Mikroauto bez prawa jazdy? Nie daj się nabrać na niedopowiedzenia handlarzy

Są małe, wolne, cenami dorównują "normalnym" samochodom osobowym, ale i tak cieszą się sporym zainteresowaniem. Mikrosamochody nie są jednak dla każdego, kto posiada dowód osobisty. Niewiedzę wykorzystują handlarze.

Mikrosamochody nie zdobyły dużej części europejskiego rynku, ale trzymają się mocno w Niemczech czy we Włoszech
Mikrosamochody nie zdobyły dużej części europejskiego rynku, ale trzymają się mocno w Niemczech czy we Włoszech
Źródło zdjęć: © Fot. Mateusz Lubczański
Mateusz Lubczański

07.05.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:32

"Dzień dobry, kupiliśmy auto dwuosobowe aixam, (…) czy można tym autem jeździć bez prawa jazdy?” – pyta zatroskana czytelniczka.

Samochody "tylko na dowód" wydają się kuszącą propozycją, zwłaszcza że handlarze wykorzystują niewiedzę klientów, wskazując w tytule ogłoszenia "bez prawa jazdy". Zapominają najwyraźniej dopisać "kat. B" - bo uprawnienia jednak trzeba mieć.

Zamieszanie wynika z ustawy z 2013 roku, która wprowadziła nie lada zmiany w prawach jazdy. Wówczas wprowadzono kat. AM, która pozwala na jazdę motorowerami (najprościej mówiąc skuterami z silnikami o pojemności do 50 cm3) oraz czterokołowcami lekkimi. Pojawił się – co oczywiste – wyjątek. Ci, którzy byli pełnoletni przed wprowadzeniem nowych przepisów, mogą jeździć motorowerem "na dowód", ale mikrosamochody nimi nie są. To czterokołowce.

Osoby, które zaryzykują jazdę "na dowód", łamią prawo i muszą liczyć się z konsekwencjami. Jeśli nie mają żadnych innych uprawnień, policjant podczas kontroli nałoży mandat w wysokości 500 zł i zakaże dalszej jazdy. Jeśli to kolejna taka sytuacja, może skierować sprawę do sądu. W przypadku kolizji ubezpieczyciel będzie żądał zwrotu poniesionych kosztów, co może wiązać się z naprawdę wysokimi, często pięciocyfrowymi kwotami.

Kategoria AM wymaga przejścia szkolenia (w sumie 10 godzin) i zdania egzaminu państwowego lub posiadania jakiejkolwiek innej kategorii prawa jazdy – np. T (na ciągniki rolnicze). To pozwoliło na rozwój rynku mikrosamochodów, które nawet jako używane od kilku lat "trzymają" wartość do 20 tys. zł.

  • Można wyróżnić dwa rodzaje klientów – stwierdza prezes jednego z importerów mikrosamochodów.

Pierwszą grupą są osoby mieszkające z dala od miasta, które mają już prawo jazdy innej kategorii - T czy A - zdobyte np. podczas służby wojskowej. Potrzebują prostego środka transportu, który rozwiąże problem mobilności. Drugą są rodzice 14-latków (bo już od tego wieku można zdobyć kat. AM).

  • Zawsze pytam rodzica, ile zaoszczędzi, gdyby nie musiał wozić dziecka na trening - zdradza importer. Ten argument trafia głównie do przedsiębiorców. Biorąc auto w leasing, udaje im się zaoszczędzić nie tylko czas, ale i więcej zarobić. - Niektórzy potwierdzają, że to jedna z ich najlepszych inwestycji – dodaje mój rozmówca.

Rynek mikrosamochodów jest w skali całego polskiego handlu autami… no cóż, mikro. To ok. 3 tys. rejestracji na rok, głównie pojazdów używanych. Nie tylko trzymają one cenę, ale i oferują wyposażenie jak "normalny" pojazd – mają klimatyzację, relingi, alufelgi. Pod maską zazwyczaj pracują silniki Diesla generujące ok. 8 KM, zużywają one 2-3 l oleju napędowego na 100 km. Prędkość maksymalna jest ograniczona do 45 km/h.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)