Pierwsza jazda: Nissan Qashqai po liftingu. Zmiany? Kosmetyczne
Nissan odświeżył doskonale znanego Qashqaia. Zmiany są kosmetyczne, ale wskazują, jak będzie wyglądał rozwój układów napędowych tego producenta.
Z jednej strony wystarczy tylko spojrzenie, by zorientować się, że mamy do czynienia z modelem, który praktycznie stworzył segment kompaktowych SUV-ów. Z drugiej – przeprojektowano cały front, w taki sposób, by imitował zbroję samuraja.
Nie da się ukryć, że upodabnia to Qashqaia do jego dużego rywala, Hyundaia Tucsona. W gamie dodatkowo pojawiły się nowe kolory, nawet 20-calowe felgi czy nowe tylne lampy.
Wewnątrz za to zadziały się długo oczekiwane zmiany. Multimedia, które wcześniej raziły pikselozą, teraz mają wyższą rozdzielczość. Co więcej, są mocno zintegrowane z rozwiązaniami Google. To oznacza obecność Map Google, logowania się na swoje konto tego technologicznego giganta, czy możliwość odtwarzania muzyki ze Spotify. W praktyce to smartfon, którego nie trzeba trzymać w ręce. Qashqai otrzymał też udoskonalony system kamer 360, również z widokiem "niewidocznej maski", znanym chociażby z Range Roverów.
Wśrod niewidocznych zmian znalazła się grubsza szyba, która ma za zadanie zmniejszenie hałasu rozcinanego powietrza. Już wcześniej ten model Nissana zaskoczył mnie bardzo pozytywnie pod względem komfortu podróży, ale okazało się, że niektórzy klienci narzekają właśnie na ten aspekt. Silnika bowiem nie słychać, a jeśli już, to rzadko – dzięki systemowi e-power.
To specyficzny układ hybrydowy (choć producent lubi określenie "elektryk na paliwo"). Założenie jest proste: za napęd kół odpowiada silnik elektryczny, który pobiera energię z ogniwa o pojemności 1,8 kWh. To wartość odpowiednia dla hybrydy. Dlatego na pokładzie mamy generator prądu pod postacią trzycylindrowego silnika o pojemności 1,5 l. Spokojnie, "zwykły" silnik też jest w ofercie i ma pojemność 1,3 l, generując 130 lub 160 KM.
Nasze wrażenia z jazdy samochodami z napędem e-Power znajdziecie w tekście powyżej. W przypadku Qashqaia na zdjęciach, jazda w zakresie 50-70 km/h zaowocowała spalaniem na poziomie 4,8 l/100 km. Robi to wrażenie, ale nie mogę oprzeć się uczuciu, że konkurencja wykręciłaby jeszcze lepszy wynik.
Ostatnio komunikowano, że japońska marka zawiesza rozwój silników spalinowych. Nissan nie zamierza jednak rezygnować z układu e-Power. Jak twierdzą przedstawiciele firmy, do końca 2023 r. sprzedano już 100 tys. pojazdów z takim rozwiązaniem, a do 2026 r. ta liczba ma wynieść 550 tys. sztuk. Wtedy też auta z napędem e-Power ma kosztować tyle samo, co samochody "czysto" spalinowe.
Ceny nowego Qashqaia nie są jeszcze ogłoszone, ale możemy spojrzeć jeszcze na cenniki pojazdów sprzed liftingu. Te otwiera kwota promocyjna 129 500. Auta z takim samym wyposażeniem, ale układem e-Power kosztują 163 tys. zł.
Kolejna generacja układu ma generować 20 proc. więcej mocy (obecnie to 190 KM), być oszczędniejsza o 10 proc. i kosztować co najmniej 20 proc. mniej. Do 2026 r. 25 proc. sprzedaży mają stanowić klasyczne silniki spalinowe, a pozostałe układy – hybrydy i elektryki mają podzielić się resztą rynkowego tortu, kolejno po 32 i 43 proc.
Za to nieco inaczej ma wyglądać sytuacja na świecie: 16 nowych modeli ma być "zelektryfikowanych" (ważne: to hybrydy, nie elektryki), a 14 modeli ma wykorzystywać jeszcze silniki spalinowe. Plany dla Europy są ambitne, jednak to tylko plany: ostatni rok bardzo szybko zweryfikował popularność elektrycznych układów napędowych, zwłaszcza kiedy skończyły się dopłaty do elektryków w Niemczech.