Fotoradary we Włoszech znikają z dróg. Sprawcy tworzą własny ruch, służby "pracują na wszystkich frontach"
"Fleximeni" to zbiorcze określenie osób, które postanowiły wytoczyć wojnę fotoradarom we Włoszech. Internet w Italii oszalał na ich punkcie, lecz do szaleństwa doprowadzają oni również policję i karabinierów.
07.02.2024 | aktual.: 07.02.2024 18:09
Włosi mają spore doświadczenie w próbach oszukiwania technologii i systemu na swoim domowym podwórku. Jak się jednak obecnie okazuje, niektórzy mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego postanowili całkowicie porzucić finezję i kreatywność. W walce z fotoradarami sięgnęli po brutalną siłę, co budzi w Italii naprawdę skrajne emocje.
Chodzi o ruch tzw. "fleximenów", czyli osoby biorące na cel fotoradary i ich unieszkodliwianie. Ich pseudonim ma ponoć brać się od słowa "flexa", co jest potocznym określeniem szlifierki kątowej. Najlepiej byłby jednak na to pytanie odpowiedzieć człowiek, który rozpoczął tego typu działalność i w taki sposób zaczął się podpisywać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podaje dziennik "El País", wspomniana osoba zostawia obok zniszczonych fotoradarów naklejki z napisem: "Fleximan nadchodzi". On sam ma mieć już na koncie 15 udanych ataków na radary w Piemoncie, Lombardii i Wenecji Euganejskiej. Szybko jednak zdołał znaleźć swoich naśladowców.
Wiele emocji wywołał atak na fotoradary w Albie, gdzie dwóch "fleximenów" w celu zdemontowania urządzeń użyło spalinowej piły do betonu. Z jej pomocy zdołali przeciąć stalowy słup, na którym zamontowane były radary.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Abbattuti gli autovelox della tangenziale di Asti
"Fleximeni", czyli włoski postrach fotoradarów. Karabinierzy i policjanci dwoją się i troją
Przypadek "fleximenów" przestał już być ciekawostką — wiele osób w sieci mocno im kibicuje, a na ich cześć zaczynają nawet tworzyć komiksy. Fotoradary są bowiem we Włoszech wyjątkowo mocno znienawidzone — w całym kraju jest ich ponad 6 tys., co jest liczbą o 50 proc. większą niż w całych Niemczech, o Polsce nawet nie wspominając.
Z drugiej strony mamy jednak lokalne władze i służby, które są przez samozwańczych pogromców fotoradarów kompromitowane. "Fleximeni" być może nie stali się jeszcze wrogami publicznymi, lecz bez wątpienia znaleźli się na cenzurowanym.
Według doniesień "El País" władze zdołały zatrzymać jedną z osób podających się za "fleximana". Ma to być mężczyzna po "pięćdziesiątce", on i jego rodzina odmawiają składania zeznań. Policja ma jednak wiele nagrań, które mają udowadniać jego winę. Postawiono mu zarzut poważnego wandalizmu.