Naprawa auta przez handlarza – na czym polega?
24.05.2012 14:00, aktual.: 07.10.2022 20:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak mówi powiedzenie, w handlu jest dwóch głupich: jeden chce drogo sprzedać, drugi tanio kupić. Jak zatem sprawić, aby obaj byli zadowoleni? Wydaje się, że to właśnie handlarze samochodów mają tę umiejętność. Wielu z nich ucieka się do podstępnych sztuczek, aby zwiększyć swój zysk i jednocześnie uatrakcyjnić auto w oczach potencjalnego kupującego. Dziś zajmiemy się naprawą aut uszkodzonych, zarówno od strony mechanicznej, jak i blacharsko-lakierniczej.
Samochód uszkodzony mechanicznie
Najatrakcyjniejsze są stosunkowo młode auta, które np. nie odpalają, w których coś stuka w silniku lub mają trudne do zdiagnozowania problemy. Osoby z branży zazwyczaj łatwo poznają, czy w dany egzemplarz warto zainwestować. Często mają choćby podstawową wiedzę mechaniczną, znają też realia i potrafią łatwo wycenić potencjalną naprawę.
Oczywiście o ile naprawa zostanie przeprowadzona. Jeśli jednak będzie nieuchronna, to istnieje mnóstwo stosowanych tanich sposobów napraw. Niektóre z nich jedynie tuszują awarię. Inne pomagają, ale tylko na moment. Akurat na czas transakcji. O dalszą eksploatację będzie się przecież martwił nowy właściciel. Najgorsze są jednak takie sposoby ukrycia awarii, które bezpowrotnie niszczą dany podzespół, np. silnik.
Bardzo popularne jest przeprowadzanie naprawy przy użyciu części mechanicznych z innych, używanych pojazdów. Nigdy nie wiadomo, w jakim są stanie. Jeśli są to elementy wpływające na bezpieczeństwo jazdy, nie powinno się tego robić.
Kolejne rozwiązanie to stosowanie najtańszych zamienników. Na rynku jest kilka marek, które specjalizują się w produkcji i sprzedaży tanich części niskiej jakości, wręcz idealnych do szybkiego odpicowania samochodu. Taka naprawa skutkuje tym, że usterka często powraca już po kilku tysiącach kilometrów.
A jakie są sposoby tuszowania usterek? Jest ich wiele. Do tej grupy zaliczyć można m.in. podklejanie hałasujących elementów, usuwanie skutków wycieków oraz ukrywanie wszelkich objawów zużycia samochodu. I tak dzwoniące zawory można dokręcić do oporu – z pewnością przestaną, kupujący nie dostrzeże awarii. Podobnie z częściami zawieszenia. Wygięte łączniki stabilizatorów przestają stukać na nierównościach. Wydech da się załatać taśmą aluminiową – jeśli klient nie zajrzy pod auto, nie usłyszy innej jego pracy.
Szczególnie naganne są praktyki wyciszania pracy zużytej skrzyni biegów poprzez dodawanie do środka kawałków skórek od banana, trocin lub makaronu (!). Owszem, skrzynia pracuje ciszej, ale jak długo wytrzyma taką pracę. Podobnie jest ze stosowaniem magicznego środka do silników o nazwie Moto Doktor.
Na celu ma on zagęszczenie oleju silnikowego, co eliminuje wycieki oraz nieprawidłową, nierówną pracę. Po kupnie, gdy przyjdzie wymienić olej, często okazuje się, że silnik potrzebuje natychmiastowego remontu.
Naprawa blacharsko-lakiernicza
Najchętniej przez pośredników skupowane są samochody uszkodzone w jednym określonym miejscu. Najlepiej jeśli jest to jeden z rogów pojazdu. Dlaczego? Można wówczas zastosować najtańszy rodzaj naprawy. Na rynku używanych części samochodowych z łatwością da się kupić np. nieuszkodzoną ćwiartkę samochodu z innego egzemplarza. Później wystarczy jedynie wyciąć uszkodzenia i wspawać nowy fragment nadwozia.
Najskuteczniejsze jest to w przypadku aut cieszącym się dużym zainteresowaniem, występujących w popularnych kolorach, jak srebrny lub czarny. Oczywiście taka naprawa może doprowadzić do tragedii. Nie wiadomo, czy tak połatana karoseria nie rozłączy się podczas jazdy.
Nie wiadomo również, jak zachowa się w czasie uderzenia. Bardzo prawdopodobne jest jednak złożenie się jej w miejscach spawów w sposób podobny do składania się domków z kart. Jest jeszcze jeden problem – dodatkowe spawy to potencjalne miejsca korozji.
Korozja może być problemem także po kupnie auta powtórnie lakierowanego. Poprawne lakierowanie jest niezwykle pracochłonne i drogie. Zdarzają się przypadki lakierowania bez położenia warstwy antykorozyjnej czy podkładu. Oczywiście przez jakiś czas wszystko wygląda ładnie, jednak korozja jest bezlitosna i na tak polakierowanej powierzchni wyjdzie prędzej czy później. Choć raczej prędzej.
Ostatnie lata to rozkwit sprzedaży czujników do pomiaru grubości lakieru. Idea jest prosta – dzięki informacji o grubości lakieru w poszczególnych miejscach karoserii da się określić, co było naprawiane i czy tylko lakierowane, czy również szpachlowane. Oczywiście wiedzą o tym także handlarze.
Dlatego zamiast lakierować poszczególne elementy często wstawiają inne, seryjne. Na elementach oryginalnych lub wstawianych metodą ćwiartki z innego samochodu lakier będzie miał podobną grubość. Wtedy można bardzo łatwo pochopnie uznać auto za bezwypadkowe.
Druga sprawa to jakość czujników. Kupujący często stosują te najprostsze. Warto zauważyć, że nie wszystkie działają poprawnie na elementach aluminiowych. Dlatego jeśli np. chcemy kupić Audi A8 czy BMW E60, to warto zaopatrzyć się wcześniej w odpowiedniej klasy czujnik lakieru, adekwatny do klasy auta.
Wielu kupujących z wielką pieczołowitością sprawdza daty na wszystkich szybach samochodu. Oczywiście, gdy jedna jest dużo młodsza, może (ale nie musi) oznaczać to naprawę blacharską. Warto wiedzieć, że czasem w autach bezwypadkowych data na szybie może być minimalnie inna.
Dzieje się tak wtedy, gdy już w fabryce auto otrzymuje jedną szybę np. z grudnia roku poprzedzającego, a drugą ze stycznia roku bieżącego. O tej metodzie sprawdzania wiedzą również pośrednicy. Zastanówmy się, czy tak trudno dobrać używaną szybę z tego samego rocznika co inne?
Prawdziwą plagą przy naprawianiu aut rozbitych jest stosowanie atrap poduszek powietrznych. Niestety, poduszki są bardzo drogimi elementami pojazdu. Koszt kompletu poduszek czołowych wraz z deską i osprzętem to często kilkanaście tysięcy złotych.
Dlatego często poduszek w aucie brak, a ich czujniki podpinane są do kontrolek innych urządzeń. Bez wizyty w serwisie lub bez specjalistycznych urządzeń trudno z pewnością stwierdzić obecność poduszek.
Jedną z ciekawszych sztuczek jest jedynie częściowe naprawianie samochodu. Popularne jest to w głównie w przypadku, gdy auto ma dwa niezależne od siebie uszkodzenia, np. zmiażdżony tył i delikatnie uszkodzony przód. Wówczas pośrednik często naprawia najtańszym kosztem tył i zostawia przód.
Auto z uszkodzonym zderzakiem czy reflektorem sprzedawane jest jako powypadkowe, ale tak aby nabywca miał możliwość obejrzenia niewielkich uszkodzeń. Ma to na celu odwrócenie uwagi od innych uszkodzeń. Kupujący często wierzy wtedy w uczciwość handlarza i nie sprawdza możliwości wystąpienia innej naprawy.
Oczywiście nie wszystkie auta od handlarzy są złe. Nie wszyscy pośrednicy są nieuczciwi. Warto jednak mieć świadomość, że można zostać łatwo oszukanym i odbija się to na bezpieczeństwie. Dlatego niedługo dalsza część opisu branżowych sztuczek.