Test: Mitsubishi ASX 2.0 MIVEC - lifting zmienił mu twarz i silnik, ale zostawił to, co najważniejsze
Inżynierowie Mitsubishi chyba obrali sobie za cel dopracowanie ASX-a do perfekcji. Po prawie dziesięciu latach na rynku zaserwowali mu bowiem kolejny lifting. Sprawdziłem więc, czy poprawili wszystko to, co przeszkadzało w poprzednikach.
Mitsubishi ASX 2.0 MIVEC - test
Na stronie Mitsubishi możecie przeczytać o tym, jaki jest "nowy ASX". I choć wielu producentów używa słowa "nowy" przy liftingach, to tutaj zasługuje to na szczególne podkreślenie. Japoński model to tak naprawdę konstrukcja, która zadebiutowała w 2010 roku. Gdyby tego było mało, płytę podłogową dzieli z poprzednim Outlanderem, a ten pojawił się na rynku 4 lata wcześniej.
Przez ten czas inżynierowie i projektanci nie siedzieli jednak z założonymi rękami. ASX przeszedł szereg większych i mniejszych modernizacji, które miały mu zapewnić konkurencyjność na tle coraz to nowszych rywali. Skoro ktoś tak uparcie rozwija jeden model, to można się spodziewać, że w końcu opracuje auto pozbawione wszelkich bolączek, które trapiły jego wcześniejsze odmiany, prawda? To właśnie chciałem sprawdzić podczas tygodnia z odświeżonym w 2019 roku ASX-em.
Co nowego w Mitsubishi ASX?
Kluczowym punktem liftingów ASX-a jest zmiana frontu auta i tak też było w tym przypadku. Samochód stylistycznie nawiązuje do L200, co moim zdaniem prezentuje się to nieźle. Jest masywny, oryginalny i zdecydowanie się wyróżnia. Przymrużone reflektory płynnie przechodzą w grill i są podkreślone dużymi, chromowanymi akcentami. Podobają mi się rozstawione na krawędziach zderzaka bloki ze światłami przeciwmgielnymi i kierunkowskazami.
Ze stylistycznego punktu widzenia reszta to kosmetyka. Tylne lampy dostały nowy, znacznie nowocześniejszy wzór, pojawiły się inne kolory. We wnętrzu zagościł nowy system multimedialny, a panel klimatyzacji został nieznacznie przeprojektowany. Ciągle składa się z trzech pokręteł. Warto też odnotować, że po liftingu ASX wydłużył się o 10 mm (ma teraz 4365 mm długości), ale rozstaw osi pozostał na tym samym poziomie, czyli wynosi 2670 mm.
Najważniejsza nowość pojawiła się pod maską. Miejsce 1,6-litrowego silnika zastąpił 2-litrowy, wolnossący motor benzynowy o mocy 150 KM. Standardowo występuje z 5-biegową skrzynią manualną oraz napędem na przód – taki egzemplarz trafił w moje ręce. Za dopłatą ASX może mieć przekładnię CVT i napęd na cztery koła.
Czy jest lepiej?
I tak, i nie. Zacznijmy od pozytywów. Mitsubishi nie zepsuło nic, za co wcześniej ceniono ASX-a. To ważne, bo pamiętajmy, że choć ten model ma 10 lat, to ciągle jest chętnie wybierany przez polskich klientów indywidualnych. W 2019 roku zajął 20. miejsce w ogólnym rankingu, wyprzedzając np. Nissana Qashqaia, Forda Kugę czy Renault Kadjara.
Dużą zaletą mitsubishi ciągle jest przestronne wnętrze. Ani z przodu, ani z tyłu nie można narzekać na brak miejsca, a choć siedzi się wysoko, to nawet wysocy nie powinni uderzać głową o sufit. Fani sportowej jazdy z pewnością będą chcieli móc ustawić fotel niżej, ale umówmy się – oni raczej tego modelu nie wybiorą. Pozycję za kierownicą docenią za to ci, którzy chcą w aucie czuć się bezpiecznie i lubią widzieć wszystko. "W obserwacji otoczenia pomagają lusterka zewnętrze o dużej powierzchni. To zaleta, która trudno przecenić" pisał w teście wersji z 2017 roku Marcin Łobodziński i miał rację.
O tym, że ASX ma być autem kierowanym do spokojnych kierowców, świadczy też zawieszenie. Nic się nie zmieniło w tej kwestii, a mitsubishi ciągle miękko tłumi nierówności i zachowuje się stabilnie, nawet gdy trzeba zjechać z utwardzonej drogi. Dla tych, którzy od crossovera oczekują czegoś więcej niż tylko wyglądu, będzie to duży plus.
Kolejny argumentem, który przemawiałem za tym autem, był 1,6-litrowy motor benzynowy. "Przede wszystkim jest jednym z ostatnich tak niezawodnych modeli na rynku z tak prostym silnikiem benzynowym z wtryskiem wielopunktowym" - tłumaczył Marcin, testując wersję z 2018 roku. Z drugiej strony, gdy zapytałem moją ciocię, która prywatnie jeździ takim autem, czego jej brakuje, bez zastanowienia odpowiedziała: mocy.
Może się wydawać, że Japończycy strzelili w dziesiątkę. Nowa jednostka zachowuje wolnossący charakter poprzednika i też jest sprawdzoną konstrukcją, bo przecież znamy ją już z Outlandera. Na papierze sprint do setki w 10 s nie zachwyca, ale na co dzień oferuje wystarczającą dynamikę, choć trzeba umiejętnie operować lewarkiem skrzyni biegów. Maksymalny moment obrotowy 195 Nm pojawia się dopiero przy 4,2 tys. obr./min, a maksymalna moc przy 6 tys. obr./min. Konkurencja z turbodoładowanymi silnikami ma w tej kwestii przewagę.
Lewarek skrzyni biegów pracuje precyzyjnie, ale sama przekładnia rozczarowuje. Niestety, była problemem w 2017 roku, przeszkadzała w 2018 roku i nadal jest do zmiany. Jest dość krótka i ma tylko 5 przełożeń, przez co w trasie silnik ASX-a pracuje nieprzyjemnie głośno. Dorzućmy do tego fakt, że nadwozie nie jest przesadnie dobrze wyciszone i mamy auto, w którym dłuższa podróż będzie wymagać przerw, by uszy pasażerów mogły odpocząć. Szósty bieg mógłby pomóc też w zmniejszeniu zużycia paliwa, choć wynik 7,3 l/100 km w trasie nie jest zły jak na crossovera.
Jeszcze niedawno ASX-owi można było zarzucić, że brakuje mu systemów z zakresu bezpieczeństwa. Wersja po liftingu oferuje już sporo z tego, co konkurencja ma konkurencja, ale jest haczyk. W cenniku znajdziemy asystenta pasa ruchu czy monitorowanie martwego pola i ruchu poprzecznego, lecz są one dostępne wyłącznie w topowej odmianie Instyle. Testowany egzemplarz nie miał ich na pokładzie, więc nie wiem, jak działają. Co więcej - nawet za dopłatą nie ma tu adaptacyjnego tempomatu.
Czy w 2020 roku warto kupić Mitsubishi ASX?
Widzę, dlaczego klienci ciągle wybierają to auto. Jest przestronne i komfortowe, a do tego sprawia wrażenie solidnego i po tylu latach rynku wiemy, że faktycznie można na nim polegać. Widzę też, dlaczego klienci go omijają. Archaiczna konstrukcja czy brak nowoczesnych rozwiązań z zakresu bezpieczeństwa i napędów grają na korzyść konkurentów, których w segmencie kompaktowych crossoverów przybywa.
Mitsubishi ma jednak mocny argument: cenę. Bazowa odmiana Inform kosztuje katalogowo 77 490 zł. Oferuje ona klimatyzację manualną, radio z Bluetooth czy czujnik deszczu i zmierzchu, ale chcąc tempomat, felgi aluminiowe czy system multimedialny z ekranem dotykowym, trzeba sięgnąć po droższą o prawie 10 tys. zł wersję Invite. Konkurencja zazwyczaj jest droższa, choć Kia XCeed ze 140-konnym silnikiem kosztuje nieznacznie mniej, a ma lepsze wyposażenie.
- wolnossący silnik, który jest sprawdzoną konstrukcją
- przestronne wnętrze
- ergonomiczny kokpit i świetna widoczność
- bardzo wygodne zawieszenie
- cena
- kluczowe systemy bezpieczeństwa tylko w najdroższej wersji
- braki w wyposażeniu
- kiepskie wyciszenie
- skrzynia manualna tylko z 5 przełożeniami
Pojemność silnika | 1998 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Benzyna | |
Moc maksymalna: | 150 KM (110 kW) przy 6000 obr/min | |
Moment maksymalny: | 195 Nm przy 4200 obr/min | |
Pojemność bagażnika: | 406 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 10,2 s | |
Prędkość maksymalna: | 190 km/h | |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,1 l/100 km | 7,8 l/100 km |