Tak długo, jak to będzie możliwe, spora część warsztatów będzie pracowała po staremu, a ewentualne decyzje będą podejmowane na bieżąco© fot. Filip Buliński

"Jest inaczej niż za pierwszym razem" – jak wygląda sytuacja w branży warsztatowej przed możliwym lockdownem?

Filip Buliński
28 października 2020

Gdy wprowadzano pierwsze obostrzenia, niemal wszystkie sektory szykowały się na najgorsze. Podobnie było w warsztacie, którego Marek jest współwłaścicielem. Teraz, gdy widmo wprowadzenia kolejnego lockdownu wisi nad Polską, znów odwiedziłem Marka, choć tym razem wirtualnie. Jak sam przyznaje, sytuacja wygląda inaczej niż na wiosnę.

Ciężko określić sytuację z ostatnich miesięcy jako "normalną". Wprowadzane i znoszone obostrzenia w mniejszym lub większym stopniu ingerowały w życie codzienne nasze i niemal każdego przedsiębiorstwa, w tym także branży motoryzacyjnej. Zaczęło się od lawinowego zamykania fabryk, które z czasem deklarowały gotowość do produkcji respiratorów, aż do stopniowego powrotu do pracy. Podobnie było w branży usługowej sektora motoryzacyjnego – w warsztatach.

Wiosną, gdy pierwsze obostrzenia zostały nałożone i wywróciły nasze nawyki do góry nogami, odwiedziłem Marka – mechanika i współwłaściciela w podwarszawskim warsztacie. Wówczas obawy przed rozwojem sytuacji były poważne – można było zauważyć odpływ klientów, którzy w popłochu zabierali swoje samochody, żeby być mobilnym, zmianę rodzaju zleceń, a nawet odmowę przyjęcia auta do warsztatu. Wtedy też rozważane było ewentualne zamknięcie warsztatu, jednak argumentem "przeciw" było przede wszystkim konieczność utrzymania środków do życia.

Cztery miesiące później, gdy główne obostrzenia zostały zdjęte, znów odwiedziłem warsztat. Ruch nie tylko wrócił do normy, ale był wręcz większy. Z relacji Marka wynikało jednak, że mniejsze zakłady nie przetrwały kryzysu i musiały zamknąć interes. Z kolei klienci nieco swobodniej podchodzili do kwestii bezpieczeństwa, często zapominając o obowiązujących na terenie warsztatu zasadach. Wówczas Marek miał nadzieję, że podobna sytuacja się już nie powtórzy. Wszystkie znaki na niebie wskazują jednak, że czekają nas powtórka z rozrywki. Jak do nich podchodzi z dotychczasowym bagażem doświadczeń?

Filip Buliński, Autokult.pl: Biorąc pod uwagę, że na przełomie wiosny i zimy już raz mieliście do czynienia z lockdownem, przygotowujecie się jakoś specjalnie na drugą falę?

Marek: Szczerze mówiąc, to nieszczególnie. Z lockdownem jest trochę loteria, zobaczymy, jak to wyjdzie i jakie ostatecznie nałożą ograniczenia. Na razie nie podejmowaliśmy jednak żadnych szczególnych kroków w tym kierunku. Staramy się "robić swoje" i będziemy pracowali jak długo, jak będzie to możliwe i wykonalne. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku.

F.B.: Czy od naszej ostatniej wizyty coś się zmieniło? Można zauważyć kolejny odpływ klientów, jak przy pierwszych obostrzeniach?

M.: Właściwie od kilku tygodni nie zauważyliśmy szczególnych zmian. Klientów w żadnym stopniu nie ubyło, cały czas mamy spory ruch i nie możemy narzekać na niedomiar pracy. Jest odwrotnie niż przy pierwszym lockdownie, kiedy klienci w popłochu zabierali swoje auta i zapowiadało się naprawdę źle. Nastroje były znacznie mniej optymistyczne niż dzisiaj.

F.B.: A jak wygląda sytuacja w innych warsztatach, z którymi macie kontakt?

M.: Z tego co rozmawiałem z innymi, oni również nie podejmują specjalnych działań w związku z ewentualnym lockdownem. Póki wszystko im na to pozwala, starają się utrzymywać dotychczasowe tempo i sposób pracy. Reakcje zamierzają podejmować dopiero na bieżąco, w razie ewentualnych problemów.

F.B.: Jak klienci teraz podchodzą do ograniczeń i zasad bezpieczeństwa?

M.: Od momentu wprowadzenia obowiązku zasłaniania ust i nosa co prawda wszyscy klienci znowu nosili maseczki, ale podobnie jak przy ostatniej rozmowie, wiele osób podchodzi lekceważąco do niektórych zasad, mimo kilkukrotnie większej liczby zarażonych niż przy pierwszym lockdownie. Często się więc zdarza, że musimy im zwracać uwagę na niektóre kwestie.

F.B.: Jesteście przygotowani na zamknięcie warsztatu, gdy przyjdzie taka potrzeba?

M.: Nastroje są znacznie lepsze niż poprzednim razem. Ostatnie miesiące wzmożonej pracy i większa liczba klientów pozwoliły nam zrobić swego rodzaju "zapasy w funduszach". Było to też możliwe dzięki częściowym zmianom wewnętrznym w warsztacie i wbrew pozorom, na razie, wszystko wyszło dla nas tak naprawdę na lepsze pod kątem ruchu. Nawet jeśli nałożone ograniczenia byłyby na tyle surowe, że musielibyśmy czasowo zamknąć warsztat, zdecydowanie mniej to odczujemy, niż byśmy to odczuli na wiosnę. Oczywiście wolelibyśmy do tego nie dopuścić, choć osobiście, nie miałbym nic przeciwko kilku dniom "urlopu" (śmiech).

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (2)