Opinia: Tłumy na stacjach? Pytałem znajomych – nikt tego nie widział. Nawet pojechałem, żeby sprawdzić

W mediach to chwytliwy temat. Każda aferka dobrze się klika, a kolejki na stacjach paliw już przerabialiśmy po wybuchu wojny na Ukrainie. Dobrze się klikały. Nie do końca jednak rozumiem, dlaczego pisze się o tym teraz. Natomiast zagrożenie jest duże.

Stacja paliw Orlen
Stacja paliw Orlen
Źródło zdjęć: © Autokult
Marcin Łobodziński

30.09.2023 | aktual.: 01.10.2023 13:27

Pytałem kilku znajomych, którzy jeżdżą po Polsce i żaden w ostatnich dniach nie widział tłumów na stacjach. Jeden powiedział, że owszem widział, tam, gdzie zawsze są tłumy, czyli na autostradzie A2 w kierunku Poznania. Jak zresztą na większości stacji przy trasach szybkiego ruchu. Ale tam nie widzieć tłumów to byłoby coś niezwykłego. Sam wczoraj też jeździłem po Warszawie i na żadnej ze stacji nie widziałem wzmożonego ruchu.

Pojechałem więc sprawdzić dziś i nic. Nie ma kolejek, ale i nie ma paliwa, a konkretnie diesla Efecta na Orlenie. Tyle, że gdyby była jakaś panika, to kierowcy staliby w kolejce po diesla Verva, bo jak nie ma, to trzeba brać co jest. Obok stacja BP i zwykły ON już jest. Cena atrakcyjna, bo konkurencyjna z orlenowską. Kolejki? A skąd. Raptem trzy auta. Skąd więc panika w mediach? Nie wiem, ale nawoływanie do szturmu na stacje to prosta droga do faktycznego braku paliwa.

Na tę chwilę mogę dać tylko jedną radę. Jeśli na Orlenie nie ma paliwa, można skorzystać z innej stacji. Są duże sieciówki i mniejsze prywatne. Ceny podobne, płatność odbywa się kartą lub gotówką. Zasady praktycznie te same, tylko aplikacja Vitay tam raczej nie działa.

Afera z "awariami dystrybutorów"

Małą aferę wywołały przesyłane przez internautów i polityków zdjęcia kartek informujących o awariach dystrybutorów na Orlenie. Też sobie zrobiłem takie zdjęcie jak już byłem na stacji.

Na stacji Orlen brakuje oleju napędowego, ale obsługa udaje, że zepsuł się dystrybutor. Nie widać jednak kolejki do diesla Verva. Na stacji było praktycznie pusto - tankował się jeden samochód.
Na stacji Orlen brakuje oleju napędowego, ale obsługa udaje, że zepsuł się dystrybutor. Nie widać jednak kolejki do diesla Verva. Na stacji było praktycznie pusto - tankował się jeden samochód. © Autokult

Jak donoszą media, było to jawne oszustwo, bo z e-maili rozesłanych na stacje wynika, że takie kartki należy wywieszać w przypadku braku paliwa, a nie wtedy, kiedy rzeczywiście awarii ulegnie dystrybutor. Zresztą to się o tyle zgadza, że trudno sobie wyobrazić, żeby na co drugiej stacji psuł się dystrybutor, ale tylko orlenowski. A z czego wynikają braki paliwa na Orlenie? Bo przy okazji zaznaczę, że tylko na Orlenie.

W ostatnich dniach wzrósł popyt, bo w ramach "cichej kampanii wyborczej" Orlen dał relatywnie niskie ceny na paliwo. To znaczy niskie dla tych, którzy zawsze tankują na Orlenie, nie zaglądając na inne stacje, gdzie ceny są takie same.

Zatem "kierowcy-orlenowcy" tankowali do pełna korzystając z okazji. Lokalnie były przypadki, że tankowali bez umiaru, ale to był rzadki widok. Ogólnie kierowcy tankowali więcej niż zwykle i ot cała afera. Nie przewidziano większego popytu, to i paliwa zabrakło. Ale popyt wciąż był daleki od tego, jaki był np. w dniu, kiedy wybuchła wojna. Mało kto tankował w ostatnich dniach ponad stan i do beczek. Mimo to na niektórych stacjach zabrakło paliwa tuż przed weekendem, więc do poniedziałku go nie będzie.

Rząd - przepraszam, Orlen - prawdopodobnie chcąc uniknąć niepotrzebnej paniki, jak miało to miejsce po wybuchu wojny, przesłał instrukcję nt. "awarii dystrybutorów". Nie, żebym to chwalił, natomiast jeśli tak było, to jest w tym jakaś logika. Wychodzi na to, że lepiej powiedzieć ludziom prawdę naokoło niż wprost. Co już wielokrotnie przerabialiśmy, bo społeczeństwo reaguje zbyt nerwowo, kiedy nie jest oszukiwane. Niby każdy wie, że awaria to nie awaria, ale gdyby napisano "brak paliwa" to pewnie w mig na wszystkich stacjach by go zabrakło. A tak skarżą się jedynie ci, którzy nie widzą świata poza Orlenem.

Nie tak było z wakacyjnymi zniżkami? Sieciówki dały ludziom rabaty po 30 groszy w ciągu 2-3 tygodni podnosząc ceny o 50 groszy i więcej, a kierowcy cieszyli się że tankują taniej. Po wakacjach i zakończeniu promocji szydło wyszło z worka, bo ceny spadły prawie o złotówkę i tankowaliśmy taniej niż ze zniżką. Niektórzy zrozumieli, że na tych "rabatach" tracili, ale póki nikt tego wprost nie mówi, to jest spokój.

Inna sprawa, że skoro już teraz głośno mówi się o "paliwie przedwyborczym", to co się wydarzy na kilka dni przed wyborami? Wtedy można się spodziewać kolejek, bo Orlen po wyborach może podnieść cenę radykalnie, żeby znów chronić zapasy paliwa przed wykupieniem wszystkiego na raz, jak to miało miejsce po wybuchu wojny. I znów wyjdzie z tego zwycięską ręką, kierowcy będą obwiniać siebie nawzajem, poniekąd słusznie, a cena paliw może poszybować po raz drugi w okolice 7 zł za litr. To jest według mnie prawdziwe zagrożenie. I znów wyjdzie na to, że to przez panikarzy, przez media, przez Putina czy wina Tuska. Ale po wyborach to już może się dziać wszystko...

Wybrane dla Ciebie