczesnej interpretacji BMW E30 czy E39, albo wyczekiwanego BMW M1, zobaczymy więcej projektów pokroju nowego M4 albo X7. Ciekawe, co powiedzą projektanci BMW, gdy kiedyś dojdą do momentu, w którym jednak będą chcieli powrócić do starego, znanego i lubianego stylu marki. Tego z małymi nerkami.