Mercedes komentuje ruchy UE. Niemcy stają po stronie Chin
Ostatnie dni w świecie europejskiej motoryzacji stoją pod znakiem konfliktu na linii Unia Europejska - Chiny. Dość zaskakującą na pierwszy rzut oka opinię wysnuł dyrektor generalny firmy Mercedes-Benz, Ola Källenius.
19.09.2023 | aktual.: 20.09.2023 11:47
Chińskie samochody stają się coraz popularniejsze nie tylko na swoim rodzimym rynku, ale również w innych częściach globu. Wiele ośrodków badawczych w Europie bije już zresztą na alarm, mówiąc o prawdziwej "powodzi". W ostatnich dniach ruch mający na celu zmianę zasad gry, podjęła Unia Europejska. Ma ona na celu zbadanie kwestii chińskich dotacji państwowych, które pozwalają tamtejszym producentom na ustalanie wyjątkowo niskich cen.
Większym zaskoczeniem nie jest oczywiście fakt, że decyzję UE bardzo chłodno odebrały chińskie władze. Chociaż celem Unii jest stworzenie zdrowej konkurencji na europejskim rynku i oczywiście przy okazji wspieranie tutejszych koncernów, Chińczycy zdołali mocno uzależnić od siebie marki ze Starego Kontynentu. Jeżeli będą chcieli wywrzeć presję na UE, mają naprawdę wiele instrumentów, by uderzyć w europejski przemysł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wydawać by się mogło, że w obliczu sporego zagrożenia koncerny z Europy zjednoczą się i zadbają o własne interesy. Wtedy jednak na scenę wkracza dyrektor generalny Mercedesa-Benza, Ola Källenius. Szwed sceptycznie wypowiedział się o próbie UE na ograniczenie udziału Chin w naszym rynku. Twierdzi on, że nie powinno wprowadzać się w tej materii żadnych zmian, a pozwolić markom na walkę o klienta.
Dla wielu osób takie słowa Källeniusa mogą być zaskakujące. Już nie pierwszy raz jednak Szwed broni Chińczyków w oficjalnej komunikacji. Källenius już wcześniej mówił o filozofii protekcjonizmu, która nie może doprowadzić do niczego dobrego. Oczywiście być może chodzi tu tylko i wyłącznie o obronę interesów w Państwie Środka, na których brak Mercedes nie może narzekać, a nie o rzeczywiste przekonania.