Mercedes Vision One‑Eleven z bliska. Wygląda wspaniale, a to dopiero początek dobrych wiadomości
Tak dobrego konceptu nie było od dawna. To nie tylko eksperyment stylistyczny, ale przede wszystkim techniczny. Dzięki niemu elektryki pokażą się ze zdecydowanie lepszej strony. Oto, co przyniesie przyszłość.
Gorden Wagener to nie byle kto. Związany z marką od 1997 roku był odpowiedzialny za stylistykę Klasy R. Dziś zarządza szeroko pojętym designem koncernu, w skład którego wchodzą wszystkie AMG, maybachy i elektryki z serii EQ. Gdy pytam, kiedy pojawią się na drodze projekty, nad którymi teraz pracuje, odpowiada, że wciąż "domykany" jest 2035 rok. Nazwanie go więc "panem Mercedes" nie byłoby przesadą.
Nawet jeśli mówimy o 2035 roku, Wagener nie odrzuca dorobku niemal kultowej marki. W budynkach Mercedesa w kalifornijskim Carlsbad (przejętych od Chryslera, biuro Lee Iacocci jest teraz przechodnie) pokazuje mi nowy koncept: one-eleven. Od razu widać, że nawiązuje do prototypowych pojazdów z lat 70. XX wieku, w których testowano turbodiesle i silniki Wankla. Jedno z takich aut pojawia się podczas premiery, wygląda nieziemsko, przez co od razu zaczynam się zastanawiać: czemu on nie trafił do produkcji?
Do produkcji nie trafi też one-eleven, ale pokazuje, co niemiecka marka ma w planach. Muszę przyznać, że mógłby pojawić się w takiej formie na rynku: jest obły, narysowany jednym pociągnięciem ręki, ale ostre linie tnące przód, drzwi czy chociażby spoiler dodają autu masę pieprzu. One-eleven jest jakby wycięty z jednolitej bryły. Jest świetnie i intensywnie.
Choć koncept ma niewiele ponad metr wysokości, błotniki poprowadzono wyżej, na co pozwolił przede wszystkim napęd. Oczywiście, one-eleven jest elektryczny. Ma baterie z celami o kształcie cylindra. Cały moduł chłodzony jest cieczą. Ale to nie jest najważniejsze – najważniejsze są silniki.
Silniki, a nie silnik, bowiem one-eleven wykorzystuje maszyny elektryczne, których kształtem bliżej do sprzęgła niż do klasycznej jednostki elektrycznej. To pozwala na bardzo kreatywne zarządzanie przestrzenią, a innymi słowy, umieszczenie jednego silnika przy kole. Zazwyczaj pole magnetyczne stojana płynie równolegle do osi obrotu. Tutaj pole jest promieniste, co pozwala na osiągnięcie naprawdę dużych mocy. Trzymam w ręku jedną cewkę (której kształt widać też na felgach konceptu). – To będzie jakieś 20 KM – mówi mi jeden z inżynierów odpowiedzialnych za projekt.
Tak, ten silnik trafi do wyczynowych modeli Mercedesa. Wybiegając do przodu, można sądzić, że to przyszłość układów napędowych całej marki, ale sami inżynierowie nie chcą ogłaszać tak ambitnych planów. Na razie został wykorzystany w koncepcie EQXX, który pobił rekord 1000 km na jednym ładowaniu. Niemcy mają jednak fetysz liczb i rekordów. Co ciekawe, sami styliści przyznają, że priorytetem był w jego wypadku opór powietrza, a nie wygląd.
Ciekawie prezentuje się również wnętrze, choć Gorden Wagener nie ukrywa, że to po prostu dzieło wyobraźni. –Tapicerka nawiązuje do filmów z lat 70. XX wieku z Jane Fondą (patrz: "Barbarella" – dop. red.) – mówi mi, gdy staram się zająć miejsce za kółkiem. Siedzisko jest mocowane na sztywno, regulowane jest oparcie. Grafiki też nawiązują do historycznych czasów, choć efekt 8 bitów jest całkowicie zamierzony. Wcześniej miałem okazję sprawdzić wnętrze one-eleven z zestawem VR, przez co nabrało ono zupełnie nowego wymiaru. Designerzy chcą, by w miejscu klasycznego drążka zmiany biegów wyświetlała się animacja mapy. Wygląda to świetnie, ale pozostaje jedynie wizją przyszłości.
Sam one-eleven też pozostaje wizją przyszłości, ale gdyby pojawił się w salonie, sprzedałbym nerkę i ustawił się w kolejce. Obawialiśmy się, że elektryczna przyszłość nie będzie fascynująca, ale ten koncept pokazał, że jest na co czekać.