Katalizatory dosłownie wpadają w ręce złodziei. "Tu nawet alarm by nie pomógł"
16.04.2021 09:45, aktual.: 14.03.2023 16:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kilka minut, proste narzędzia i złodziej "kończy robotę". Katalizatory znikają z aut na potęgę, nawet z ogrodzonych parkingów, o czym przekonał się jeden z kierowców. Policja szuka dziupli, a kierowcy montują zabezpieczenia na własną rękę.
"Kradzież odbyła się w nocy w centrum Wrocławia na ogrodzonym parkingu ze szlabanem - niestety, bez kamer" – informuje jeden z kierowców, który pożegnał się ze swoim katalizatorem z toyoty prius. "Tu nawet alarm by nie pomógł" – dodaje.
Wystarczy dostać się pod auto i przeciąć układ wydechowy, by katalizator dosłownie wpadł w ręce złodzieja. "Katalizator oryginalny to minimum 4000 zł, zamienniki to koszt ok. 1000 zł" - informuje okradziony kierowca.
Dlaczego metalowa puszka oczyszczająca spaliny jest taka droga? Wewnątrz katalizatora auta z silnikiem benzynowym znajduje się pallad, metal szlachetny, którego ceny rosną niemal z dnia na dzień. Rosnący popyt na silniki benzynowe (również w formie hybryd plug-in) i większy nacisk na czystość spalin sprawiły, że pallad stał się bardzo chodliwym towarem. Jeszcze w połowie 2016 roku za gram tego metalu płaciło się ok. 15 euro. Dziś ta cena wynosi ponad 70 euro.
"Bardzo dużo osób w Warszawie zostało okradzionych – informuje mój rozmówca. - Część osób specjalnie demontuje oryginalne katalizatory i montuje zamienniki, żeby odstraszyć złodziei" - stwierdza.
Jak się okazuje, kierowcy nie tylko ingerują w budowę układu wydechowego. Kilka kliknięć w internecie sprawia, że przed oczami mam osłony przeciwkradzieżowe do katalizatorów. Od razu do głowy przychodzi na myśl blokada skrzyni biegów do Poloneza, gdy w latach 90. auta znikały spod domów tak, jak dziś katalizatory.
Doniesienia policji wskazują, że kradzieże katalizatorów stały się niemal powszechne, a sprawców łapie się – jeśli w ogóle – na gorącym uczynku. Kilka miesięcy temu w ten sposób zatrzymano 20-latka, który został powiązany z 9 innymi kradzieżami na sumę ponad 100 tys. zł. Znacznie częściej jest to jednak scenariusz taki, jaki rozegrał się w lutym w Bydgoszczy, gdy w nocy zatrzymano osoby "kręcące się" wokół zaparkowanych aut. Wśród nich był również 16-latek, który trafił do policyjnej izby dziecka.