Mitsubishi Lancer Sportback 1,6 - zabić w sobie Evo [test autokult.pl]
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego na ulicach jeździ tak dużo Lancerów z silnikami 1,6 czy 1,8 litra - przecież to tak, jakby zapłacić 15 zł za bilet na koncert Iron Maiden i stać 500 metrów od sceny. Jak się jednak okazuje, te tanie miejsca są naprawdę niezłą inwestycją. Podobnie jest z Mitsubishi Lancer Sportback z silnikiem 1,6.
10.06.2011 | aktual.: 28.03.2023 16:40
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego na ulicach jeździ tak dużo Lancerów z silnikami 1,6 czy 1,8 litra - przecież to tak, jakby zapłacić 15 zł za bilet na koncert Iron Maiden i stać 500 metrów od sceny. Jak się jednak okazuje, te tanie miejsca są naprawdę niezłą inwestycją. Podobnie jest z Mitsubishi Lancer Sportback z silnikiem 1,6.
Mitsubishi Lancer jest w pewnym sensie jak bilet na koncert hardrockowego zespołu. Wybierając się na niego, można zapłacić kilkaset złotych za wejście na płytę pod samą sceną i 2 dni wcześniej rozbić tam namiot, rezerwując sobie miejsce. Niewygodnie, męcząco, ale ile energii na koncercie. Te miejsca to Lancer Evo X. Dobra zabawa gwarantowana.
Jednak Mitsubishi oferuje jeszcze słabszą wersję Ralliart, czyli miejsca siedzące. Przyjazna atmosfera, spokojniej, ale i tak wszyscy wstają, mimo że zabawa nie jest już tak dobra jak pod sceną. Pozostały więc seryjne Lancery Sportback i Sedan, do wyboru z benzynowymi silnikami 1,6 i 1,8 oraz z dieslem. To są miejsca pod telebimem. Teoretycznie najmniej ekscytujące, ale pod telebim można przyjść z całą rodziną i wygodnie obejrzeć koncert.
Tydzień spędzony z Mitsubishi Lancerem Sportback był dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Podobno życie ma pełnię smaku wyłącznie w pełnej wersji. Jeśli kawa - to Starbucks, jeśli cygaro - to Cohiba, a jeśli Lancer - to Evo.
Żeby jednak zrozumieć Lancera Sportback z najsłabszą jednostką benzynową o pojemności 1,6 litra produkującą 117 KM, trzeba zabić w sobie wszystkie pokusy i uświadomić sobie, że z Evo X auto łączą tylko stylistyka i twarde plastiki we wnętrzu.
Faktycznie auto prezentuje się naprawdę nieźle ze swoim chromowanym noskiem. Jest zawieszone na idealnej wysokości. Nos wydaje się dość niski, ale nie sprawia problemów podczas parkowania przy krawężniku. Na co dzień niezauważalnym, ale bardzo miłym akcentem jest srebrna listwa ciągnąca się z boku auta u dołu szyb. Największym zaskoczeniem był jednak spojler zintegrowany z tylną klapą. To naprawdę spory parapet, który na szczęście nie jest widoczny w tylnym lusterku - nie pogarsza i tak słabej widoczności.
Nieco gorzej jest już we wnętrzu Lancera. Jednak jeśli ktoś jest przyzwyczajony do twardych, choć nie skrzypiących japońskich plastików, nie będzie mu to przeszkadzało. Deska rozdzielcza i tak na zdjęciach wypada znacznie gorzej niż w rzeczywistości.
Po zajęciu miejsca w bardzo miękkim, przez co słabo trzymającym na boki fotelu, pozytywnie zaskakuje ilość wolnej przestrzeni we wnętrzu. Sportback jest naprawdę jednym z największych kompaktów dostępnych obecnie na rynku. Auto jest typowo użytkowe. Wszystko jest na swoim miejscu, w przednim podłokietniku znajduje się schowek, w tylnym - cupholdery. Siedząc we wnętrzu Lancera, ciężko pozbyć się wrażenia, że auto sprawdziłoby się idealnie jako samochód rodzinny.
Dzieciaki mogą kopać tapicerkę foteli, nie będzie jej szkoda. Podobnie jak zarysowanych tylnych drzwi czy podsufitki upaćkanej czekoladą. Lancer Sportback przypomina trochę rodzinnego labradora, bezlitośnie tarmoszonego przez dzieci, który jedynie patrzy smutnym okiem, znosząc dzielnie to wszystko.
Najlepszym dowodem na użytkowy charakter auta jest system składania oparcia tylnej kanapy. Na ogół trzeba otworzyć drzwi, znaleźć uchwyt, pociągnąć go, położyć fotel. A teraz to samo z drugiej strony. W Lancerze Sportback otwieramy bagażnik i jeśli widzimy, że ilość miejsca nie jest wystarczająca, jednym delikatnym ruchem ręki, bez otwierania drzwi, możemy położyć oparcie tylnej kanapy. Taka drobnostka, ale naprawdę umila codzienną eksploatację. Spróbujcie sobie wyobrazić właścicieli Lancerów Evo rozmawiających o tym.
Sportback mile zaskakuje podczas jazdy. Jeżeli zapomnimy o sportowych korzeniach, okaże się, że Lancer jest naprawdę wygodny. Nie wiadomo, czy to zasługa 16-calowych felg wciśniętych w opony o wymiarach 205/60, czy seryjnego zawieszenia - w wersji 1,8 dostępny jest także utwardzony. Koła nic nie robią sobie z dziur, a zawieszenie nieźle wybiera poprzeczne nierówności.
Gorzej jest już niestety przy większych prędkościach. Przód prowadzi się bardzo stabilnie i ciężko o podsterowność na wejściu. Niekiedy ma się jednak wrażenie, że tył delikatnie podskakuje, jakby nie chciał być częścią tego samego auta. Podczas codziennej eksploatacji trudno to dostrzec, jednak miłośnicy szybszej jazdy łatwo zauważą tę tendencję. Miękkie zawieszenie w połączeniu z równie miękkimi fotelami nie jest idealnym rozwiązaniem na szybsze zakręty. Karoseria potrafi wychylać się na boki.
Miłym zaskoczeniem jest jednostka napędowa. To wolnossący czterocylindrowiec o pojemności 1,6 litra, który produkuje 117 KM. O ile podczas jazdy na trasie podczas wyprzedzania przy prędkości około 100 km/h trzeba redukować bieg do trójki, by cokolwiek się działo, o tyle w mieście silnik sprawdza się naprawdę nieźle. 11 sekund do "setki" nie powala, ale w zatłoczonych metropoliach da się pojeździć dynamicznie, a przy tym oszczędnie.
Podczas realnej eksploatacji na trasie, przy równej i spokojnej jeździe, silnik jest w stanie zadowolić się nieco ponad 5 litrami paliwa na 100 km. W mieście wynik ten wzrasta do około 7,5 litra. Jeżeli jednak kierowca będzie mocniej wciskał prawy pedał, wówczas powinien być gotowy nawet na ponad 9 litrów. To ostatecznie niedużo.
Można oczywiście wybrać Lancera z silnikiem 1,8 o mocy 143 KM, jednak według danych producenta na każde 100 km auto spala nawet około 3 litrów więcej od wersji 1,6. Ponadto 10,4-sekundy do setki nie jest kolosalną różnicą, a cena wciąż rośnie.
Tutaj właśnie wychodzi na jaw największy argument Lancera Sportback. Testowaną przez nas wersję Invite, drugą i jednocześnie maksymalną możliwą wersję dla silnika 1,6, można kupić za 62 990 zł. Najtańszy Lancer kosztuje już niewiele ponad 56 000 zł, jednak warto dopłacić kilka tysięcy za czujniki parkowania, felgi aluminiowe, automatyczną klimę czy klimatyzowany schowek. Spróbujcie kupić za tyle samo tak przestronne, wygodne i tak samo wyposażone auto konkurencji. Nie ma szans.
Niska cena sprawia, że przymykamy oko na kilka drobiazgów, jak jakość plastików, drzwi, którymi trzeba trzasnąć, by się zamknęły, czy końcówkę układu wydechowego, która wygląda jak parówka. Jeśli dołożymy kilka lub kilkanaście tysięcy za lepiej wyposażoną wersję z silnikiem 1,8, dostaniemy to samo auto z tymi samymi wadami lecz z większą liczbą gadżetów, a za podobną kwotę możemy kupić Astrę czy Golfa.
Kupno Lancera Sportback ma więc największy sens tylko w przypadku wersji z motorem 1,6. Wierzcie mi, do codziennej jazdy do pracy, na zakupy, do szkoły po dzieci czy nawet na wakacje nie będzie Wam potrzebne wiele więcej. Mitsubishi Lancer jest trochę jak Skoda Octavia, wygrywa z konkurencją współczynnikiem jakości do ceny, a przy okazji naprawdę nieźle wygląda. Kto by pomyślał, że auto ze sportowym rodowodem może być aż tak poprawne. Bardzo miłe zaskoczenie.
Testowany egzemplarz:
Silnik i napęd:
- Typ: spalinowy, benzynowy, R4
- Objętość skokowa cm3: 1590 cmsup3/sup
- Ustawienie: z przodu, poprzecznie
- Moc maksymalna KM: 117
- Moment maksymalny Nm: 154
- Skrzynia biegów: 5-biegowa, ręczna
- Typ napędu: przedni (FWD)
- Hamulce przednie: tarczowe
- Hamulce tylne: tarczowe
- Układ kierowniczy: wspomagany
- Koła i ogumienie przednie: 205/60 R16
- Koła i ogumienie tylne: 205/60 R16
Masy i wymiary:
- Typ nadwozia: hatchback
- Liczba drzwi: 5
- Masa własna kg: 1300
- Długość mm: 4585
- Szerokość mm: 1760
- Wysokość mm: 1515
- Rozstaw osi mm: 2635
Osiągi:
- Przyspieszenie 0-100 km/h s: 11,1
- Prędkość maksymalna km/h: 188
- Zużycie paliwa l/100 km: 5,5-7,5 litra
Cena: 62 990 zł