Lexus LC 500 (2016) nie jest konceptem i ma wolnossące V8
Lexus przedstawił nowy sportowy wóz, który pod pewnymi względami przewyższa niesamowitego LFA.
12.01.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:50
LC 500 będzie teraz flagowym wozem sportowym Lexusa. Wywodzi się on od konceptu, który zapowiedział nadejście tej maszyny już w 2012 roku. LF-LC to projekt zaprezentowany na NAIAS, czyli dokładnie cztery lata temu. Co ciekawe, auto, które wtedy było odważnym pomysłem o niesamowitych kształtach, nie zostało wcale drastycznie przemodelowane w trakcie procesu powstawania wozu produkcyjnego. Zachował on proporcje i wiele charakterystycznych detali, w tym niesamowite przednie światła, wielki grill, który obecnie jest znakiem firmowym Lexusa oraz nietypowe tylne lampy.
Lexus LC 500 konstrukcyjnie bazuje na nowej platformie o nazwie GA-L. Nie będzie to jedyne auto, które z niej korzysta. Na jej podstawie powstanie jeszcze kilka modeli z silnikiem z przodu i napędem na tylną oś. Lexus podkreśla przy tym, że LC 500 nie jest typowym autem o konstrukcji FR. Silnik jest cofnięty za przednie koła, a jednostka napędowa i kabina są do siebie maksymalnie zbliżone, dzięki czemu precyzyjnie określając, LC 500 jest wozem z motorem umieszczonym centralnie z przodu. To pozwoliło uzyskać dobry rozkład mas, wynoszący 52/48 w stosunku przód/tył.
Lexus dużo trudu włożył także w maksymalną redukcję masy oraz uzyskanie jak najlepszej sztywności skrętnej nadwozia. LC 500 nie jest wykonany w takim stopniu z włókna węglowego jak LFA. Mimo to ma lepszą sztywność skrętną niż ten mocarny wóz sportowy. Udało się to uzyskać dzięki dobremu rozplanowaniu wykorzystania stali wysokowytrzymałościowej, lekkich stopów aluminium oraz kompozytów. Włókno węglowe znajdziemy w LC 500 między innymi w konstrukcji dachu, drzwi oraz w bagażniku. Lexus podkreśla, że jest to najsztywniejsze nadwozie wozu produkcyjnego, jakie kiedykolwiek udało się stworzyć jego inżynierom.
Dużo uwagi specjaliści z japońskiego koncernu przyłożyli do budowy zawieszenia. Również ono wykorzystuje lekkie komponenty. Udało się przy tym zoptymalizować geometrię tej konstrukcji na tyle dobrze, że wielowahaczowy układ w doskonale precyzyjny sposób przekaże kierowcy informacje z asfaltu nie odbierając przy tym komfortu.
Sercem Lexusa LC 500 będzie potężny, 5-litrowy silnik V8, znany z modeli GS F i RC F. Japończycy poszli pod prąd i nie zdecydowali się na wyposażenie tego motoru w doładowanie, chociaż robią to już niemal wszyscy, nawet Aston Martin. 32-zaworowy silnik generuje 467 KM i 528 Nm. Lexus podkreśla, że chciał osiągnąć nie tylko dużą moc, ale i wysoką trwałość i niską masę. W konstrukcji tej widlastej ósemki zastosowano między innymi kute, lekkie korbowody i tytanowe zawory. Elementy i podzespoły wysokiej klasy pozwoliły na wkręcanie tego V8 na bardzo wysokie obroty. Moc maksymalna osiągana jest aż przy 7100 rpm.
Za przekazanie momentu obrotowego na tylne koła odpowiada nowa przekładnia automatyczna. Jest ona wyposażona aż w 10 krótkich przełożeń. Lexus twierdzi, że jest to pierwsza skrzynia w świecie aut luksusowych, która jest w stanie konkurować szybkością przełączania biegów z konstrukcjami wyposażonymi w układ dwusprzęgłowy. Jednocześnie jest ona mniejsza i lżejsza od niektórych rozwiązań 8-biegowych.
Efekt? 467-konne coupé z Japonii rozwija 60 mph w mniej niż 4,5 s. Na razie niestety nie znamy dokładnego czasu przyspieszenia do 100 km/h. Tutaj dochodzimy do najważniejszej różnicy między LC 500 a LFA. Sportowy wóz z kapitalnie brzmiącą widlastą dziesiątką 1LR-GUE rozwijał 560 KM przy 8700 rpm. 60 mph osiągał on w 3,6 z launch control. Dlatego nie należy LC 500 traktować jako bezpośredniego następcy LFA. O wóz takiego kalibru Lexus raczej na razie się nie pokusi. Flagowcem ma być póki co nowość przedstawiona w tym roku na NAIAS.
Pewne jest już, że LC 500 będzie niesamowitym wozem sportowym. Lexus wprowadzając do produkcji maszynę z wolnossącym V8 w dobie doładowanych jednostek naprawdę dogodził purystom, którzy tęsknią za starą szkołą motoryzacji. Wszechobecne turbo jest łatwym sposobem na podbicie mocy i katalogowe obniżenie zużycia paliwa, więc Japończycy kolejny raz poszli pod prąd.