Polacy wciąż chcą importować samochody. Zainteresowanie wciąż nie maleje
Europa walczy z pandemią koronawirusa. Na razie nie zniechęca to jednak Polaków zainteresowanych zakupem używanego samochodu z Zachodniej Europy. Zajmujące się tym firmy działają mimo zamknięcia granic, ale wdrożyły środki bezpieczeństwa.
19.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:13
Ograniczenia, ale nie dla importu
Na polskich granicach obowiązują ograniczenia związane z ochroną przed wirusem SARS-CoV-2. Zakaz wjazdu dotyczy jednak tylko osób. Towary, w tym używane samochody, przepływają bez dodatkowych ograniczeń. Co prawda obserwowane w ostatnich dniach kolejki na zachodniej granicy z pewnością zmniejszą liczbę importowanych pojazdów, ale wiele wskazuje na to, że będzie to zjawisko chwilowe. Jak się okazuje, Polacy nie boją się koronawirusa "z importu".
- Odnotowujemy podobne zainteresowanie potencjalnych klientów jak do tej pory - mówi Autokult.pl Tomasz Mierniczak z firmy Carforfriend, zajmującej się importem aut z Europy Zachodniej. - W odpowiedzi na sytuację wprowadziliśmy dezynfekcję każdego pojazdu i wystawiamy zaświadczania przeprowadzenia tej czynności. Do minimum ograniczyliśmy też kontakt z klientami. Na razie nie widać zmiany nastrojów w branży - dodaje mój rozmówca.
Oczywiście trudności mogą pojawić się na etapie rejestrowania nowo zakupionego pojazdu. Urzędy odradzają wizyty w placówkach, a od 1 stycznia 2020 r. za niezarejestrowanie w ciągu 30 dni kupionego pojazdu grożą wysokie kary - nawet 1000 zł. To może ostudzić nastroje potencjalnych klientów. Niektóre starostwa w związku z zagrożeniem koronawirusem zdecydowały się już jednak na czasowe zniesienie kar za niezarejestrowanie pojazdu. Jeśli ich śladem pójdą inne, ruch na rynku wtórnym może być spory. Na razie w internecie z łatwością znaleźć można oferty firm wyjeżdżających po samochody do Niemiec, Szwajcarii, Holandii czy Francji.
"Ściągamy" na potęgę
Na razie zainteresowanie importowanymi samochodami wciąż jest duże. Jeżeli tendencja się nie zmieni, może to oznaczać nowy rekord. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w styczniu 2020 r. do Polski przyjechało 74,5 tys. samochodów osobowych, a w lutym 74,8 tys. W porównaniu z analogicznym okresem 2019 r. było to o 8,5 proc. oraz 5,8 proc. więcej. Rok 2019 zamknął się importem 929 tys. samochodów osobowych, więc jeśli koronawirus diametralnie nie zmieni obecnych tendencji, w 2020 r. Polacy sprowadzą więcej niż milion aut.
Jakie pojazdy cieszą się największą popularnością? Przede wszystkim starsze. Wśród aut sprowadzonych do Polski w styczniu i lutym 2020 r. aż 57,6 proc. stanowiły pojazdy liczące sobie więcej niż 10 lat, 32,7 proc. pojazdy mające od 4 do 10 lat i 9,7 proc. auta czteroletnie i młodsze. Proporcje te są niemal identyczne jak w dwóch pierwszych miesiącach 2019 r.
Martwić może nas również to, jakie silniki drzemią pod maskami importowanych samochodów. W styczniu i lutym 2020 r. auta benzynowe stanowiły 52,4 proc. importowanych pojazdów osobowych. Diesla wybierało 44,3 proc. kupujących, a inne - czyli bardziej ekologiczne - napędy jedynie 3,3 proc. Co ciekawe, zupełnie inaczej rzecz ma się na rynku pierwotnym.
W przypadku nowych samochodów wyjeżdżających z salonów w styczniu i lutym 2020 r. diesle stanowiły zaledwie 18 proc. Udział na poziomie 68,8 proc. zanotowały pojazdy benzynowe, ale prawdziwym zaskoczeniem jest to, że napęd alternatywny wybrało aż 13,2 proc. nabywców. W tym wycinku pozostałe rozwiązania miażdżą auta hybrydowe, które mają obecnie w Polsce aż 11,9 proc. udziału w rynku.
Czas pokaże, jak pandemia koronawirusa wpłynie na import samochodów w następnych miesiącach. Jeśli jednak zainteresowanie nabywców nie osłabnie, to w 2020 r. należy spodziewać się dużej liczby mało ekologicznych pojazdów.