Producenci zaczynają mieć dosyć unijnych wymogów?
Unia Europejska wymaga od producentów samochodów coraz więcej. Auta muszą być coraz bezpieczniejsze, coraz lepiej wyposażone, bardziej ekologiczne i w coraz większym stopniu być kontrolowane przez elektronikę. Producenci zaczynają się buntować.
27.06.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:53
Restrykcyjne normy emisji spalin to tylko kropla w morzu unijnych wymagań, ale to właśnie ta kropla zaczyna przelewać czarę goryczy. Obecnie obowiązują już bardzo niskie średnie limity CO2, a za kilka lat wchodzą jeszcze niższe. Producenci są już zmuszeni do wypuszczania na rynek niezbyt opłacalnych samochodów elektrycznych oraz coraz popularniejszych, ale wciąż stanowiących u większości jedynie ułamek sprzedaży pojazdów hybrydowych. Ponadto produkcja konwencjonalnych napędów staje się coraz droższa, a trudno od klienta żądać więcej pieniędzy tylko za to, że samochód ma kolejny filtr czy katalizator. Inna sprawa, że przez coraz mniejsze jednostki napędowe i ich wyśrubowane parametry trwałość silników, a także współpracujących z nimi podzespołów spada, a dla pewnej grupy klientów ma to znaczenie. Przedstawiciele Toyoty na ostatniej prezentacji nowego Aurisa chwaląc swoją nową jednostkę napędową 1,2 T podkreślali, że pracowali nad nią tak długo, by nie popsuć renomy marki akcjami serwisowymi, natomiast tacy producenci jak Volkswagen do dziś borykają się z problemami silników z rodziny TSI oraz TFSI.
Wracając do tematu, Unia Europejska wymaga coraz więcej i niekoniecznie są to rzeczy, których wymagają od samochodów klienci, a jednocześnie można je dokupić jako wyposażenie opcjonalne. Jednak to właśnie normy emisji spalin są dla firm motoryzacyjnych największym problemem. I tak do 2021 roku średni poziom emisji CO2 modeli danego producenta ma spaść z obecnych 130 g/km do 95 g/km. Natomiast kolejną zmianę mamy mieć już w roku 2025, gdy średnia emisja CO2 ma spaść do 78 g/km. Dlatego też producenci zrzeszeni w European Automobile Manufacturer’s Association* (ACEA) zgodnie twierdzą, że tak restrykcyjne normy należy przesunąć w czasie o kilka lat po to, by technologia dogoniła wymogi Unii Europejskiej. Chodzi głównie o ten drugi limit na rok 2025. Co ciekawe, producenci twierdzą również, że zostają w ten sposób zmuszeni do poszerzenia oferty diesli, które z kolei w niektórych krajach są szykanowane, a w innych kompletnie nieopłacalne.
ACEA domaga się od Komisji Europejskiej przesunięcia limitu 78 g/km na rok 2030. Warto jeszcze wspomnieć, że próg 95 g/km również przesunięto po długich negocjacjach. Ponadto zwróćcie uwagę, że norma emisji substancji szkodliwych Euro 6 zmusiła prawie wszystkich producentów do wprowadzenia zmian modelowych lub choćby w gamie jednostek napędowych. A mimo to wciąż pomijanymi paliwami w tych wszystkich rozważaniach na temat norm CO2 są gazy naturalne. A Wy co sądzicie na ten temat?
*Producenci zrzeszeni w ACEA: BMW Group, DAF Trucks, Daimler, Fiat Chrysler Automobiles, Ford of Europe, Hyundai Motor Europe, Iveco, Jaguar Land Rover, Opel Group, PSA Peugeot Citroën, Renault Group, Toyota Motor Europe, Volkswagen Group, Volvo Cars, Volvo Group.