Dzieciaki pojadą bez prawa jazdy. Warunki są dwa, a jednym z nich - rodzic obok

Trzęsienie ziemi – tak można w skrócie powiedzieć o zmianach planowanych przez Ministerstwo Infrastruktury w kwestii edukacji młodych kierowców. Będą oni mogli jeździć z rodzicami jeszcze przed zdanym egzaminem, a same szkoły jazdy i egzaminatorzy będą musiały spełnić znacznie wyższe wymagania.

Dokładniejsze plany Ministerstwa Infrastruktury znajdziemy dopiero w projekcie, który zostanie zaprezentowany
Dokładniejsze plany Ministerstwa Infrastruktury znajdziemy dopiero w projekcie, który zostanie zaprezentowany
Źródło zdjęć: © Michal Fludra/NurPhoto via Getty Images
Mateusz Lubczański

30.04.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:36

W zapomnienie odchodzi pomysł zielonych listków, niższych limitów prędkości czy obowiązkowych szkoleń w wyspecjalizowanych ośrodkach doskonalenia technik jazdy dla młodych kierowców. Zamiast tego Ministerstwo Infrastruktury powraca do tematu jazd doszkalających z opiekunem, a nie z instruktorem.

  • Chcę wyraźnie podkreślić, że wyraźnym celem planowanych zmian będzie lepsze przygotowanie przyszłych kierowców (…), aby szkolenie było na jak najwyższym poziomie – informował na sejmowej komisji infrastruktury wiceminister Rafał Weber. Poseł Mirosław Suchoń zauważył, że ten pomysł czekał na rozpatrzenie ponad dwa lata.

Alternatywa dla "kosztownych jazd dodatkowych"

Najważniejszą zmianą będzie jazda z osobą towarzyszącą. Nie wiadomo jeszcze, jak długo opiekun siedzący na prawym fotelu będzie musiał mieć prawo jazdy. Wiadomo za to, że taki przywilej będzie dotyczył tylko kursantów, którzy "wyjeździli" obowiązkowe 30 godzin z instruktorem i oczekują na egzamin państwowy. Pojazd musiałby być odpowiednio oznakowany. Ma być to alternatywa dla "kosztownych jazd dodatkowych". Zazwyczaj godzina wiąże się z wydatkiem ok. 60 - 80 zł.

Szkoły jazdy za to mogłyby oficjalnie szkolić kierowców, którzy mają już uprawnienia, ale nie jeździli od kilku lat i obawiają się powrotu na drogi. Na razie nie mogą tego robić oficjalnie. — Są osoby, które powinny jeździć z "elką" na dachu, bo po prostu nic nie potrafią — dowiaduję się od jednego z właścicieli ośrodków szkoleń. Szkoły jazdy oferują kursy doszkalające, ale różnią się one formą i programem. Działanie w szarej strefie ma się jednak skończyć.

Co dalej? Kolejne wiadomości nie są optymistyczne dla szkół jazdy. Wprowadzony zostanie jeden poziom wymagań dla OSK, a każde z nich ma posiadać odpowiednią infrastrukturę, czyli np. sale wykładowe czy place manewrowe dla osób tylko z danego ośrodka. Ministerstwo zauważa, że współdzielenie placów sprawia, że niektórych zadań nie jest możliwa w tym samym czasie dla wszystkich kursantów. Ten zapis może okazać się szczególnie bolesny, a raczej kosztowny.

Mają też zmienić się wymagania dla instruktorów. Będą oni musieli mieć minimum wykształcenie średnie, a ci uczący przyszłych kierowców (kat. B) będą musieli mieć uprawnienia od 5, a nie - jak dotychczas - 2 lat. Egzaminy kandydatów na te stanowiska zostaną przeniesione do Instytutu Transportu Samochodowego, a instruktorzy co 2 lata będą musieli się szkolić w Ośrodkach Doskonalenia Techniki Jazdy.

Projekt ustawy będzie jeszcze analizowany i zostanie przygotowany po ustabilizowaniu się sytuacji pandemicznej. Dokładnej daty wprowadzenia przepisów nie da się więc obecnie wyznaczyć.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (157)