Drogie samochody? To dopiero początek. Lepiej kupić teraz, niż czekać

Drogie samochody? To dopiero początek. Lepiej kupić teraz, niż czekać

Auta są drogie? Drogie, to dopiero będą
Auta są drogie? Drogie, to dopiero będą
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodziński
Mateusz Lubczański
13.04.2022 10:37, aktualizacja: 14.03.2023 12:32

Bez 50 tys. zł przeciętny Kowalski nie ma czego szukać w salonie. Auta stojące na placach schodzą na pniu. — Kupcie teraz, bo będzie tylko drożej i to długo — mówi anonimowo prezes jednej z czołowych marek w Polsce.

Mając 40 tys. zł, w 2016 roku można było pokusić się o wyjechanie z salonu nowym, choć ubogim, citroënem C3. Mniej więcej w tym samym czasie z budżetem sięgającym 100 tys. zł kupno dobrze wyposażonej škody superb nie stanowiło problemu. Teraz takie auto "startuje" z poziomu 127 tys. zł w najuboższej wersji wyposażenia.

  • Myślicie, że samochody są drogie? – reaguje prezes jednego z najważniejszych importerów samochodów w Polsce. - Kupujcie, póki są tanie, bo drogo to dopiero będzie – stwierdza.

Na taką sytuację złożyło się wiele czynników, zarówno krajowych, jak i światowych. Od początku pandemii przemysł boryka się z brakiem półprzewodników, a prognozy nie są optymistyczne. Szef działu finansów Volkswagena, Arno Antlizt, zauważył, że nie wrócimy do normalności przed 2024 rokiem. Dyrektor generalny BMW, Oliver Zipse, mówi o "fundamentalnych brakach" w 2023 roku.

Jakby tego było mało, wojna w Ukrainie sprawiła, że poddostawcy np. wiązek kabli musieli przerwać produkcję.

Prezes chcący zachować anonimowość zauważa, że rynek znajduje się na równi pochyłej.

  • Teraz ktoś kupuje samochód za X zł i czeka w kolejce np. 10 miesięcy, to za te 10 miesięcy ten samochód będzie wyprodukowany już znacznie drożej, więc producent sprzeda go ze znacznie niższą marżą – wyjaśnia.
  • Chociaż sytuacja dotycząca produkcji komponentów nieco się poprawiła, gdyż ukraińscy dostawcy wznowili produkcję, to jednak jej aktualna wielkość nie pozwoliła na skompensowanie strat zanotowanych po inwazji – informuje Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR.
  • Dodatkowo zdarzenie to wpłynęło na ceny surowców, w tym niklu wykorzystywanego do produkcji baterii. O ile na początku roku cena tony niklu oscylowała pomiędzy 20 a 30 tys. dolarów, to po agresji rosyjskiej przekroczyła poziom 100 tys. dolarów – wyjaśnia Drzewiecki
  • W przypadku rynku polskiego dodatkowym czynnikiem jest inflacja oraz słaby złoty, co również przyczynia się do wzrostu cen. Wzrosty obserwujemy nie tylko na rynku samochodów nowych, ale także używanych – zauważa ekspert. To oznacza, że jeśli tylko coś "porusza się o własnych siłach”, zdobywa na wartości.
Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)