Gaśnica samochodowa. Obowiązkowe wyposażenie auta, które często zawodzi
Za brak gaśnicy w samochodzie można otrzymać aż 500 zł mandatu. Informacje o pożarach aut dobitnie pokazują jednak, jak mało skuteczna to broń. Część winy za taki stan rzeczy ponoszą sami kierowcy.
20.02.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:32
Uzasadnione wątpliwości
W połowie lutego funkcjonariusze świętokrzyskiego ITD brali udział w próbach gaszenia naczepy tira, która zapaliła się od uszkodzonego łożyska koła. Nim na miejscu pojawili się strażacy, sytuację próbowali opanować pracownicy ITD oraz przejeżdżający kierowcy. W sumie opróżniono 15 gaśnic, ale płomienie uznały dopiero wyższość przybyłych na miejsce zawodowców z odpowiednim sprzętem.
Przypadek z drogi krajowej nr 7 nie jest wyjątkowy. Na początku 2021 r. w Krapkowicach kilkunastu kierowców, używając swoich gaśnic, zdołało jedynie przygasić pożar ciągnika siodłowego. W kwietniu 2020 r. patrol straży miejskiej zauważył pożar auta osobowego, stojącego tuż obok dystrybutorów stacji paliw. Gaśnica z ich samochodu okazała się niewystarczająca. Płomienia nie udało się całkiem ugasić nawet przy użyciu dwóch przemysłowych gaśnic ze stacji paliw. Podobnie było z pożarem chryslera voyagera w czerwcu 2019 r. w Ostrowie Świętokrzyskim. Kierowcy, którzy zatrzymali się, by pomóc, zużyli 19 gaśnic. Ostatecznie pożar udało się opanować dopiero strażakom. Na usta ciśnie się pytanie: po co więc ją wozimy?
Według danych Komisji Europejskiej gaśnica jest wymaganym elementem wyposażenia w samochodach osobowych zarejestrowanych w Belgii, Bułgarii, Estonii, Grecji, na Litwie, Łotwie, w Polsce oraz Rumunii. Na Starym Kontynencie "towarzystwo" mamy niezbyt liczne. Do tego krajowe przepisy określają minimalną wagę środka gaśniczego na 1 kg i takie gaśnice najczęściej kupują kierowcy. W praktyce ich efektywne działanie trwa mniej więcej 5 sekund. To bardzo krótki czas, by ugasić pożar. Wielu kierowców zastanawia się więc, czy wobec tego nakaz wożenia ze sobą gaśnicy w ogóle ma sens i czy realnie da się nią coś zdziałać. Odpowiedź brzmi – to zależy.
Czasami pomaga
– Skuteczność gaśnicy samochodowej jest duża, jeśli potraktuje się nią pożar w jego początkowej fazie i dobrze się jej użyje – mówi w rozmowie z Autokult.pl mgr inż. pożarnictwa Karol Bogdanowicz. – Niestety, bardzo wiele osób w sytuacji pożaru niewłaściwie używa gaśnicy. Często zdarza się, że nieprzeszkolone osoby za wcześnie wyciągają zawleczkę. Po takim kroku odpowiednie ciśnienie utrzymuje się w gaśnicy tylko przez ok. 6 sekund. Jeśli po tym czasie przystąpimy do gaszenia, nie przyniesie ono rezultatu. Warto przećwiczyć sobie użycie gaśnicy. Można to zrobić choćby wypuszczając oparty na fosforanie środek gaśniczy na trawnik. Bez obaw, nie zaszkodzimy mu, a wręcz nawieziemy trawę. I przy okazji sporo się nauczymy.
– To są trudne pożary. Ogień najczęściej wybucha gdzieś pod maską, w komorze silnika, w układzie elektrycznym. Nie jest łatwo to ugasić – mówi mł. bryg. Karol Kierzkowski, oficer prasowy mazowieckiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. – Nie oznacza to jednak, że to niemożliwe. Trzeba przygotować gaśnicę, najlepiej założyć rękawiczki, bo maska auta może być gorąca. Po jej uniesieniu warto gasić pulsacyjnie, a nie jednym nieprzerwanym strumieniem. Pierwsze uderzenie środka gaśniczego może rozproszyć dym i ułatwić zlokalizowanie miejsca pożaru. To tam trzeba celować; w płomienie, a nie w dym. Bywa jednak i tak, że źródło pożaru jest ukryte i płomień szybko się rozprzestrzenia. W takim przypadku samochodowa gaśnica może nie pomóc. Dlatego tak ważne jest jak najszybsze wezwanie straży pożarnej.
Zdanie strażaków potwierdzają przypadki udanych akcji amatorów. W ostatnich dniach grudnia 2020 r. w Białymstoku jadąca samochodem policjantka zauważyła dym wydobywający się spod maski innego auta poruszającego się tą samą drogą. Zatrzymała kierowcę i pokonała dopiero wybuchający pożar własną gaśnicą. W Grudziądzu członkowie grupy Speed ugasili samochód, który zaczął palić się na stacji paliw, gaśnicami umieszczonymi przy dystrybutorach. Bez odpowiedniego doświadczenia takie akcje często skazane są jednak na niepowodzenie – po części z winy samych kierowców.
Wolimy tańsze
Wielu kierowców nie wierzy w możliwości przeciwdziałania pożarom przy użyciu samochodowej gaśnicy. Z tego względu część zmotoryzowanych kupuje po prostu najtańszy produkt, jaki znajdą w supermarkecie. Takie "budżetowe" urządzenia najczęściej mają nabój z gazem. Ten, po pociągnięciu zawleczki, uwalniany jest do butli z proszkiem gaśniczym. By gaśnica zadziałała prawidłowo, po wyciągnięciu zawleczki należy na sekundę wcisnąć spust, a następnie poczekać dwie lub trzy sekundy na uwolnienie się gazu. Dopiero wówczas można przystąpić do akcji gaśniczej.
Wiele osób w ogóle o tym nie wie. Część z tych, którzy zdają sobie z tego sprawę, pod wpływem stresu spowodowanego pożarem nie przestrzega tej reguły – od razu po wyciągnięciu zawleczki wciskają rączkę i trzymają ją, póki środek gaśniczy nie przestanie się wydobywać z wnętrza. Tego, ze względu na niewłaściwe ciśnienie, nie ma jednak dużo. Większość pozostaje w gaśnicy, zamiast tłumić płomienie.
Dlatego właśnie lepiej wybrać gaśnicę z manometrem. W takim urządzeniu gaz jest pod ciśnieniem w całym pojemniku z proszkiem gaśniczym. Użycie takiej gaśnicy nie wymaga odczekania, dzięki czemu w podbramkowej sytuacji nie ograniczymy możliwości sprzętu nawet jeśli stracimy głowę. To ważne, bo ze względu na wielkość gaśnicy na działanie mamy tylko kilka sekund.
Kiedy dochodzi do pożaru?
Kierowcy zwykle obawiają się, że tuż po wypadku auto stanie w płomieniach albo wręcz wybuchnie, jak w amerykańskich filmach akcji. Rzeczywistość jednak jednak znacznie bardziej prozaiczna.
– W razie wypadku płomień może się pojawić, gdy rozleje się paliwo, szczególnie w przypadku auta benzynowego. Zwykle jednak mocne uszkodzenia dotykają przodu pojazdów, a bak nie zostaje rozerwany. W rzeczywistości najczęstszą przyczyną pożaru samochodu jest niedomaganie jego układu elektrycznego lub wcześniejsze dokonanie w nim jakichś niefachowych przeróbek. Elementy elektryczne pod maską nagrzewają się i zaczynają tlić, potem ogniem zajmują się maty wygłuszające silnik. Warto więc dbać o kondycję techniczną samochodów – tłumaczy mł. bryg. Karol Kierzkowski.
Strażacy przyznają, że oprócz sytuacji związanych z wypadkami, czasami zdarza się, że pożar zaczyna się od niedopałka papierosa. Bywa, że palący kierowca nie umieści całego niedopałka w popielniczce. Ten wypadnie i zapali elementy tapicerki. Zdarzały się również przypadki, w których jadący z odsuniętymi szybami kierowca wyrzucił niedopałek przez okno, a pęd powietrza wrzucał go z powrotem do kabiny przez tylne okno. Tam trafiał na oparcie kanapy lub półkę nad bagażnikiem i doprowadzał do pożaru.
Powodem pojawienia się ognia może być również przecenianie możliwości samochodu. W maju 2020 r. w Żyrakowie dwóch braci postanowiło spędzić nieco czasu, kręcąc "bączki" dopiero co kupionym mercedesem. Robili to tak długo, że samochód stanął w płomieniach. Młodzi mężczyźni próbowali ugasić pożar, ale nie udało im się. Gdy na miejsce przybyły służby, nie było już czego ratować.
Co mówią przepisy?
Polskie prawo nakazuje posiadanie w samochodzie gaśnicy, która ma przynajmniej 1 kg środka gaśniczego. Za jej brak można zapłacić mandat w wysokości do 500 zł. Kierowca powinien również dbać o legalizację gaśnicy. W praktyce wielu zmotoryzowanych zaniedbuje ten obowiązek, ponieważ daty w zasadzie nikt nie sprawdza.
– Zgodnie z przepisami gaśnica powinna być poddawana przeglądowi co najmniej raz na 12 miesięcy. Przeprowadzenie przeglądu podnosi zdolność gaśnicy do działania, bo wymaga poruszenia proszku gaśniczego. Te gaśnice, które mają ciśnienie w środku obudowy, często zachowują jednak sprawność i przez 10 lat – stwierdza mgr inż. Karol Bogdanowicz. – Nawet jeśli od dawna nikt nie zaglądał do gaśnicy, w razie pożaru warto spróbować jej użyć.