Patrzył na rejestracje i podpalał. Złapano go po roku
Po ponad roku od pierwszego podpalenia samochodu lubuscy policjanci złapali sprawcę o pirotechnicznych skłonnościach. Mężczyzna tłumaczył, że do podpaleń skłaniał go "wewnętrzny impuls", a wybierał samochody, spoglądając na ich numery rejestracyjne.
Do pierwszego zdarzenia związanego z podpaleniem samochodu na jednym z osiedli Sulechowa doszło w lutym 2023 r. Podobne przypadki powtarzały się w kolejnych miesiącach, ale sprawca zawsze wybierał takie miejsca, które nie są objęte miejskim monitoringiem. Lubuscy kryminalnie prowadzili równolegle działania operacyjne i czekali na błąd podpalacza. Tak też się stało 23 marca, kiedy spłonął kolejny pojazd. Tym razem udało się wytypować potencjalnego sprawcę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
BMW 5 vs Mercedes E - tak konkuruje premium
Dalej akcja potoczyła się jak po pchnięciu kostki domina. Mężczyzna został zatrzymany, przyznał się do podpalenia dziewięciu samochodów na terenie Sulechowa i został aresztowany na trzy miesiące. Za takim środkiem przemawiało nie tylko to, że mężczyzna ponownie mógłby podpalić auto i stworzyć zagrożenie, ale też fakt, że już wcześniej był notowany za przestępstwa przeciwko własności.
46-latek wytłumaczył policjantom, że podpaleń dokonywał wskutek "wewnętrznego impulsu". Wybierał te samochody, które miały tablice rejestracyjne z innych powiatów lub województw. No cóż, najwyraźniej "lokalny patriota" nie wiedział, że od kilkunastu miesięcy po zakupie samochodu można pozostawić sobie tablice rejestracyjne z dowolnego województwa i powiatu. Łączne straty związane z podpaleniami oszacowano na ćwierć miliona złotych.