Mit wyposażenia obowiązkowego. Gaśnice bardziej niż przed pożarem chronią przed mandatem
Obowiązkowe wyposażenie samochodów w Polsce należy do najskromniejszych w Europie. Obok trójkąta w aucie musi znaleźć się gaśnica. W praktyce ma jedno zadanie – chronić przed mandatem.
06.05.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:06
W przeciwieństwie do kierowców w innych krajach UE, polscy użytkownicy dróg nie muszą specjalnie zaprzątać sobie głowy dodatkowym wyposażeniem. Nie musimy mieć kamizelki odblaskowej, apteczki, zapasowych żarówek czy chociażby opon zimowych. Wystarczy trójkąt i gaśnica. Ale i ona nie musi być specjalnie sprawna.
Policjant może wystawić mandat w wysokości 500 zł, jeśli podczas kontroli drogowej w aucie nie będzie gaśnicy. Kary można uniknąć jeśli w pojeździe znajdzie się jakikolwiek środek gaśniczy. Może być przeterminowany, może być bez homologacji. Najwyżej skończy się upomnieniem.
By sprawdzić, czy gaśnica jest sprawna, trzeba jej użyć. Problem jest taki, że są one jednorazowe. Na absurd zwrócili uwagę posłowie w interpelacji do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Odpowiedź resortu nie była specjalnie zaskakująca. Przedstawiciele ministerstwa potwierdzają istnienie problemu, lecz nie zamierzają wprowadzać żadnych zmian.
Z jednej strony kierowcy, którzy mieli do czynienia z gaszeniem pojazdu, zauważają, że kilogram środka gaśniczego to za mało. Innego zdania są strażacy – taka gaśnica w zupełności wystarczy przy większości niedużych pożarów w aucie – stwierdził w rozmowie z Autokult.pl doświadczony strażak, kapitan Karol Bogdanowicz z Komendy Powiatowej PSP w Mińsku Mazowieckim. Słowo klucz – "niedużych". Służby zauważają ponadto, że większość środka gaśniczego nie trafia w źródło pożaru. Kierowcy najpierw uruchamiają gaśnicę, później celują. Wtedy jest już za późno.
Strażacy potwierdzają, że po dwóch minutach pożaru lepiej już dać za wygraną. Po tym czasie ogień jest zbyt duży. Ponadto palący się czynnik klimatyzacji jest silnie toksyczny. Fluorowodór przenika przez skórę (bez uczucia bólu) czy lateksowe rękawiczki. Strażacy bez pełnego umundurowania i aparatów tlenowych nawet nie przystępują do gaszenia.
Wbrew wyobrażeniom wziętym z kina akcji, auta nie eksplodują. Zazwyczaj pożar bierze się nie z wycieku płynów, a ze zwarcia starej instalacji elektrycznej. Problem jest zdecydowanie większy w przypadku hybryd i elektryków. Materiały elektrodowe zawierają tlen, więc ogień podtrzymuje się samodzielnie. Jak wskazał Michał Zieliński w swoim tekście, strażacy przechodzą szkolenie dot. gaszenia pojazdów z dużymi bateriami na pokładzie.
- Zapewniam, że współczesne gaśnice są bardzo skuteczne, a kilogram środka gaśniczego w zupełności wystarcza do ugaszenia większości pożarów w zarodku - dodaje kapitan Bogdanowicz. Od szybkiej reakcji zależy, czy samochód da się naprawić po pożarze. Często, gdy na miejsce przyjeżdża straż, z pojazdu pozostaje tylko wrak.