Mitsubishi ASX w limitowanej wersji Insport z polską ceną. Japoński SUV za ponad 100 tys. zł
Importer samochodów marki Mitsubishi umieścił już jakiś czas temu tajemniczą wersję Insport modelu ASX w cenniku. Nie pisałem o nim, bo jedyne zdjęcie auta widniało w… cenniku. Teraz wiem już więcej i możemy się przyjrzeć auto lepiej.
16.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:13
Należę prawdopodobnie do nielicznych dziennikarzy motoryzacyjnych, którzy potrafią uczciwie powiedzieć: "lubię Mitsubishi ASX". Być może jedynym. Może dlatego, że testowałem ten model już 7 razy, a to jeszcze nie koniec.
Nie zrozumcie mnie źle – nie twierdzę, że jest fajny, tylko uważam, że to dobre auto za tę cenę. Jeśli uważasz, że lepsza jest Kia Sportage, Nissan Qashqai czy Renault Kadjar, to okej, nie neguję tego, ale chętnie podyskutuję na temat określenia "lepszy" w tym kontekście.
Jednak muszę przyznać, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłem w cenniku wersję Insport, wyskoczyło z moich ust "fajny". Jeździłem wersją RallyArt z mocnym dieslem, ale i wtedy nie mówiłem, że mi się podoba. A Insport – teraz już nieprzypadkowo – uważam, że wygląda naprawdę dobrze i nie wiem, czy nie jest to najładniejsza wersja ASX-a w historii tej generacji.
Szkoda, że fajny tylko z wyglądu
ASX Insport ma czarne, 18-calowe, aluminiowe felgi z czerwonymi elementami dekoracyjnymi, czarną atrapę chłodnicy, osłony lusterek, obramowania szyb bocznych, klamki, nakładki na zderzakach też czarne, ale z czerwonymi detalami. I jeszcze naklejki na drzwiach.
Wewnątrz ma tapicerkę skórzaną z elementami materiałowymi, czarną podsufitkę i czerwone przeszycia na kierownicy, uchwycie dźwigni hamulca postojowego oraz gałce dźwigni zmiany biegów, a środkowy tunel wykończono miękkim tworzywem. Mitsubishi nie chciało się pochwalić zdjęciami wnętrza, ale spokojnie - pod koniec sierpnia auto trafi do nas do testu.
Za wszystko, co wymienione wyżej, płacimy dodatkowo 6000 zł - tyle trzeba dopłacić względem specyfikacji Intense Plus, na której auto bazuje. Problem jest taki, że względem wersji bazowej nie ma systemu ograniczającego skutki kolizji czołowych i automatycznych świateł drogowych. Natomiast cały samochód kosztuje 101 990 zł w wersji z napędem na przednie koła i skrzynią manualną lub 107 990 zł za wersję z przekładnią automatyczną.
Nie ma tu żadnych zmian technicznych, jak sztywniejsze zawieszenie, większe hamulce czy mocniejszy silnik, których można by się spodziewać po tak wyglądającej wersji. Nadal pod maską pracuje 150-konna jednostka 2.0 MIVEC znana z Outlandera, która przekazuje napęd na 5-biegowy manual lub przekładnię CVT. Insport nie występuje z napędem AWD.
100 klientów kupi to auto
Wersja ta na tle innych nie jest ani gorsza, ani lepsza, ale za to ograniczona do 100 egzemplarzy, czego nie rozumiem. Wreszcie pojawia się ASX, o którym ktoś może powiedzieć "nooo… powiem ci, że jak na ASX-a to nawet fajnie wygląda”. Dlaczego importer zdecydował, że tylko 100 osób będzie mogło ją kupić? Tego nie wiem.